Rok więzienia w zawieszeniu i 50 tysięcy złotych grzywny - to prawomocny wyrok, jaki przed wrocławskim sądem usłyszał lekarz sądowy Wiesław D. Mężczyzna przyjął trzy łapówki na łączną kwotę 300 złotych za usprawiedliwianie nieobecności w sądzie. Według śledczych lekarz wystawiał zaświadczenia osób wezwanych do sądu bez ich uprzedniego przebadania.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu utrzymał we wtorek w mocy wyrok I instancji wobec Wiesława D., lekarza sądowego oskarżonego o przyjmowanie łapówek w zamian za wystawianie niezgodnie z przepisami, nierzetelnych, bez uprzedniego przebadania pacjentów, zaświadczeń o niezdolności do stawiennictwa na wezwanie sądów rozpoznających sprawy cywilne oraz karne.
Mężczyzna został zatrzymany w 2017 roku i usłyszał łącznie sześć zarzutów, z których większość dotyczyła korupcji.
Pół tysiąca zaświadczeń, łapówki po 50 i 100 złotych
Jeden z zarzutów dotyczył Andrzeja M. - również lekarza, który także zasiadł na ławie oskarżonych. W jego przypadku D. miał wystawić nierzetelne zaświadczenie o niezdolności stawiennictwa na wezwanie Okręgowego Sądu Lekarskiego Dolnośląskiej Izby Lekarskiej we Wrocławiu bez uprzedniego przebadania i bez przyjęcia łapówki. M. został z kolei oskarżony o nakłanianie D. do poświadczenia nieprawdy w zaświadczeniu lekarskim.
Prokuratura informowała, że w wyniku prowadzonego przeciwko lekarzowi śledztwa zabezpieczono m.in. ponad pół tysiąca zaświadczeń lekarskich wystawionych przez D. W sumie lekarz miał przyjąć 300 złotych - dwa razy po 50 i dwa razy po 100 złotych.
Wiesław D. we wrześniu ubiegłego roku, w pierwszej instancji, został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych. Sąd wydał także wobec niego zakaz wykonywania zawodu lekarza sądowego i biegłego na okres sześciu lat. Od tego wyroku odwołała się zarówno obrona jak i prokuratura.
Obrona: kwoty są symboliczne. Prokuratura: czyny oskarżonego godziły w dobro wymiaru sprawiedliwości
W mowie końcowej obrońca Wiesława D. mecenas Bartosz Szymański przekonywał, że lekarz sądowy, zgodnie z ustawą, ma ograniczone możliwości diagnostyczne. - Nie ma w zasadzie możliwości zlecenia badań dodatkowych, on musi na podstawie tego, co wie, co mu powiedział pacjent, zadecydować. (…) Uważam, że tylko wtedy, kiedy ma bezwzględną pewność, że dany pacjent jest zdrowy, albo nie jest chory na tyle, na ile twierdzi, może takiego zaświadczenia odmówić - mówił.
Podkreślał też, że nie ma podstaw, aby jednoznacznie ocenić, że pieniądze pozostawione w gabinecie oskarżonego miały związek z pełnioną przez niego funkcją lekarza sądowego. - Bezsporne jest, że nie było żadnego porozumienia między Wiesławem D. a jego pacjentami. Nie było żadnej rozmowy. Bezsporne jest, że kwoty są tak symboliczne, bo to są kwoty po 50, 100 złotych, że trudno sobie wyobrazić, że jest to zapłata stanowiąca ekwiwalent pracy lekarza. Zdaję sobie sprawę, że granica między napiwkiem a łapówką jest dość subtelna, ale to też należy w kontekście tych kwot rozważyć - twierdził obrońca oskarżonego i wnioskował o jego uniewinnienie.
W ocenie prokuratury wymiar kary zasądzonej wobec oskarżonego był rażąco łagodny. - Zdaniem prokuratury sąd pierwszej instancji nie wziął pod uwagę tego, że czyny oskarżonego godziły także w dobro wymiaru sprawiedliwości poprzez to, że wydawane przez niego orzeczenia miały na celu także opóźnienie toczących się postępowań karnych, cywilnych i dyscyplinarnych, a także mogły tym doprowadzić do upływu terminów przedawnienia - uzasadniał prokurator Marcin Śliwiński i wnosił o wymierzenie D. kary trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności.
Czytaj też: 25 pacjentów podejrzanych o wręczanie łapówek. Prokuratura: nie jest to łatwa decyzja, chcieli ratować życie
We wtorek Sąd Okręgowy we Wrocławiu utrzymał w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji. Sąd postanowił zmienić jedynie kwalifikację jednego z czynów uznając, że w tym przypadku oskarżony podczas wizyty zbadał pacjentowi ciśnienie i - mimo że było to pewne minimum - to jednak badanie zostało przeprowadzone i nie można stwierdzić tu naruszenia ustawy o lekarzu sądowym.
Gdyby zamiast pieniędzy był kwiatek, sąd "mógłby się zastanawiać"
- Przestępstwo korupcji polega na tym, że sprawca przyjmuje korzyść majątkową, osobistą lub obietnicę, w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Nie budzi wątpliwości, że oskarżony pełnił taką funkcję i oczywistym jest, że w związku z pełnieniem funkcji lekarza sądowego, przyjmując oficjalnie pacjentów przyjął korzyść majątkową w postaci pieniędzy i nie sposób tych dwóch zdarzeń rozdzielić - uzasadniał sędzia Marek Poteralski.
- Owszem, sąd mógłby się zastanawiać nad oceną tej sytuacji, nad szkodliwością społeczną, gdyby wręczony był powiedzmy kwiatek, ale w tym przypadku, mimo że może te kwoty 50, 100 złotych dla oskarżonego nie były duże, to jednak ewidentnie przyjął korzyść majątkową - wskazał sędzia.
W ocenie sądu z nagrań nie wynika też, że - w przeciwieństwie do tego, co utrzymuje obrona - oskarżony przyjmował pieniądze z niechęcią i właściwie nie wiedział, co z nimi zrobić. - Z tych nagrań jednoznacznie wynika, że nie było żadnego protestu w zakresie przyjmowania tych pieniędzy i nie było żadnego zmieszania, które czasami wykazują osoby, którym wręcza się prezent - tłumaczył.
Sąd wymierzając karę wziął też pod uwagę wiek oskarżonego, jego dotychczasową niekaralność i uznał, że wymierzona kara roku w zawieszeniu spełni swoje zadania wychowawcze i zapobiegawcze, jak i te kształtujące świadomość prawną społeczeństwa.
Sąd utrzymał także w mocy wyrok wobec Andrzeja M. i zasądził wobec niego karę grzywny w wysokości 15 tys. zł. Wyrok jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock