Tomasz Komenda, który od 18 lat siedzi za kratami, może wkrótce wyjść na wolność. Do Sądu Najwyższego trafił wniosek śledczych, którzy twierdzą, że mężczyzna jest niewinny. Prokuratorzy chcą, by postępowanie w jego sprawie zostało wznowione.
- Wniosek, o wznowienie postępowania w tej sprawie wpłynął do Sądu Najwyższego w środę wczesnym popołudniem - słyszymy w zespole prasowym SN. Złożyli go prokuratorzy z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. To właśnie śledczy tej jednostki twierdzą, że zgromadzili dowody, z których wynika, że Tomasz Komenda, skazany za brutalny gwałt i zabójstwo, jest niewinny.
Co dalej z wnioskiem?
Czy to oznacza, że mężczyzna wyjdzie na wolność? Nie od razu. Jak tłumaczył Krzysztof Mitoraj, radca prawny, Sąd Najwyższy będzie rozpoznawał wniosek prokuratury w składzie trzech sędziów. - Jeżeli sąd uwzględnia wniosek o wznowienie postępowania, wówczas uchyla wyrok i przekazuje sprawę do ponownego rozpoznania, najczęściej sądowi drugiej instancji - tłumaczył Mitoraj. Jednocześnie zastrzegł: - Jeżeli nowe fakty i dowody są mocne, istnieje możliwość, że już Sąd Najwyższy wyda wyrok uniewinniający. Wówczas Komenda wyszedłby na wolność.
Mężczyzna może wyjść na wolność już 15 marca. To właśnie wtedy odbędzie się posiedzenie wrocławskiego sądu penitencjarnego, który rozpatrzy wniosek prokuratorów o przerwę w odbywaniu kary. Jak w środę poinformowało biuro prasowe Sądu Okręgowego we Wrocławiu, skazany ma być doprowadzony na to posiedzenie. Być może więc jeszcze tego samego odzyska wolność.
Dowody miały wskazywać na niego. On się nie przyznawał
Tomasz Komenda w trakcie trwania procesu nigdy nie przyznał się do winy. Głównym dowodem obciążającym mężczyznę był kod DNA zabezpieczony z włosa znalezionego na czapce, którą sprawca pozostawił na miejscu zbrodni. Również ślad zapachowy z czapki miał należeć do niego.
Dowodem oskarżenia były także odciśnięte zęby na ciele ofiary. Sprawca miał dotkliwie pogryźć 15-letnią Małgosię, a ślady ugryzień pasowały do uzębienia Tomasza Komendy. Ani prokurator, ani sąd nie uwierzyli kilkunastu świadkom, którzy dawali mężczyźnie alibi. Nie wierzyli też w słowa mężczyzny, który został zatrzymany w 2000 roku. I tylko raz, podczas przesłuchania na policji, przyznał, że był w Miłoszycach - miejscu, gdzie doszło do tragedii. Przyznał wtedy, że odbył stosunek z dziewczyną, której wcześniej nie znał. Swoich słów więcej nie powtórzył. Powiedział za to, że zostały one wymuszone. Komenda miał zostać pobity przez policjantów.
"To nie ja powinienem tu siedzieć"
Na sali sądowej krzyczał z płaczem, że jest niewinny. - Jestem niewinny zarzucanych mi czynów. To nie ja powinienem siedzieć na ławie oskarżonych. Spędziłem w areszcie niesłusznie trzy lata. Proszę o oczyszczenie mnie z tych niesłusznych zarzutów - mówił przed ogłoszeniem wyroku, w październiku 2003 roku, Komenda.
Sąd pierwszej instancji skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie był prawomocny. Stronom przysługiwało odwołanie się od tej decyzji. W czerwcu 2004 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił rozstrzygnięcie. I wymierzył mężczyźnie karę 25 lat więzienia. Kasację, "jako oczywiście bezzasadną", Sąd Najwyższy oddalił w maju 2005 roku.
Podejrzany zatrzymany po 20 latach
Tomasz Komenda został skazany za gwałt ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo 15-letniej Małgosi. Jej nagie, porzucone na jednej z posesji w Miłoszycach, ciało znaleziono zaledwie kilkadziesiąt kroków od miejsca, w którym dziewczyna witała Nowy Rok.
W 2016 roku, ponad 20 lat po śmierci nastolatki, zatrzymano Ireneusza M. Mężczyzna jest podejrzany o zgwałcenie i zabójstwo dziewczyny. Przebywa w areszcie. Śledztwo prokuratury wciąż trwa.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Superwizejr TVN