Sąd uznał interwencję DIOZ za kradzież psa. "Musimy zakończyć działalność ratunkową"

Sąd uznał interwencję DIOZ za kradzież (zdjęcie ilustracyjne)
Odbierają zwierzęta z prywatnych posesji. "Pies był chory, ale nie pasowało to do ich bajki" (fragment reportażu "Uwagi!" TVN z 15 lipca 2024 r.)
Źródło: "Uwaga!" TVN
Po dziewięciu latach działalności Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt ogłosił zakończenie interwencji ratunkowych. Decyzja ta zapadła po prawomocnym wyroku sądu, który uznał, że prezes organizacji oraz jej pracownik dopuścili się kradzieży psa. 

W środę późnym wieczorem Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt opublikował oświadczenie, w którym ogłosił zakończenie działalności ratunkowej.

"Po 9 latach istnienia DIOZ musimy zakończyć działalność ratunkową na rzecz zwierząt. Obrona patologicznych i sadystycznych zachowań wobec zwierząt wygrała z naszą codzienną walką o normalność" - napisali przedstawiciele DIOZ. 

Decyzja ta zapadła po prawomocnym wyroku sądu, który uznał prezesa organizacji Konrada Kuźmińskiego oraz jej pracownika Eryka Złotego za winnych kradzieży psa, za co wymierzono im grzywny w wysokości 600 złotych.

Sprawa dotyczy interwencji z 7 stycznia 2024 roku w miejscowości Brąszewice w województwie łódzkim. Wtedy Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt odebrał psa przebywającego na łańcuchu, na nieogrodzonej posesji, w warunkach określonych przez organizację jako skrajnie niehumanitarne – "w dziurawej budzie, bez wyściółki, w śmieciach, w mrozie –7 do –10°C".

Sąd Rejonowy w Sieradzu uznał jednak, że działanie przedstawicieli organizacji było bezprawne, a pies został skradziony. W środę, 8 października Sąd Okręgowy w Sieradzu utrzymał ten wyrok.

Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt wystosował petycję do prokuratora generalnego Waldemara Żurka oraz Rzecznika Praw Obywatelskich Marcina Wiącka, apelując o wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego.

"To jest jedna wielka aberracja, plama na polskim wymiarze sprawiedliwości i jawne kneblowanie ust organizacjom ochrony zwierząt. W świetle tego wyroku nie da się w Polsce ratować zwierząt, bo każdy odbiór zwierzęcia w stanie zagrożenia zdrowia może zostać zakwalifikowany jako kradzież" - czytamy w komunikacie DIOZ.

Dodatkowo organizacja zaapelowała do Prezesa Sądu Okręgowego w Sieradzu o pilne działania, które zapobiegną podobnym kompromitującym decyzjom w przyszłości.

"Skazując tych, którzy ratują, a uniewinniając tych, którzy katują, sąd nie tylko sprzeniewierza się literze i duchowi prawa, ale staje się współodpowiedzialny za cierpienie zwierząt" - napisał w oświadczeniu DIOZ.

Kontrowersje wokół interwencji i zbiórek

Wcześniej Centralne Biuro Śledcze Policji, pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Świdnicy wszczęło śledztwo dotyczące działalności Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt – prywatnej organizacji, która od lat przeprowadza interwencje w obronie zwierząt. Śledczy sprawdzają, czy odbieranie zwierząt odbywało się zgodnie z prawem oraz czy środki pozyskiwane z internetowych zbiórek były właściwie wykorzystywane.

"W ramach śledztwa są wyjaśniane kwestie bezprawnego przywłaszczania zwierząt przez osoby sugerujące, iż działają w ramach instytucji publicznej, rzekomo z powodu braku lub niewłaściwej opieki nad zwierzętami" - informował 25 września Mariusz Pindera, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

Wątpliwości budzą przypadki, w których zwierzęta były zabierane bez nakazu, a zbiórki na ich leczenie pojawiały się niemal natychmiast po interwencji.

Jedna z takich kontrowersyjnych interwencji była wiązana z wicemistrzem świata w wyścigach psich zaprzęgów. "Weszli na mój teren. Bez zaproszenia, bez pytania, bez nakazu. Udali się w kierunku kojca. Z ponad 40 psów wybrali jedną sukę, którą wzięli pod pachę, załadowali do samochodu i odjechali" - opisywał działalność DIOZ w "Uwadze!" TVN Łukasz Paczyński, wicemistrz świata w wyścigach psich zaprzęgów.  

W mediach pojawiła się również sprawa owczarka podhalańskiego, który został znaleziony na autostradzie i zabrany przez DIOZ. Organizacja rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na jego pomoc, mimo że nie informowano o żadnych problemach zdrowotnych psa. Wkrótce okazało się, że zwierzę uciekło z posesji, a jego właściciele prowadzili poszukiwania. Gdy odnaleźli Ajdana, inspektorat nie chciał go oddać, więc konieczna była interwencja policji.

DIOZ odpierał wszelkie zarzuty, twierdząc, że działania prokuratury i służb to forma odwetu za ujawnianie patologii wśród przedstawicieli władzy. Tymczasem śledztwo obejmuje również wątki dotyczące możliwych oszustw finansowych, wykonywania zabiegów przez osoby bez uprawnień oraz przestępstw gospodarczych.

"W ramach tego śledztwa są łączone postępowania prowadzone wskutek indywidualnych zgłoszeń poszczególnych pokrzywdzonych w jednostkach policji i prokuratury w całym kraju" - dodał Pindera.

To kolejna sprawa, która budzi duże emocje i podzieliła opinię publiczną – jedni widzą w DIOZ obrońców zwierząt, inni zarzucają im nadużycia i brak transparentności.

TVN24 HD. Oglądaj na żywo
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD. Oglądaj na żywo

Czytaj także: