Zachorowanie na COVID-19 dla pacjentów onkologicznych oznacza przerwanie leczenia. Sytuację mogłyby poprawić szczepienia, jednak mali pacjenci szczepieni być nie mogą. A to oznacza trudności w kontakcie z rodzicami. Bo każdy kontakt jest potencjalnym ryzykiem. Dlatego rodzice pacjentów Przylądka Nadziei chcą, by umożliwić im wcześniejszy dostęp do szczepień przeciwko COVID-19.
- Wszyscy rodzice, którzy przebywają w szpitalu martwią się, czy nie przyniosą czegoś dzieciom. Onkologicznie leczone dzieci wymagają totalnej izolacji, do tego dochodzi COVID-19. To jest ciągłe życie w strachu - mówi Agnieszka Bilska, matka jednego z pacjentów Przylądka Nadziei, Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej. I dodaje: - Rodziny nie mogą nas odwiedzać. Dzieci muszą być izolowane, bo jeśli dziecko chore onkologicznie zachorowałoby na COVID-19, oznacza to przerwanie leczenia nowotworowego, a to jest bardzo dużym niebezpieczeństwem. OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
"Gdyby rodzice tych dzieci byli zaszczepieni, nasi pacjenci byliby wśród nas"
Dlatego rodzice małych pacjentów Przylądka Nadziei chcieliby - dla zwiększenia bezpieczeństwa swoich dzieci - być objęci możliwością zaszczepienia się w ramach szczepień dla grup wysokiego ryzyka. O tym, jak ryzykowny jest kontakt małych pacjentów onkologicznych z koronawirusem, w mediach społecznośiowych napisał profesor pracujący w Przylądku Nadziei. "Zmarła już czwórka pacjentów Przylądka Nadziei z powodu COVID-19. Byli w domu, zarazili się najprawdopodobniej od rodziców. Gdyby rodzice tych dzieci byli zaszczepieni, nasi pacjenci byliby wśród nas" – napisał, w mediach społecznościowych, prof. Krzysztof Kałwak. RAPORT TVN24.PL O KORONAWIRUSIE Na razie rodzice, którzy chcą odwiedzić swoje, hospitalizowane w Przylądku Nadziei, dzieci muszą każdorazowo przejść test na zakażenie koronawirusem. A klinika - która w normalnych warunkach i tak jest pod szczególnym nadzorem - w czasach pandemii COVID-19 zamieniła się w twierdzę. Na wynik testu rodzice muszą czekać kilka godzin. - Grupa rodziców dzieci chorych na nowotwory jest niewielka. A skoro do wcześniejszych szczepień udało się dołączyć rodziców wcześniaków, to nie powinno być także problemu z dołączeniem nas - uważa Bilska. Ona sama - jako nauczycielka - została już zaszczepiona. - Jednak setki rodziców nie miały takiej szansy - podkreśla matka dziecka chorującego na białaczkę limfoblastyczną. Szefowa Przylądka Nadziei, profesor Alicja Chybicka, zapowiada dyskusję na ten temat na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia. Co na to Ministerstwo Zdrowia? - Jeżeli dystrybucja i aprowizacja szczepionki będzie przyspieszała, jeżeli przez te kolejne tygodnie, to będzie zwiększanie, a nie zmniejszanie puli, to wszystko jest oczywiście możliwe i będziemy podejmowali decyzje - mówi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu zdrowia.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24