Tureckie siły rozpoczęły operację wojskową przeciwko kurdyjskim milicjom Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) w północno-wschodniej Syrii - przekazał w środę po południu prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Wcześniej rząd w Damaszku potępił ofensywę, określając ją jako "bezczelne pogwałcenie" prawa międzynarodowego. Są informacje o pierwszych ofiarach śmiertelnych.
O rozpoczęciu ofensywy prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan poinformował na Twitterze. "Naszą misją jest zapobieganie utworzeniu korytarza terrorystycznego przez naszą południową granicę i zaprowadzanie pokoju w tym regionie" - napisał.
Tłumaczył, że chodzi o wyeliminowanie zagrożeń ze strony syryjskich Kurdów z YPG oraz bojowników dżihadystycznego Państwa Islamskiego (IS) i ułatwienie powrotu do kraju syryjskich uchodźców, przebywających obecnie w Turcji, po utworzeniu "bezpiecznej strefy" w tym rejonie.
"Zachowamy integralność terytorialną Syrii i uwolnimy społeczności lokalne od terrorystów" - zapowiedział szef państwa.
Ankara uważa YPG za organizację terrorystyczną. YPG stanowią główny trzon wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu tak zwanego Państwa Islamskiego (IS) w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów w tym kraju.
The Turkish Armed Forces, together with the Syrian National Army, just launched #OperationPeaceSpring against PKK/YPG and Daesh terrorists in northern Syria. Our mission is to prevent the creation of a terror corridor across our southern border, and to bring peace to the area.
— Recep Tayyip Erdoğan (@RTErdogan) October 9, 2019
Nalot wspierany ogniem artylerii. Turcy rozpoczęli ofensywę
Turecką operację w Syrii przeprowadza lotnictwo, które będzie wspierane ogniem artyleryjskim - przekazał agencji Reutera przedstawiciel tureckich sił bezpieczeństwa. Zabrał on głos po wybuchach, które wstrząsnęły miejscowością Ras al-Ain. Dziennikarz CNN Turk podał, że w mieście tym doszło do kilku silnych eksplozji, a z budynków dobywał się dym. Świadkowie w mieście Tall Abjad przy granicy z Turcją mówią, że dochodzą do nich odgłosy eksplozji, a dym unosi się wzdłuż granicy.
Rozbieżne informacje o liczbie ofiar
Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), w skład których wchodzi YPG, podały, że tureckie lotnictwo przeprowadziło sześć nalotów na syryjskie cele położone około 50 km od granicy z Turcją. Według SDF zginęło pięć osób.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka przekazało natomiast, że w wyniku ofensywy zginęło co najmniej 11 osób. Jak sprecyzowało, dwie osoby poniosły śmierć wskutek ostrzału artyleryjskiego kurdyjskiego miasta Al-Kamiszli w północno-wschodniej Syrii na granicy z Turcją.
SDF wezwało kraje należące do koalicji walczącej z tzw. Państwem islamskim, by "zachowały się odpowiedzialnie i zapobiegły możliwej, grożącej (w Syrii) katastrofie humanitarnej".
Ambasador USA wezwany do MSZ. Putin apeluje do Erdogana
Władimir Putin zaapelował do Erdogana, by unikał w czasie ofensywy w Syrii wszelkich kroków, które mogłyby storpedować proces pokojowy w tym kraju. Według służb prasowych Kremla obaj przywódcy uzgodnili w rozmowie telefonicznej, że "suwerenność i integralność terytorialna Syrii muszą być respektowane".
Rosja nie będzie wtrącać się w konflikt między Syrią a Turcją - zapowiedział natomiast Władimir Dżabarow, zastępca przewodniczącego komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Rady Federacji, cytowany przez agencję RIA. Jak dodał, wojsko rosyjskie jest w Syrii z innych powodów.
CNN Turk przekazało natomiast, że ambasador USA w Ankarze David Michael Satterfield został wezwany do tureckiego MSZ w celu przekazania mu informacji na temat ofensywy.
Turcja: operacja wymierzona w bojowników
Wcześniej w środę nadawca NTV podał, że wysokiej rangi przedstawiciele tureckich i amerykańskich władz omówili działania dotyczące utworzenia "strefy bezpieczeństwa" w północno-wschodniej Syrii i możliwe kroki po tureckiej ofensywie.
Według NTV Ibrahim Kalin, doradca prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, powiedział amerykańskiemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Robertowi O'Brienowi podczas rozmowy telefonicznej, że turecka operacja ma na celu oczyszczenie jej granicy z bojowników i powrót syryjskich uchodźców. Kalin i O'Brien mieli również omawiać zaplanowaną na przyszły miesiąc wizytę Erdogana w Waszyngtonie - dodano.
Biuro tureckiego prezydenta poinformowało, że Erdogan rozmawiał telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem o ofensywie. Przekazano, że Erdogan powiedział Putinowi, iż turecka operacja przyczyni się do pokoju i stabilności w kraju i utoruje drogę dla procesu politycznego mającego na celu rozwiązanie konfliktu.
Damaszek zapowiada odparcie ataku
Również w środę MSZ w Damaszku potępiło jeszcze wtedy planowaną ofensywę, którą określiło jako "bezczelne pogwałcenie" prawa międzynarodowego. Resort zapowiedział odparcie ataku wszelkimi środkami - pisze AP.
W oświadczeniu o to, co się dzieje, oskarżono niektóre kurdyjskie grupy, podkreślając, że zostały one wykorzystane jako narzędzie służące "amerykańskiemu projektowi".
Rząd "jest gotowy do przyjęcia marnotrawnych synów, kiedy się opamiętają" - zadeklarowano. Jak zauważa Reuters, jest to odniesienie do władz syryjskich Kurdów.
Resort dodał, że doniesienia dotyczące planowanej operacji odzwierciedlają "wrogie zachowanie" tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i ekspansjonistyczne ambicje Ankary w Syrii.
Amerykanie wychodzą z Syrii, Kurdowie mówią o "nożu w plecy"
W poniedziałek z przygranicznych regionów północnej Syrii zaczęły się wycofywać oddziały USA. Decyzję Amerykanów, którzy stanowili tam ochronę przed atakiem tureckim, Kurdowie określili jako "wbicie noża w plecy". Przedstawiciel kurdyjskich władz w północnej Syrii powiedział we wtorek, że jeśli siły USA całkowicie wycofają się z obszarów przy granicy z Turcją, możliwe będą rozmowy z Damaszkiem i Rosją, żeby "wypełnić próżnię" po nich lub zablokować turecki atak.
Wysoki rangą urzędnik Białego Domu zastrzegł, że decyzja o wycofaniu amerykańskich żołnierzy nie oznacza zielonego światła dla tureckiej ofensywy zbrojnej i wyjaśniał, że chodzi o ochronę Amerykanów.
Broniąc tej decyzji, prezydent USA Donald Trump podkreślił, że wspieranie sił kurdyjskich w regionie jest zbyt kosztowne. Zagroził "całkowitym zniszczeniem" tureckiej gospodarki, jeśli kraj ten posunie się w Syrii za daleko. Później Trump podkreślał wagę relacji z Turcją i jednocześnie zastrzegał, że USA nie porzuciły Kurdów.
Autor: ft//rzw / Źródło: PAP, Reuters