Mołdawska policja przeprowadziła zmasowaną akcję wymierzoną w rosyjskie służby. W ponad 250 nalotach zatrzymała aż 74 osoby podejrzane o współpracę z GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy - rosyjski wywiad wojskowy). Ich celem miało być wywołanie chaosu przy okazji zbliżających się wyborów parlamentarnych w Mołdawii.
Zatrzymani mieli przechodzić specjalne szkolenia w Serbii, która jest cichym sojusznikiem Putina. Prezydent Mołdawii Maia Sandu wprost oskarża o te działania Moskwę.
- Kreml wydaje setki milionów euro, żeby kupić setki tysięcy głosów na obu brzegach Dniestru i za granicą. Ludzie są codziennie odurzani kłamstwami. Setki osób dostają pieniądze, by wywoływać zamieszki, szerzyć przemoc i strach - powiedziała w przemówieniu Sandu.
Plan Kremla na uzyskanie wpływów w Mołdawii
Mołdawia wybierze parlament w niedzielę 28 września. Dziennikarze agencji prasowej Bloomberg ujawnili dokumenty przedstawiające tajną strategię Rosji wobec tego kraju.
Plan Kremla przewiduje:
- werbowanie obywateli Mołdawii za granicą, w tym w Rosji, do głosowania na prorosyjskie partie,
- organizowanie antyrządowych protestów i prowokacji, również z udziałem osób ze środowisk przestępczych,
- przeprowadzenie kampanii dezinformacyjnej w mediach społecznościowych,
- a także użycie kompromitujących materiałów wobec urzędników w celu destabilizacji procesu wyborczego.
Jednocześnie Kreml oskarża prezydent Maię Sandu o rozpętywanie antyrosyjskiej histerii. Moskwa już rozprzestrzenia fałszywe informacje, na przykład o rzekomo planowanym po wyborach desancie wojsk NATO.
George Soros jako straszak
Prokremlowskie partie w Mołdawii używają znanej choćby z Węgier zagrywki - oskarżeń o współpracę z amerykańskim miliarderem George'em Sorosem.
- Maia Sandu i jej rząd finansowany przez Sorosa próbują zastraszyć obywateli. Codziennie setki przeszukań i ataków na naszych polityków pokazują, że Maia Sandu i jej partia boją się wyników wyborów - stwierdził Igor Dodon, lider Partii Socjalistów Republiki Mołdawii.
Uznawana za najbiedniejsze państwo w Europie 2,5-milionowa Mołdawia to była republika radziecka. Dąży do integracji z Unią Europejską, ale dla Rosji jest zbyt ważna ze strategicznego punktu widzenia. Kreml chce utrzymać w niej swoje wpływy, by móc szachować Ukrainę od zachodu.
Władze Mołdawii wprost ostrzegają, że ich kraj może stać się dla Rosji punktem startowym dla wtargnięcia do obwodu odeskiego. W separatystycznym, prorosyjskim regionie Naddniestrza stacjonują przynajmniej 2 tysiące rosyjskich żołnierzy. Dochodzi do tego nawet 15 tysięcy żołnierzy sił lokalnych.
Europejscy przywódcy z wizytą w Kiszyniowie
W 2022 roku Mołdawia uzyskała status kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej. W ubiegłym roku rozpoczęła negocjacje akcesyjne. Europa, a w tym Polska, wprost wspiera prodemokratyczne i prozachodnie siły.
Pod koniec sierpnia z okazji Dnia Niepodległości Mołdawii do Kiszyniowa przyjechali ze wspólną wizytą Emmanuel Macron, Friedrich Merz i Donald Tusk, który swoje krótkie przemówienie wygłosił po rumuńsku.
- Przyszłość Mołdawii jest w Unii Europejskiej. Europa jest projektem pokojowym, a Mołdawia jest częścią tego projektu. Dbajcie o to, a my Polacy jesteśmy z wami - powiedział polski premier.
- Jeżeli dotychczas rządząca Partia Działania i Solidarności, która jest partią prezydent Mai Sandu, utraci władzę, to tak naprawdę nie ma żadnej alternatywy dla integracji europejskiej. Najprawdopodobniej ten proces po prostu zostanie zatrzymany - stwierdził Jakub Pieńkowski, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wynik najbliższych wyborów jest wielką niewiadomą. Sondaże dają siłom prozachodnim i prorosyjskim zbliżone poparcie. Liczyć ma się każdy głos.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters