Prokuratura umorzyła śledztwo, w którym badała, jak doszło do tego, że generał Michał Janiszewski, współtwórca Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, nie zasiadł na ławie oskarżonych za wprowadzenie stanu wojennego. Śledczy doszli do wniosku, że to zwykły błąd i brak skupienia prokuratora spowodowały, że uznał on Janiszewskiego za zmarłego, choć ten żył jeszcze niemal 10 lat od wniesienia aktu oskarżenia, a nawet w momencie ogłaszania wyroku.
Fakt pominięcia w akcie oskarżenia za wprowadzenie stanu wojennego generała Michała Janiszewskiego ujawniliśmy na łamach portalu tvn24.pl w kwietniu ubiegłego roku.
Ówczesny poseł opozycji Krzysztof Brejza złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, a sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Umorzył bez wymaganego aktu zgonu
Po około sześciu miesiącach śledztwa – 19 grudnia ubiegłego roku – prokurator Edyta Hraciuk-Tomecka umorzyła śledztwo. Redakcja tvn24.pl dysponuje uzasadnieniem tej decyzji.
Z jej ustaleń wynika, że generał Michał Janiszewski powinien zostać oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która 13 grudnia 1981 roku wprowadziła stan wojenny w Polsce. Nie stało się tak, gdyż prowadzący śledztwo i autor aktu oskarżenia prokurator Piotr Piątek uznał w 2007 roku, że generał Michał Janiszewski nie żyje. Choć ten zmarł dopiero w lutym 2016 roku, czyli w dziewięć lat później.
- Jeśli podejrzany umiera, to jego wątek wyłącza się do odrębnego postępowania. Następnie umarza się je na podstawie kopii aktu zgonu. To abecadło naszej profesji – tłumaczy tvn24.pl doświadczony oskarżyciel, prosząc o zachowanie anonimowości.
Gliwicka prokuratura nie znalazła żadnych dokumentów, na podstawie których prokurator Piotr Piątek uznał generała Michała Janiszewskiego za nieżyjącego. Ustaliła jedynie, że wyłączył jego sprawę do odrębnego postępowania w kwietniu 2007 roku, które trzy miesiące później umorzył.
Szefowa na wakacjach
Pracę prokuratora Piotra Piątka miała nadzorować naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach Ewa Koj.
"Z jej zeznań wynika, że nie zapoznała się z treścią postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci niektórych członków związku przestępczego, który wprowadził stan wojenny w Polsce, ponieważ w tym czasie przebywała na urlopie wypoczynkowym" – tak w uzasadnieniu swojego umorzenia napisała gliwicka prokurator Edyta Hraciuk-Tomecka.
Sama naczelnik Ewa Koj zorientowała się, że jej podwładny popełnił błąd dopiero w 2016 roku, gdy przygotowywała referat na rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Wówczas miała odkryć, że w aktach głównych nie ma aktu zgonu generała Michała Janiszewskiego.
Jak tłumaczyła w gliwickiej prokuraturze, "nie mogła już zmienić błędnego postanowienia o umorzeniu śledztwa, bowiem w chwili ujawnienia tej okoliczności wymieniony (generał Michał Janiszewski - red.) już nie żył". W efekcie nie zrobiła nic, poza "koleżeńską rozmową" z bratem prokuratora Piątka, Przemysławem. On również "wykonywał czynności" w śledztwie dotyczącym wprowadzenia stanu wojennego. We wrześniu 2006 roku awansował na stanowisko zastępcy prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
Jak zrelacjonował prokuratorom, rozmawiał o sprawie pominięcia generała Michała Janiszewskiego ze swoim bratem, ale już w 2016 roku. "Z wypowiedzi Piotra Piątka wynikało, że nie pamięta on dokładnie przyczyn i okoliczności postępowania w tym zakresie... Według Przemysława Piątka nikt nie naciskał na jego brata pod kątem umorzenia wątku generała Janiszewskiego" – napisała gliwicka śledcza w uzasadnieniu umorzenia.
Informacja "w ogóle nie dotarła do jego świadomości"
Z materiałów zebranych przez gliwicką prokuraturę wynika, że sam prokurator Piotr Piątek miał szansę naprawić swój błąd. Był obecny na sali sądowej, gdy w październiku 2008 roku generał Wojciech Jaruzelski krytykował postawiony mu akt oskarżenia, wytykając liczne błędy, m.in. uznanie za zmarłego generała Michała Janiszewskiego, choć ten jeszcze żył.
Co więcej, na sali oprócz Piotra Piątka była obecna wtedy jeszcze prokurator z pionu śledczego katowickiego Instytutu Pamięci Narodowej.
"Piotr Piątek zeznał również, że nie przypomina sobie, aby Wojciech Jaruzelski podczas przesłuchania przed sądem w Warszawie mówił, że generał Janiszewski żyje… Gdyby taka sytuacja dotarła do jego świadomości, wówczas podjąłby niezwłocznie czynności zmierzające do uchylenia błędnej decyzji o umorzeniu śledztwa – napisała prokurator Hraciuk-Tomecka.
Podobnie nie zarejestrowała tego, co mówił Jaruzelski, towarzysząca Piątkowi prokurator. Gliwicka śledcza tak to wytłumaczyła na ich korzyść:
"Nie można mówić o świadomym zaniechaniu. Brak jest jakichkolwiek dowodów przemawiających za tym, że prokurator Piotr Piątek przyjął do wiadomości okoliczności podawane przez Wojciecha Jaruzelskiego. Bardziej prawdopodobnym jest, że przez nieuwagę informacja ujawniona przez Wojciecha Jaruzelskiego w ogóle nie dotarła do jego świadomości. Wojciech Jaruzelski składał obszerne wyjaśnienia, czytając je z kartki, jego wypowiedź była długa i monotonna, trwała wiele godzin, więc jak najbardziej możliwym jest, że nie wszystkie jego wypowiedzi dotarły do świadomości prokuratora. Taką możliwość potwierdza również fakt, że na tej rozprawie wspólnie z prokuratorem Piotrem Piątkiem był obecny jeszcze drugi prokurator, z której zeznań wynika, iż ona również nie przypomina sobie tej wypowiedzi Jaruzelskiego".
Brak podstaw
Przesłuchiwany w Gliwicach prokurator Piotr Piątek niewiele pamiętał. Świadczą o tym fragmenty uzasadnienia o umorzeniu śledztwa: "Świadek zeznał, że próbował sobie przypomnieć całą sytuację, ale bezskutecznie. Piotr Piątek zeznał, że wydaje mu się, że musiał pomylić informacje o stanie zdrowia Michała Janiszewskiego z informacją o jego śmierci i pomyłka ta spowodowała, że wydał błędne postanowienie o umorzeniu śledztwa z uwagi na jego zgon". Przesłuchiwany przyznał, że jego decyzja była błędem. Zaprzeczył także, by ktokolwiek naciskał na niego, by podjął taką decyzję.
Gliwicka prokurator ostatecznie uznała, że "brak jest jakichkolwiek podstaw pozwalających na wysunięcie wniosku, iż było to w pełni świadome działanie prokuratora prowadzącego śledztwo, a tym bardziej że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej". Ostatecznie prokurator stwierdziła, że bardziej prawdopodobne jest, iż przyczyną jest "zwykły błąd, którego dopuścił się w trakcie prowadzonego postępowania i nieuwaga na rozprawie, na której wyjaśnienia składał Wojciech Jaruzelski".
Największy skandal
- Historia z wyeliminowaniem z ławy oskarżonych generała Michała Janiszewskiego to największy skandal związany z rozliczaniem komunizmu w wolnej Polsce – komentuje autor doniesienia do prokuratury i aktualny senator opozycji Krzysztof Brejza.
Zwraca uwagę, że generała Michała Janiszewskiego i Jarosława Kaczyńskiego łączy osoba Barbary Skrzypek, bliskiej współpracownicy prezesa PiS, znanej jako pani Basia. Generał Janiszewski był szefem kancelarii prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego do 21 grudnia 1990 roku. Następnego dnia funkcję szefa kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy objął Jarosław Kaczyński. Wraz z kancelarią "przejął" wówczas sekretarkę – Barbarę Skrzypek.
- To wyeliminowanie z ławy oskarżonych Janiszewskiego sprawia wrażenie, jakby ktoś nad nim trzymał parasol ochronny – mówi Brejza.
Jeden z czterech generałów
O znaczeniu generała Michała Janiszewskiego dla całej dekady lat 80. w Polsce mówił profesor Antoni Dudek z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
- Można go uznać za jedną z najważniejszych postaci. Był jednym z trzech najbliższych generałowi Jaruzelskiemu postaci. Wojskiem rządził generał Florian Siwicki, aparatem bezpieczeństwa generał Czesław Kiszczak, a faktyczną rolę premiera pełnił, jako szef Urzędu Rady Ministrów, Michał Janiszewski – tłumaczy profesor i były członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej.
Michał Janiszewski urodził się w 1926 roku w Poznaniu, w inteligenckiej rodzinie, jego ojciec był lekarzem. Od 1950 roku Janiszewski był członkiem PZPR oraz zawodowym żołnierzem. Najbliższym współpracownikiem generała Wojciecha Jaruzelskiego został w 1973 roku, obejmując funkcję szefa gabinetu Ministra Obrony Narodowej. W latach 80. pełnił funkcję szefa Urzędu Rady Ministrów, aż do końca istnienia PRL, gdy objął funkcję szefa Kancelarii Prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Ze skąpych zapisów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że ukończył liczne kursy wojskowe, w tym Wyższy Akademicki Kurs Łączności w ZSRR, w Leningradzie, trwający od września 1962 roku do lipca 1963 roku. W 1974 roku uzyskał tytuł doktora nauk wojskowych.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl