"Everest był, jest i będzie magnesem dla wielu osób"

Mount Everest
"Everest był, jest i będzie magnesem dla wielu osób"
Źródło: TVN24 BiS
Mount Everest, najwyższy szczyt Ziemi, przyciąga tłumy z całego świata. Teraz rozgrywa się u podnóży góry akcja ratunkowa. Uwięzieni przez zamieć śnieżną turyści mogą cierpieć na chorobę wysokościową. - Pierwsze objawy tej choroby, ale już takie ekstremalne, to wymioty - mówiła na antenie TVN BiS Miłka Raulin, zdobywczyni Korony Ziemi.

Po tybetańskiej stronie szczytu Mount Everest trwa akcja ratunkowa. Na pomoc czeka ponad 200 turystów uwięzionych przez zamieć śnieżną.

- Everest był, jest i będzie magnesem dla wielu osób, nie tylko tych, którzy chcą go zdobyć, ale też dla tych, którzy chcą na niego popatrzeć. Od strony tybetańskiej ta trasa do base campu jest dużo prostsza, dlatego że droga jest utwardzona - mówiła na antenie TVN24 BiS Miłka Raulin, zdobywczyni Korony Ziemi. Dodała, że można by podjechać prawie pod sam obóz samemu samochodem, ale rząd chiński wprowadził ograniczenia. Od pewnego miejsca jedzie się po prostu busem. Jak mówiła himalaistka, żeby tam się dostać, potrzebna jest lokalna agencja, która załatwia pozwolenia.

Zatłoczony Everest

Everest przyciąga coraz to więcej turystów, szlaki są zatłoczone. Obecna sytuacja z uwięzionymi osobami może skłonić chińskie i nepalskie władze do rozważenia pomysłu ograniczenia liczby turystów odwiedzających to miejsce. Bo w przypadki tragedii, ewakuacja i pomoc ogromnej liczbie osób jest bardzo trudna. - Sytuacje, chociażby taka jak ta, z gwałtowną śnieżycą, mogą jeszcze bardziej zagrozić bezpieczeństwu ludzi, którzy tam przybywają - tłumaczyła Miłka Raulin. - W tych górach może warto by było wprowadzić limity, ale to za to odpowiedzialny jest rząd - dodała.

- Bardzo dużą rolę odgrywają przewodnicy, to na nich spoczywa odpowiedzialność sprowadzenia grupy w takich ekstremalnych warunkach. Bo proszę brać pod uwagę to, że różnie ludzie reagują w takich sytuacjach, jak jest zamieć i nic nie widać, łatwo się zgubić, zwłaszcza w większej grupie - mówiła himalaistka.

Na wysokości około 5000 metrów, na jakiej utknęli turyści, może występować choroba wysokościowa. - Pierwsze objawy tej choroby, ale już takie ekstremalne, to wymioty, ból głowy. Z reguły początkowo jest to ból głowy, brak apetytu, nudności. Pierwszym odruchem, który powinien być ze strony przewodnika czy lidera grupy to jest po prostu zatrzymanie takiej osoby na takiej wysokości. Jeśli objawy nie miną, to trzeba schodzić na dół. Jeśli ktoś czuje, że pomagają mu leki, to warto je brać - mówiła. Dodała, że leki mają skutki uboczne - mogą powodować odwodnienie.

everest-dl
Miłka Raulin, zdobywczyni Korony Ziemi, mówi o sytuacji na Evereście
Źródło: TVN BiS
Czytaj także: