Nie żyje co najmniej jeden turysta, a ponad dwustu nadal jest uwięzionych przez zamieć śnieżną na wschodnich zboczach Mount Everestu w Tybecie - podała w poniedziałek wieczorem stacja BBC, powołując się na chińskie media państwowe.
Akcja ratunkowa trwa.
Akcja ratunkowa na Mount Evereście
Opady śniegu rozpoczęły się w piątek wieczorem i nasiliły w weekend. Przez zamieć śnieżną po tybetańskiej stronie szczytu Mount Everest utknęło kilkuset turystów, część z nich udało się już bezpiecznie sprowadzić. Ze względu na trudne warunki tymczasowo zamknięto popularne szlaki w tym regionie. Dokładna liczba uwięzionych przez zawieje turystów nie jest znana. Wcześniej media informowały, że mogło się tam znajdować nawet tysiąc osób.
Według informacji podanych przez chińską telewizję publiczną CCTV, 350 turystów udało się bezpiecznie sprowadzić do małej miejscowości Qudang, a ponad 200 czeka na pomoc. W akcji ratunkowej, oprócz ekip ratowniczych, brała udział miejscowa ludność. Usuwała śnieg blokujący dostęp do obszaru na wysokości ponad 4,9 tysiąca metrów nad poziomem morza.
"Hipotermia była realnym zagrożeniem"
- W górach było bardzo mokro i zimno, a hipotermia była realnym zagrożeniem - relacjonował Chen Geshuang, członek 10-osobowej grupy trekkingowej, która dotarła do miejscowości Qudang. - W tym roku pogoda nie jest normalna. Przewodnik powiedział, że nigdy nie spotkał się z taką aurą w październiku. Wszystko wydarzyło się tak nagle - mówił Geshuang.
To nie była pierwsza taka wyprawa 29-latka w wysokie góry. - Cała nasza grupa to doświadczeni piechurzy, ale ta zamieć była nie do zniesienia. Mam ogromne szczęście, że udało mi się wydostać - przyznał w rozmowie ze stacją BBC.
Jego grupa miała opuścić góry 11 października. Kiedy Chen Geshuang sprawdzał prognozę pogody, zamieć śnieżna miała nadejść 4 października, a następnego dnia miało się przejaśnić. Jednak w nocy zamieć się nasiliła. Ich przewodnik pomagał w odśnieżaniu namiotów i kopaniu rowów wokół nich, aby zapobiec zawaleniu. - Kiedy obudziliśmy się następnego ranka, śnieg miał już około metra głębokości - wspominał Chen. Dodał, że wtedy grupa zdecydowała się zawrócić. W sobotę spędzili prawie sześć godzin na powrotnym marszu. Ścieżka była zasypana głębokim śniegiem.
- Codziennie padał śnieg - relacjonował inny uczestnik wyprawy, Eric Wen. Jego grupa, licząca 18 osób, zrezygnowała z dalszej wędrówki, zaniepokojona ciągłymi opadami śniegu. - Mieliśmy tylko kilka namiotów. Prawie nie spaliśmy. Śnieg padał zbyt mocno - mówił Wen. Dodał, że grupa musiała odśnieżać namioty co 10 minut. - W przeciwnym razie zawaliłyby się - relacjonował.
Szczyt sezonu
W tym tygodniu setki turystów odwiedziły odległą dolinę Kharta, prowadzącą do wschodniej ściany Kangshung na Mount Evereście, korzystając z ośmiodniowego święta narodowego w Chinach, zwanego Złotym Tygodniem.
Północna ściana Mount Everestu, ze względu na łatwy dojazd utwardzoną drogą, regularnie przyciąga wielu turystów. Na październik przypada szczyt sezonu - wtedy niebo się przejaśnia wraz z końcem indyjskiej pory deszczowej.
Po drugiej stronie granicy, w Nepalu, co najmniej 47 osób zginęło od piątku na skutek osunięć ziemi i ulewnych deszczy, które zalewały drogi i zrywały mosty na rzekach. Weekendowe ulewne deszcze zbiegły się w czasie z końcem pory monsunowej w Nepalu, która trwa zwykle od czerwca do połowy września.
Autorka/Autor: Damian Dziugieł, ast, tas, anw/lulu, akw
Źródło: Reuters, BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters