Idą zmiany w pogodzie. Subtelnie sygnalizują to dymy elektrowni Siekierki w Warszawie. W Europie Środkowej, ściśniętej przez mroźny wyż, coś się zmienia. Choć mróz jest jeszcze silny, dziś rano do -17 st. w Zamościu, to dni przenikliwego zimna są policzone.
Dymy z wysokich kominów nad Warszawą ścielą się w charakterystyczny sposób. Kłębią się z wiatrem wzdłuż ściśle określonego wąskiego toru. Nie szybują w górę, nie rozmywają, nie kłębią jak chmura burzowa. Tylko zgodnie z silnym strumieniem powietrza pędzą bez sprzeciwu na północny-zachód. Sam kształt dymu jest typowy dla wyżu, "podinwersyjny", o czym za chwilę. Ale na uwagę zasługuje wiatr, który ten dym pcha! Przy powierzchni ziemi wieje ze wschodu, ale już nieco wyżej z południowego-wschodu, narzucając dymowi kierunek. Czy to koniec zimnej cyrkulacji północno-wschodniej? Wyższy komin Siekierek ma 200 metrów, a na tej wysokości wiatr wieje z konkretną prędkością 40-50 km/h. Przy powierzchni ziemi takie wartości mogą osiągać porywy. Skąd ten porywisty wiatr w wyżu?
Widać przedwiośnie?
Polska wciąż znajduje się pod wpływem potężnego układu wyżowego Erika znad Skandynawii. Ale od południowego-zachodu rozpycha się mocno niż Pierre z centrum nad Atlantykiem, w pobliżu Madery. Wciskanie się niżu w obszar wpływów Eriki zwiększa gradient baryczny nad środkową Europą, co skutkuje zwiększoną prędkością przemieszczania się mas powietrza, tym samym wiatru. Niż ten będzie wędrował na północ wpływając na przebudowę pola barycznego w Europie. I chociaż wyż będzie kształtował pogodę u nas jeszcze wiele dni, to jego centrum ma w przyszłym tygodniu przemieszczać się na południe, w stronę Polski i dalej Bałkanów. Niż Pierre oraz inne cyklony znad północnego Atlantyku zepchną wyż daleko na południe i zmuszą do współpracy z nimi w ściąganiu cieplejszego powietrza z południa. Mróz zostanie nad Rosją. Jeśli ten scenariusz się potwierdzi, a widać go w modelach już od jakiegoś czasu, to po 20 lutym zapachnie przedwiośniem. Ale na razie bez szczegółów.
Inwersja temperatury
Wracając do naszych podinwersyjnych dymów. Rano w Warszawie było -10 st., natomiast na wysokości 500 m było cieplej, jakieś -5 st. C. Taka temperatura utrzymuje się stabilnie do wysokości około 1600 m., by potem spadać z wysokością. To odwrócenie temperatury, czyli zamiast spadku wzrost temperatury z wysokością to inwersja, typowa dla wyżu. Pięknie było ją widać rano w Jeleniej Górze na Dolnym Śląsku leżącej na wysokości 340 m n.p.m. Temperatura wynosiła 0 st. C, podczas gdy we Wrocławiu w dolinie Odry było -5 st. C. Od wysokości Śnieżki (ponad 1600 m n.p.m.) natomiast temperatura już spadała, wynosiła w szczytowych partiach Karkonoszy około -8 st. C.
Mróz przy ziemi
W potężnym wyżu powietrze w troposferze (warstwie o grubości w zimie około 10 km) osiada do wysokości 1000-500 m nad gruntem i nagrzewa się. Górne warstwy powietrza przemieszczając się w dół sprężają się, więc ich temperatura wzrasta. Wtedy właśnie na średnich wysokościach troposfery powstaje warstwa powietrza cieplejszego niż powietrza poniżej i powyżej. Dziś rano ta warstwa nad Warszawą utrzymywała się od 300 m do 3000 m wysokości. W takiej sytuacji przy ziemi wolno sunie największy mróz.
Chmury, albo dym
Ruchom osiadającym w wyżu często towarzyszy cienka, jednolita warstwa szarych chmur zawieszona nisko nad naszymi głowami. Gdy nie ma chmur to kształt dymu mówi nam co się właśnie dzieje w atmosferze. Dymy blokowane przez osiadanie powietrza "kładą się" prawie równoległe do ziemi. Powyżej komina bowiem zalega warstwa inwersji.
Autor: Arleta Unton - Pyziołek / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Ryszard Pułaski, TVN24