Aleksandra Korulczyk, niegdyś mistrzyni Polski w winderfingu, wygrała triathlon na Cyprze trzy miesiące po porodzie. Zawody ukończyła z czasem 2:44:55. W noc poprzedzającą wyścig nie chciała stanąć na starcie, żeby "nie zrobić z siebie pośmiewiska".
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Aleksandra Korulczyk zawsze coś trenowała. Najpierw pływanie, potem windsurfing (w którym wygrała mistrzostwa Polski), a od ukończenia studiów bieganie i triathlon. - Sport ten zawładnął moim sercem w 100 proc. - opowiada Ola.
Skąd pomysł na start?
Ola od zawsze była aktywna. W ciąży biegała i jeździła na rowerze, za zgodą lekarza prowadzącego. Po pierwszym bieganiu po porodzie stwierdziła, że jej forma nie jest tak zła. Postanowiła wystartować w triathlonie na dystansie olimpijskim, żeby się sprawdzić. Natomiast psychicznie był to dla niej powrót do wolności. - Całą ciążę słyszałam, że mi czegoś nie wolno, żebym przestała biegać, a sport to mój sposób na życie. Bez niego nie jestem sobą - mówi nasza bohaterka.
Plan na start
- Początkowy plan na triathlon był taki, żeby go ukończyć. Jednak moje sportowe korzenie i ambicje krzyczały żeby zrobić go poniżej 3 godzin. To będzie fajny wynik, jak na świeżo upieczoną mamę - myślała.
Cypr wydawał się idealną lokalizacją.
- Razem z mężem jesteśmy mocno związani z tym miejscem, moi rodzice tam mieszkają, tam się zaręczyliśmy, tam też wzięliśmy ślub i tam też zadebiutowaliśmy w triathlonie - mówi.
"Po co ty tam jedziesz dziewczyno"
W dniu zawodów chciała się wycofać. Niemal nieprzespana noc, m.in. ze względu na nocne karmienie córki, ogólne osłabienie organizmu wynikające z niedawnego porodu i diametralnej zmiany w życiu, jaką jest pojawienie się dziecka na świecie oraz modyfikacja codziennego menu przed zawodami zrobiły swoje. Zamiast czuć się silna, była bardzo zmęczona.
"Po co ty tam jedziesz dziewczyno, tylko pośmiewisko z siebie zrobisz”, myślała na kilka godzin przed startem.
Postanowiła jednak spróbować, bo konsekwencja leży w jej naturze.
Zawody
Pierwszy etap - pływanie, poszedł Oli znakomicie. Pewnie dlatego, że sporty wodne to jej dawna pasja. Chociaż, jak sama przyznaje, była zaskoczona z dobrego rezultatu, w końcu ze względów bezpieczeństwa całą ciążę nie trenowała rąk.
- Nie żebym dobrze pływała, ale Cypryjczycy chyba nie umieją pływać. Panowie i Panie przyodziani w najlepszej jakości pianki dawali się wyprzedzać świeżo upieczonej mamie. Nie dziwiłabym się, gdyby nie to, że nigdy nie czułam się tak słaba w pływaniu, jak teraz po ciąży - opowiada.
Podczas drugiego etapu - rowerowego - trzymała dobre tempo. Jechała ze średnią prędkością 30 km/h. Wyprzedziła ją tylko jedna zawodniczka, która po jakimś czasie odpadła.
Na ostatnim, biegowym etapie poruszała się ze średnią prędkością 5:30 min/km. Na metę dobiegła z czasem 2:44:55. Była pierwsza w swojej kategorii wiekowej wśród amatorów.
- Jestem z siebie naprawdę dumna. Nie spodziewałam się takiej mocy i siły podczas całego wydarzenia - mówi Ola.
Skąd taki wynik?
Wraz z mężem prowadzi własną firmę (szkołę narciarsko-snowboardową) dzięki czemu ma czas na trenowanie wszystkich trzech konkurencji.
- Triathlon wymaga wytrzymałości i bycia dobrym w każdej z dyscyplin. Ja uważam że jestem przeciętna w każdej dyscyplinie, dlatego mam dobre końcowe wyniki - twierdzi Ola.
- Jestem mamą, żoną, triathlonistką. Młodzieńcze marzenia do zdobywania medali i pucharów pozostały - mówi. To napędza ją do działania.
Wciąż trenuje i ma apetyt na więcej. We wrześniu, jeśli sprawy rodzinne na to pozwolą, wystartuje w kolejnym triathlonie, a w następnym roku marzy, żeby zawody kończyć z czasem 02:30. Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć jej powodzenia.
Autor: mar/mk / Źródło: TVN Meteo Active