Jest hokej na lodzie, hokej na trawie i unihokej - czemu w takim razie nie spróbować zagrać w hokeja pod wodą? Taki pomysł od czterech lat realizuje Robert Moroń, twórca siemianowickiej drużyny „Waleni”.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Początkowo próbował wymyślić jakąś grę dla ratowników, którzy przychodzili na basen po kursie. Gra w piłkę wodną nie sprawiała im przyjemności, dlatego postanowił przeszukać internet w poszukiwaniu inspiracji. Tak trafił na podwodny hokej. Choć początki były trudne, coraz więcej ludzi interesowało się zajęciami. Za pierwsze kije posłużyły wystrugane sztachety, grali krążkiem do hokeja na lodzie, a bramkę tworzyły dwa obciążniki z linką.
- Ludzi przychodziło jednak coraz więcej, trzeba było zbudować profesjonalny zespół i postarać się o sprzęt – powiedział szef klubu, Robert Moroń.
Profesjonalny zespół
Sytuacja bardzo się zmieniła od tamtego czasu. Teraz zespół gra nowoczesnym sprzętem. Komplet kijów dla jednego gracza kosztuje około 1500 złotych, a specjalny krążek dodatkowe 180 złotych.
- Turniej w Londynie będzie pierwszym wspólnym wyjazdem zawodników z różnych klubów. Jako siemianowicka drużyna grywamy z zagranicznymi rywalami. Na początku maja w turnieju w Czeskich Budziejowicach zajęliśmy dziewiąte miejsce na 15 zespołów – dodał zawodnik siemianowickiego klubu Paweł Tomalik, podkreślając, że kiedy zaczął treningi, znajomi w ogóle nie wierzyli w istnienie podwodnej odmiany hokeja.
Zasady gry
W Polsce gra regularnie siedem drużyn i rozgrywane są wyłącznie turnieje. Natomiast w innych krajach, na przykład we Francji, funkcjonują rozgrywki ligowe. Mecz trwa 30 minut z trzyminutową przerwą. Każda drużyna liczy 10 zawodników, ale w wodzie w tym samym czasie jest tylko sześciu.
- W grze ważne jest, by być jak najczęściej pod woda. Jeżeli zawodnik zostanie do ostatnich resztek powietrza w płucach, potem musi zregenerować oddech, a to zabiera czas. Lepiej po 30–50 sekundach wypłynąć i z powrotem się zanurzyć, by pomóc zespołowi – zauważył Moroń.
Zasady są proste. Chodzi o umieszczenie w rynience metalowej bramki pomarańczowego krążka za pomocą krótkiego kija. Krążek waży do dwóch kilogramów, ale niektórzy zawodnicy są w stanie podrzucić go na wysokość dwóch metrów. Basen do gry musi mieć przynajmniej 180 cm głębokości i 300 m kwadratowych powierzchni. Rozgrywki pilnują sędziowie przebywający zarówno w wodzie, jak i przy strefach zmian.
- Próby zatrzymania rywala poprzez ściągniecie mu kąpielówek raczej się nie zdarzają. Jednak często dochodzi do zalania wodą maski - powiedział zawodnik „Waleni”.
Trening w stuletnim basenie
Drużyna trenuje na siemianowickim basenie oddanym do użytku w 1908 roku. Trening rozpoczyna się 20-minutowym pływaniem, potem przychodzi czas na grę i ćwiczenia wariantów, takich jak obrona, rozgrywanie rzutów wolnych czy wyjście z narożnika basenu.
- Początki nie są najłatwiejsze. Najważniejsza jest umiejętność radzenia sobie pod wodą w sprzęcie. Rywalowi można wyrządzić dużą krzywdę, co oczywiście jest karane przez sędziego. Trzeba bardzo uważać, by nikogo nie uderzyć krążkiem, zwłaszcza w twarz, bo to może być naprawdę niebezpieczne. Kopnięcia czy uderzenia łokciem też mogą spowodować urazy – dodał zawodnik klubu Paweł Tomalik, powołany do kadry Polski na majowy turniej w Londynie.
Walenie frele
W siemianowickim klubie grają także kobiety. Ich nazwa „Walenie frele”, pochodzi od śląskiego słowa frela, czyli dziewczyna. - Kiedy byłam na kursie ratownika, koledzy zaczęli się interesować tym sportem i zaprosili mnie do gry. Długo byłam najmłodsza w grupie. Jeżeli człowiek nauczy się pływania pod wodą, gra nie jest trudna. Na pewno poprawia wydolność płuc, a dla ratownika to bardzo ważne - zaznaczyła Wiktoria Hałas. - Jest to dość kontaktowy sport, wszyscy w wodzie staramy się dopłynąć do jednego, małego krążka - Jak poszłam do nowej szkoły, wszyscy się dziwili. Nie słyszeli o takiej grze - dodała jej koleżanka z drużyny i również ratowniczka Katarzyna Kierkowska
Autor: ab/map / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP