Bieg bez mety, czyli ultramaraton który nie wyszedł

Końcówka biegu - na dole widać Wierchomlę

Potykam się o własne nogi, oczy na zapałki, ale jak zaczyna się zbieg, gnamy z Łyskiem jak szaleni. "Kawy, chociaż malutkiej filiżanki kawy... królestwo za kawę!". I chociaż opanowuję zmęczenie, tym razem bieg nie kończy się euforią przed metą. Tym razem mety w ogóle ma.

- Czy to jest bar albo coś takiego? - Tak, a o co chodzi? - Kawa! Potrzebuję kawy! Bardzo proszę, zapłacę!

Problemy

Wyjazd na Festiwal Biegowy w Krynicy zaczyna się niewinnie i jak zwykle: wyjazd z Warszawy, wieczorna droga... Ale tu już coś zaczyna się psuć. No bo niby wszystko normalnie, niczego nie brakuje, pies grzeczny, droga dobra, nic szczególnego. Ale Lista Przebojów Trójki nie idzie. To znaczy idzie, ale nie da się jej słuchać w aucie, bo szumi, aż w końcu zanika nam ta Trójka zupełnie. Nic to, słuchamy płyt.

Drugi zwiastun zła jest jest już rano. Jadę na punkt, z którego ruszają autobusy, autem i nagle ulewa. "Jeeejku. Nie. Może by zawrócić? Łóżeczko takie cieplutkie, można przecież pobiec sobie na 34..." - myślę. I prawie płaczę, że jadę na ten start. Zerkam jeszcze na termometr, a tam 12 stopni. "Przecież ja się na to nie przygotowałam do cholery... zmarznę!". Jakoś to wszystko mi zupełnie nie leży, ale jadę. Na szczęście po chwili przestaje lać.

Potem na starcie naszej 64-kilometrowej trasy jest małe spięcie o wucet ("Te tojtoje nie są dla was, tylko dla ludzi z Krynicy. Wy musicie iść tam do kolejki", a kolejka: 10 minut i ani metra do przodu...) i test kamery. Tu kolejny "zonk". Ktoś (ja?!) zostawił ją w aucie włączoną na noc i teraz w baterii jest ZERO. Pięknie. Filmu nie będzie.

Start

Początek na szczęście jest już całkiem dobry. Układam sobie w głowie, żeby z powodu krótkiej nocy i kilku mało sprzyjających okoliczności przed startem (m.in. braku kawy), nie gnać i biec tylko dla przyjemności. I dla psa - dawno już nie biegał długich dystansów i teraz aż rwie się do startu. Gdy ustawiamy się z tyłu, jak zwykle urządza swój pseudohaskowy koncert - wyje, szczeka, jęczy i śpiewa. Biec zaczynamy równo o ósmej.

Profil trasy ultramaratonu na 64 kmFestiwal Biegowy

Jest miło, bo pierwsze kilometry to odcinek od domu wypoczynkowego Perła Południa w stronę Radziejowej. To miejsce, gdzie jako dziecko jeździłam z bratem, mamą i babcią na wakacje. Odżywają wspomnienia: Perła, Jantar, potem ścieżka w górę... o, tu kiedyś rósł łubin, a tam chodziliśmy z babcią na trawkę, a tu wpadłam w krowiego placka... no dobra, to ostatnie wspomnienie próbuję wymazać. Biegnie się dobrze, pod górę podchodzimy sprawnie, jest git.

Widoki na trasie były piękne

Łączenie z bazą

Do południa wymieniamy SMS-y z bazą - tam na dole, w samo południe w biegu na 34 kilometry startuje mój mężczyzna i przyjaciółka Kasia. Przekazuję im dane: najpierw, że przemarzłam na starcie i żeby ubrali się w koszulki z długim rękawem, a potem, że jednak "na krótko", bo słońce przygrzewa. Oni zdają relację z porannej owsianki. Nasze trasy pokrywają się (dołączają się do naszej trasy w Piwnicznej i do mety oba biegi lecą razem), ale nie ma szans na spotkanie. Żeby się udało, pierwszy, 30-kilometrowy odcinek musiałabym pokonać w cztery godziny. Na teraz to dla mnie za szybko, szkoda.

Owce na trasie

Ale są plusy: dzięki temu, że nie gnam, mogę zatrzymać się na punkcie żywieniowym na Przehybie, spokojnie napoić i nakarmić psa Łyska i siebie, odpocząć chwilę, pogadać z ludźmi. Gdy już znów biegniemy, oczy mi się zamykają, zaczynam się potykać o własne nogi. Nie było kawy rano, to teraz nie ma energii. Na domiar złego nie wzięłam żeli... Niedobrze.

Łysek z tyłu

Energia pojawia się dopiero po kilku kilometrach, gdy jest już z górki do Piwnicznej. Lecimy wtedy z Łyskiem z prędkością światła i dogadujemy się doskonale! Drogi usłane są kamieniami, dlatego nie pozwalam psu biec przodem. Gdybyśmy tak się ustawili, on ograniczałby mi pole widzenia, na pewno zaraz skończyłoby się to wywrotką. Na prowadzenie wysuwam się ja, Łyska zaganiam do tyłu, żeby biegł po moich śladach. I świetnie się to sprawdza! Pies nie wyprzedza, trzyma tempo, jest grzeczny jak nigdy. Gnamy i wyprzedzamy tak wszystkich. Zaraz potem zaczynają się płyty, asfalt i po kilku kilometrach jesteśmy już w Piwnicznej. Tam znów punkt z jedzeniem i spotkania.

Jeden kolega wyraźnie ma problemy z kolanami. Pobolewają go po zewnętrznej stronie. - Rozmasuj sobie pasma biodrowo-piszczelowe. Butelką chociaż, czymkolwiek, może pomoże. Rozciągnij - radzę. Chłopak na początku nie dowierza, ale potem idzie i faktycznie próbuje tą butelką trochę sobie pomóc. Wszystko z uśmiechem, bez miny cierpiętnika. Po chwili rusza w dalszą trasę. A my z Łyskiem mamy jeszcze spotkanie z panią, która chce koniecznie zrobić sobie fotkę z psem. Ja wymieniam wrażenia z siedzącym nieopodal Krzyśkiem. - Nie mam energii zupełnie, kawy bym się napiła - żalę się, chociaż nie mam tego w zwyczaju. Ta kawa nie chce wyjść mi z głowy. - Rozumiem, ja też jestem kawoszem - kiwa głową. I rzuca mi żel. - To na brak sił - mówi. Dziękuję mu i ruszamy. Nie wiem jeszcze, że już za następną górką spełni się moje kawowe marzenie.

Kawa

Po tym, jak udaje się podejść pod - wydaje się, że całkiem pionową - górkę, a potem zbiec, na horyzoncie zaczyna majaczyć mi jakaś grupa ludzi i chyba jakiś neon browaru. "Bar! To musi być bar!" - myślę z radością. A jeżeli na zewnątrz są ludzie przy stoilikach, to znaczy, że jest czynny!

- Czy to jest bar albo coś takiego? - pytam. - Tak, a o co chodzi? - odpowiada zaskoczona pani z baru. - Kawa! Potrzebuję kawy! Bardzo proszę, zapłacę! - Mamy kawę... - To ja poproszę bardzo pilnie i bardzo szybko kawę. Z mlekiem. - Zrobię, ale to nie będzie szybko... - Ile?! - 2 minuty... - Dobrze, dobrze! Poproszę! - Proszę sobie usiąść i odpocząć. A tu jest woda dla psa... - odpowiada pani. Głupio mi, że tak prosto z mostu i może nie do końca grzeczne na początku. Uśmiecham się i bardzo grzecznie dziękuję za troskę. Zaraz potem siedzę już przy stole i sączę kawę. Jeżeli mam biec jeszcze 30 kilometrów, to muszę być przytomna. W międzyczasie mija nas Krzysiek, który z Piwnicznej ruszył trochę po nas. Machamy sobie tylko z oddali.

- Mieszkamy tu na przeciwko, jesteśmy na wakacjach, jeździmy tu od siedmiu lat - zagaduje tymczasem kobieta, która siedzi przy stole i kibicuje. - Tu przebiegło już bardzo dużo ludzi! - mówi. Razem ze znajomymi co roku siedzi tu i zagrzewa do walki. - Ile was wystartowało? Kilkaset? - pyta młody chłopak, syn mojej kawowej wybawczyni. W pośpiechu przeliczam, wychodzi mi, że ponad 1,5 tys. biegaczy. Chłopak jest mocno zaskoczony.

Po kilku minutach rozmowy muszę się żegnać, bo na nas czas. Dziękuję za kawę i razem z Łyskiem ruszamy w dalszą drogę pod górę.

Krzyży było po drodze kilka

Pod białą kapliczką

Drugie podejście za Piwniczną nie jest już tak strome jak pierwsze. Albo to przez kawę idzie mi się lżej. Podziwiam widoki cudownie oświetlonych gór i uśmiecham się do ludzi z którymi się mijam. Co jakiś czas przy drodze pojawiają się kapliczki. Pamiętam podobne z dzieciństwa w Beskidzie Sądeckim - wtedy, zmęczeni drogą, czasem siadaliśmy na kamieniach, a potem zaglądaliśmy do środka przez malutkie okienka. Teraz przy jednej z takich kapliczek - tym razem śnieżnobiałej - z daleka widzę klęczącego człowieka. Chłopak, który idzie przede mną, zagaduje go, ale ten odmachuje ręką, że wszystko OK, więc biegacz leci dalej. Mi coś nie pasuje.

- Nie mów, że wszystko okej, bo nie jest okej. Co się dzieje i jak mogę ci pomóc? - pytam od razu. - Nie no, nic mi nie jest, tylko wymiotuję od jakiegoś czasu, ale zaraz mi przejdzie. Tylko nic nie mogę zjeść, bo zaraz zwracam...

"Dzwoń, nie ma na co czekać!"

Po krótkiej rozmowie widzę, że sytuacja jest... słaba. Kolega problemy z żołądkiem ma od jakichś 20 km. Mimo to chce kontynuować i dość do punktu w Wierchomli, który oddalony jest o 7 km od miejca, gdzie się znajdujemy. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy z Łyskiem zostawili tego chłopaka teraz samego. Chociaż on sam nalega, żebyśmy sobie szli bez niego. - Daj spokój, i tak słabo mi się biegło - mówię mu na odczepne i zakotwiczamy się z psem obok. Potem jeszcze kolega podejmuje krótką walkę ze swoim organizmem i kawałek przechodzi, ale po chwili znów zwija się w pół, siada, a po chwili już leży. - Dzwoń, nie ma na co czekać! - mówi biegacz, który właśnie przechodzi obok. "OK, czyli to już ten moment" - zgadzam się i wyciągam telefon. Krótka rozmowa z GOPR-owcami, opisanie objawów, naszej pozycji i już chłopaki jadą nam z pomocą.

A my czekamy i gadamy. O wszystkim: bieganiu z psem, o motywacji, o tym, że kolega ma się w ogóle nie przejmować tym, że nie skończy. Bo się przejmuje - z jego ust pada "mięczak" i inne epitety, które wysyła pod swoim adresem. 50 tysięcy razy powtarzam mu, że "czasem tak jest i już" i że nie ma na to wpływu, że żołądek strajkuje. Opowiadam historię z zapiekankami ze stacji, które kilka razy załatwiły mnie na biegach. Łysek, który kładzie się obok, tym razem już nie piszczy, nie skomle, że za długo siedzimy, ani nie tarza się w trawie jak głupek. Leży dostojnie i przygląda się całej sytuacji z powagą i spokojem. Ja oddaję jeszcze choremu chłopakowi folię NRC, którą noszę w plecaku na wszelki wypadek, i każę mu się okrywać za każdym razem, gdy tylko gdzieś zaczyna mu spadać z ramion. - Gorzej niż w domu - żartuje, ale słucha poleceń.

Bez szans na limit

Gdy przyjeżdża GOPR, już wiem, że na punkt w Wierchomli w limicie nie zdążę (na naszej trasie kilka jest takich punktów, na które dotrzeć musimy w odpowiednim czasie, w Wierchomli jest to osiem godzin). Jeszcze na chwilę uwierzę, że się uda ("Zdążysz, zdążysz, to blisko już, dawaj!" - zachęcają ratownicy), ale gdzieś po trzech kilometrach spotykam Rysia i Grzesia, którzy swoimi wyliczeniami (5 km w 22 minuty) sprowadzają mnie na ziemię. I to nawet dobre - wiemy, że nie zdążymy, więc od tej pory idziemy już razem, wesoło gawędząc i ciesząc się widokami. Jest gorąco, pięknie, a przed nami już nic pod górę. Cieszymy się, jak możemy z kilometrów, jakie zostały do naszej "mety" na 41. kilometrze.

Gdy docieramy do asfaltu, wstępujemy jeszcze do sklepu na picie i dalej spokojnie spacerujemy do punktu. Zaraz potem za nami pojawia się quad, który zamyka zawody.

Quad dogonił nas na ostatnich metrach przed punktem

Idziemy całą szerokością drogi, wesoło rozmawiamy, żartujemy. Jako ostatnią rzecz przed "metą" robię tradycyjne pĄpki, a zaraz potem przed nami jak spod ziemi wyrasta sędzia z wystawioną do góry ręką z czerwoną kartką - taką samą, jakie mają sędziowie na meczach. - Muszę zabrać wasze numery - mówi ostro. Uśmiechamy się znów i nie oddajemy ich bez walki - robimy sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Po chwili oficjalnie kończymy nasz bieg.

Sędzia czekał na biegowe niedobitki

A tak wyglądały pĄpki po Półmaratonie Praskim w Warszawie:

Półmaraton Praski 2015
Półmaraton Praski 2015

Autor: Katarzyna Karpa (k.karpa@tvn.pl)

Pozostałe wiadomości

Na przeważającym obszarze Polski obowiązują ostrzeżenia Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. W niektórych regionach ma intensywnie padać śnieg, a w wielu miejscach do godzin porannych w piątek drogi będą śliskie. Innym pogodowym zagrożeniem jest silny wiatr, który w Tatrach może rozpędzać się do 150 kilometrów na godzinę.

Niebezpieczna pogoda. Trzy różne ostrzeżenia IMGW

Niebezpieczna pogoda. Trzy różne ostrzeżenia IMGW

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

W licznych regionach Polski już zrobiło się biało, a kolejne opady śniegu nadchodzą. W nocy z czwartku na piątek obficie będzie padać na południu, południowym wschodzie i wschodzie kraju. W niektórych miejscach może dosypać ponad 10 centymetrów śniegu.

Następny śnieżny front. W nocy mocno sypnie

Następny śnieżny front. W nocy mocno sypnie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Noc z czwartku na piątek w całej Polsce będzie mroźna. Czekają nas też opady śniegu, w kilku regionach kraju obfite. Za dnia również będzie sypać.

Będzie nawet 5 stopni mrozu

Będzie nawet 5 stopni mrozu

Źródło:
tvnmeteo.pl

Weekend przyniesie opady śniegu, które w części kraju przechodzić będą w deszcz ze śniegiem i deszcz. Miejscami będą one marznące, przez co zrobi się bardzo ślisko. Nowy tydzień zafunduje nam ocieplenie i wzrost temperatury do około 10 stopni.

Wir niżowy Renate przyniesie kolejne obfite opady śniegu. Potem przyjdzie duże ocieplenie

Wir niżowy Renate przyniesie kolejne obfite opady śniegu. Potem przyjdzie duże ocieplenie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Zima zagościła w wielu regionach kraju. W Koszalinie w czwartek rano leżało tyle śniegu, ile na Kasprowym Wierchu. Niektórzy narzekają na trudne warunki na drogach i mówią, że to za wcześnie, inni cieszą się z bajkowych widoków. Na Kontakt24 otrzymujemy zdjęcia i nagrania z miejscowości, w których zrobiło się biało.

W Koszalinie tyle śniegu, co na Kasprowym Wierchu. Pokazujecie, gdzie spadł śnieg

W Koszalinie tyle śniegu, co na Kasprowym Wierchu. Pokazujecie, gdzie spadł śnieg

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt24, tvnmeteo.pl

Paraliż komunikacyjny, przerwy w dostawie energii elektrycznej oraz w działaniu sieci komórkowych to skutki śnieżyc, które w czwartek przeszły przez Finlandię. Prądu zostało pozbawionych nawet 80 tysięcy odbiorców.

Atak zimy. 80 tysięcy odbiorców bez prądu, nie jeżdżą pociągi

Atak zimy. 80 tysięcy odbiorców bez prądu, nie jeżdżą pociągi

Źródło:
PAP

Intensywne opady śniegu spowodowały w czwartek duże opóźnienia na paryskim lotnisku Roissy-Charles-de-Gaulle. Przewoźników poproszono o odwołanie 10 procent zaplanowanych na czwartek połączeń - poinformowała agencja AFP.

Duże utrudnienia na paryskim lotnisku. Przez śnieg

Duże utrudnienia na paryskim lotnisku. Przez śnieg

Źródło:
PAP, meteofrance.com, tvnmeteo.pl

Śnieg ostatniej nocy i w czwartek zasypał Irlandię. Warunki na drogach znacznie się pogorszyły. Synoptycy teraz ostrzegają przed mrozem, a na horyzoncie widać ulewne opady deszczu i wichury.

Zasypało Irlandię. Teraz idą na nią ulewy i wichury

Zasypało Irlandię. Teraz idą na nią ulewy i wichury

Źródło:
ENEX, The Irish Times, tvnmeteo.pl

Alert RCB w związku silnym wiatrem otrzymały w czwartek osoby przebywające na terenie powiatu tatrzańskiego. Eksperci przypominają, jak się zachowywać, kiedy mocno wieje.

Alert RCB dla części Małopolski. "Zachowaj ostrożność"

Alert RCB dla części Małopolski. "Zachowaj ostrożność"

Źródło:
RCB, tvnmeteo.pl

W kilkudziesięciu departamentach Francji obowiązują pomarańczowe ostrzeżenia przed śniegiem, marznącymi opadami i silnym wiatrem. Władze apelują do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności.

Atak zimy i porywistego wiatru. Prawie cały kraj objęty alarmami

Atak zimy i porywistego wiatru. Prawie cały kraj objęty alarmami

Źródło:
ENEX, Meteo France, connexionfrance.com

W nocy ze środy na czwartek doszło do kolejnej erupcji wulkanu na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej Islandii. Wybuch poprzedziła seria niewielkich trzęsień ziemi. W związku z erupcją wprowadzono stan alarmowy i ewakuowano około 60 osób z miejscowości Grindavik.

Czerwona łuna widoczna z Reykjaviku

Czerwona łuna widoczna z Reykjaviku

Źródło:
PAP, Iceland News, Time

Po raz pierwszy w tym sezonie ratownicy TOPR wprowadzili pierwszy stopień zagrożenia lawinowego w Tatrach. Oznacza to możliwe samoistne schodzenie małych i średnich lawin. Najniższy stopień zagrożenia obowiązuje w Tatrach od wysokości 1800 m n.p.m.

Zagrożenie lawinowe pierwszego stopnia w Tatrach

Zagrożenie lawinowe pierwszego stopnia w Tatrach

Źródło:
PAP

Mieszkańcy północno-zachodnich regionów USA oraz części Kanady od wtorku zmagają się z niebezpiecznymi warunkami związanymi z uderzeniem potężnej bomby cyklonowej. Żywioł niesie za sobą wichury oraz ekstremalne ulewy i jest oceniany jako jeden z najsilniejszych od lat. Najnowsze informacje mówią o dwóch ofiarach śmiertelnych.

"Bałem się, że zostanę uderzony latającymi odłamkami"

"Bałem się, że zostanę uderzony latającymi odłamkami"

Źródło:
Reuters, CNN, NBC News, PAP

W północnej Hiszpanii potwierdzono pojawienie się szerszenia Vespa soror. Jeśli ten inwazyjny gatunek zacznie występować powszechnie, może zagrozić miejscowym owadom - ostrzegają naukowcy.

W Europie odkryto nowy gatunek szerszenia. Może zagrozić rodzimym owadom

W Europie odkryto nowy gatunek szerszenia. Może zagrozić rodzimym owadom

Źródło:
PAP, Ecology and Evolution

84 procent huraganów, które pojawiły się na Oceanie Atlantyckim w latach 2019-2023, zostało wzmocnionych przez zmianę klimatu - wynika z najnowszych badań naukowców.

"Jako ludzkość zostawiliśmy swoje odciski palców na każdym z tych huraganów"

"Jako ludzkość zostawiliśmy swoje odciski palców na każdym z tych huraganów"

Źródło:
Nature

Największa rakieta świata Starship odbyła we wtorek szósty lot testowy. Booster statku, czyli pierwszy stopień rakiety, nie został jednak przechwycony przez mechaniczne ramiona wieży startowej, tak jak planowano.

Megarakieta poleciała, ale nie wszystko się udało. Pojawił się nietypowy gość

Megarakieta poleciała, ale nie wszystko się udało. Pojawił się nietypowy gość

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, SpaceX, tvnmeteo.pl

Tygrys syberyjski zaatakował rolnika w jednej z wiosek na północnym wschodzie Chin. Mężczyzna został ugryziony w rękę. To niejedyna niebezpieczna sytuacja z udziałem tych zwierząt, do jakiej doszło w tej okolicy. Władze wystosowały ostrzeżenie dla mieszkańców.

Tygrys ugryzł mężczyznę, władze ostrzegają mieszkańców

Tygrys ugryzł mężczyznę, władze ostrzegają mieszkańców

Źródło:
Reuters, Global Times, chinadaily.com

We wtorek nad ranem na niebie można było dostrzec księżycowe halo. To rzadkie i efektowne zjawisko zarejestrowano między innymi w Wielkopolsce. Na Kontakt24 otrzymaliśmy wyjątkowe zdjęcia.

Świetlisty krąg otoczył Księżyc

Świetlisty krąg otoczył Księżyc

Źródło:
Kontakt24, tvnmeteo.pl

Co najmniej osiem osób zginęło w wyniku przejścia tajfunu Man-yi nad Filipinami. W trakcie ubiegłego weekendu żywioł uderzył w ląd dwukrotnie, niosąc potężne ulewy i porywisty wiatr. W wielu regionach rozpoczęło się wielkie sprzątanie i liczenie strat. Lokalne władze zaapelowały o pomoc dla poszkodowanych mieszkańców.

"Nie pozbierali się po poprzednich kataklizmach, kiedy uderzył supertajfun"

"Nie pozbierali się po poprzednich kataklizmach, kiedy uderzył supertajfun"

Źródło:
Reuters

Nagrania samotnego delfina pływającego w Morzu Bałtyckim wprawiły w zdumienie naukowców. Słychać na nich, jak ssak wydaje z siebie tysiące różnych dźwięków. Wśród ekspertów pojawiła się teoria, że z powodu odosobnienia mógł on rozmawiać sam ze sobą. Inni uważają, że była to próba skomunikowania się z innymi delfinami.

Samotny delfin w Bałtyku wydawał z siebie tysiące dźwięków

Samotny delfin w Bałtyku wydawał z siebie tysiące dźwięków

Źródło:
Livescience

Dwie osoby zginęły, a ponad 100 tysięcy mieszkańców zostało poszkodowanych w wyniku przejścia burzy tropikalnej Sara przez Honduras. Wiele miejsc jest odciętych od świata po ulewach. Na najbliższe dni zapowiadane są kolejne opady deszczu.

Takich opadów dawno tu nie było. Nie żyją dwie osoby

Takich opadów dawno tu nie było. Nie żyją dwie osoby

Źródło:
CNN Espanol, Diario1, EFE

W Ekwadorze wprowadzono 60-dniowy stan wyjątkowy. W kraju szaleją pożary, brakuje wody i panuje susza. W listopadzie ogień strawił ponad 10 tysięcy hektarów roślinności. Mieszkańcy borykają się też z częstymi przerwami w dostępie do energii elektrycznej.

Pożary, susza, brak prądu. Ogłosili 60-dniowy stan wyjątkowy

Pożary, susza, brak prądu. Ogłosili 60-dniowy stan wyjątkowy

Źródło:
PAP, Reuters

Do nietypowego zdarzenia doszło na lotnisku w Ponta Delgada na Azorach. Po pokładzie jednego z samolotów rozpierzchło się ponad 100 chomików. Maszyna przez pięć dni nie mogła wylecieć do stolicy Portugalii.

Ponad 100 chomików uziemiło samolot na Azorach

Ponad 100 chomików uziemiło samolot na Azorach

Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

Naukowcom po raz pierwszy udało się eksperymentalnie udowodnić społeczne uczenie się u zwierząt niebędących ludźmi, wynikające ze zmiany środowiska. Najnowsze badania ekspertów z Instytutu Maxa Plancka wykazały, że sikorki bogatki po migracji błyskawicznie poznawały nowe zachowania od lokalnej, dopiero co poznanej społeczności.

Sprawili, że ptaki nauczyły się nowych zachowań. Bez tego by się to nie udało

Sprawili, że ptaki nauczyły się nowych zachowań. Bez tego by się to nie udało

Źródło:
ScienceDaily

Ocean wyrzucił na brzeg w Kalifornii rzadką rybę - przedstawicielkę występującego w głębinach gatunku z rodziny Regalecidae, nazywaną "rybą zagłady". Czemu zawdzięcza reputację "przepowiadacza" naturalnych katastrof?

"Ryba zagłady" znaleziona na brzegu oceanu

"Ryba zagłady" znaleziona na brzegu oceanu

Źródło:
NBC News, CBS News tvn24.pl

Blisko 20 procent przypadków zachorowania na dengę, chorobę przenoszoną przez komary, można przypisać zmianom klimatycznym - wynika z najnowszej analizy naukowców. Jeśli nie zostaną podjęte działania mające powstrzymać globalne ocieplenie, liczba zachorowań przypisana kryzysowi klimatycznemu do 2050 roku może wzrosnąć nawet do 60 procent.

"Denga nadchodzi". Przegrzanie Ziemi tylko pogarsza sytuację

"Denga nadchodzi". Przegrzanie Ziemi tylko pogarsza sytuację

Źródło:
LiveScience, AFP

Nowe Delhi walczy z duszącymi miasto zanieczyszczeniami powietrza. Dają się one we znaki także zwierzętom z lokalnego ogrodu zoologicznego. Aby im ulżyć, władze postanowiły skorzystać z pewnej prostej metody.

Smog w zoo. Trzeba było ruszyć na pomoc zwierzętom

Smog w zoo. Trzeba było ruszyć na pomoc zwierzętom

Źródło:
Reuters, Times of India

Naukowcy przedstawili pierwsze szczegółowe wyniki badań próbek z niewidocznej strony Księżyca dostarczonych przez chińską sondę Chang'e 6. Analiza ich składu wskazała, że między trzema a czterema miliardami lat temu trwała tam aktywność wulkaniczna. To kluczowe informacje dla zrozumienia wyraźnych różnic między półkulami Srebrnego Globu.

Co się dzieje na niewidocznej stronie Księżyca? Zbadano pierwsze próbki

Co się dzieje na niewidocznej stronie Księżyca? Zbadano pierwsze próbki

Źródło:
PAP, CNN, tvnmeteo.pl

Duży pożar w kalifornijskim hrabstwie Ventura na początku listopada strawił kilka tysięcy hektarów i wiele budynków. O ogromnych stratach mówią rolnicy. Wskutek żywiołu spłonęły miliony pszczół.

Szalał pożar, spłonęły miliony pszczół

Szalał pożar, spłonęły miliony pszczół

Źródło:
ABC7