Bieg bez mety, czyli ultramaraton który nie wyszedł

Końcówka biegu - na dole widać Wierchomlę

Potykam się o własne nogi, oczy na zapałki, ale jak zaczyna się zbieg, gnamy z Łyskiem jak szaleni. "Kawy, chociaż malutkiej filiżanki kawy... królestwo za kawę!". I chociaż opanowuję zmęczenie, tym razem bieg nie kończy się euforią przed metą. Tym razem mety w ogóle ma.

- Czy to jest bar albo coś takiego? - Tak, a o co chodzi? - Kawa! Potrzebuję kawy! Bardzo proszę, zapłacę!

Problemy

Wyjazd na Festiwal Biegowy w Krynicy zaczyna się niewinnie i jak zwykle: wyjazd z Warszawy, wieczorna droga... Ale tu już coś zaczyna się psuć. No bo niby wszystko normalnie, niczego nie brakuje, pies grzeczny, droga dobra, nic szczególnego. Ale Lista Przebojów Trójki nie idzie. To znaczy idzie, ale nie da się jej słuchać w aucie, bo szumi, aż w końcu zanika nam ta Trójka zupełnie. Nic to, słuchamy płyt.

Drugi zwiastun zła jest jest już rano. Jadę na punkt, z którego ruszają autobusy, autem i nagle ulewa. "Jeeejku. Nie. Może by zawrócić? Łóżeczko takie cieplutkie, można przecież pobiec sobie na 34..." - myślę. I prawie płaczę, że jadę na ten start. Zerkam jeszcze na termometr, a tam 12 stopni. "Przecież ja się na to nie przygotowałam do cholery... zmarznę!". Jakoś to wszystko mi zupełnie nie leży, ale jadę. Na szczęście po chwili przestaje lać.

Potem na starcie naszej 64-kilometrowej trasy jest małe spięcie o wucet ("Te tojtoje nie są dla was, tylko dla ludzi z Krynicy. Wy musicie iść tam do kolejki", a kolejka: 10 minut i ani metra do przodu...) i test kamery. Tu kolejny "zonk". Ktoś (ja?!) zostawił ją w aucie włączoną na noc i teraz w baterii jest ZERO. Pięknie. Filmu nie będzie.

Start

Początek na szczęście jest już całkiem dobry. Układam sobie w głowie, żeby z powodu krótkiej nocy i kilku mało sprzyjających okoliczności przed startem (m.in. braku kawy), nie gnać i biec tylko dla przyjemności. I dla psa - dawno już nie biegał długich dystansów i teraz aż rwie się do startu. Gdy ustawiamy się z tyłu, jak zwykle urządza swój pseudohaskowy koncert - wyje, szczeka, jęczy i śpiewa. Biec zaczynamy równo o ósmej.

Profil trasy ultramaratonu na 64 kmFestiwal Biegowy

Jest miło, bo pierwsze kilometry to odcinek od domu wypoczynkowego Perła Południa w stronę Radziejowej. To miejsce, gdzie jako dziecko jeździłam z bratem, mamą i babcią na wakacje. Odżywają wspomnienia: Perła, Jantar, potem ścieżka w górę... o, tu kiedyś rósł łubin, a tam chodziliśmy z babcią na trawkę, a tu wpadłam w krowiego placka... no dobra, to ostatnie wspomnienie próbuję wymazać. Biegnie się dobrze, pod górę podchodzimy sprawnie, jest git.

Widoki na trasie były piękne

Łączenie z bazą

Do południa wymieniamy SMS-y z bazą - tam na dole, w samo południe w biegu na 34 kilometry startuje mój mężczyzna i przyjaciółka Kasia. Przekazuję im dane: najpierw, że przemarzłam na starcie i żeby ubrali się w koszulki z długim rękawem, a potem, że jednak "na krótko", bo słońce przygrzewa. Oni zdają relację z porannej owsianki. Nasze trasy pokrywają się (dołączają się do naszej trasy w Piwnicznej i do mety oba biegi lecą razem), ale nie ma szans na spotkanie. Żeby się udało, pierwszy, 30-kilometrowy odcinek musiałabym pokonać w cztery godziny. Na teraz to dla mnie za szybko, szkoda.

Owce na trasie

Ale są plusy: dzięki temu, że nie gnam, mogę zatrzymać się na punkcie żywieniowym na Przehybie, spokojnie napoić i nakarmić psa Łyska i siebie, odpocząć chwilę, pogadać z ludźmi. Gdy już znów biegniemy, oczy mi się zamykają, zaczynam się potykać o własne nogi. Nie było kawy rano, to teraz nie ma energii. Na domiar złego nie wzięłam żeli... Niedobrze.

Łysek z tyłu

Energia pojawia się dopiero po kilku kilometrach, gdy jest już z górki do Piwnicznej. Lecimy wtedy z Łyskiem z prędkością światła i dogadujemy się doskonale! Drogi usłane są kamieniami, dlatego nie pozwalam psu biec przodem. Gdybyśmy tak się ustawili, on ograniczałby mi pole widzenia, na pewno zaraz skończyłoby się to wywrotką. Na prowadzenie wysuwam się ja, Łyska zaganiam do tyłu, żeby biegł po moich śladach. I świetnie się to sprawdza! Pies nie wyprzedza, trzyma tempo, jest grzeczny jak nigdy. Gnamy i wyprzedzamy tak wszystkich. Zaraz potem zaczynają się płyty, asfalt i po kilku kilometrach jesteśmy już w Piwnicznej. Tam znów punkt z jedzeniem i spotkania.

Jeden kolega wyraźnie ma problemy z kolanami. Pobolewają go po zewnętrznej stronie. - Rozmasuj sobie pasma biodrowo-piszczelowe. Butelką chociaż, czymkolwiek, może pomoże. Rozciągnij - radzę. Chłopak na początku nie dowierza, ale potem idzie i faktycznie próbuje tą butelką trochę sobie pomóc. Wszystko z uśmiechem, bez miny cierpiętnika. Po chwili rusza w dalszą trasę. A my z Łyskiem mamy jeszcze spotkanie z panią, która chce koniecznie zrobić sobie fotkę z psem. Ja wymieniam wrażenia z siedzącym nieopodal Krzyśkiem. - Nie mam energii zupełnie, kawy bym się napiła - żalę się, chociaż nie mam tego w zwyczaju. Ta kawa nie chce wyjść mi z głowy. - Rozumiem, ja też jestem kawoszem - kiwa głową. I rzuca mi żel. - To na brak sił - mówi. Dziękuję mu i ruszamy. Nie wiem jeszcze, że już za następną górką spełni się moje kawowe marzenie.

Kawa

Po tym, jak udaje się podejść pod - wydaje się, że całkiem pionową - górkę, a potem zbiec, na horyzoncie zaczyna majaczyć mi jakaś grupa ludzi i chyba jakiś neon browaru. "Bar! To musi być bar!" - myślę z radością. A jeżeli na zewnątrz są ludzie przy stoilikach, to znaczy, że jest czynny!

- Czy to jest bar albo coś takiego? - pytam. - Tak, a o co chodzi? - odpowiada zaskoczona pani z baru. - Kawa! Potrzebuję kawy! Bardzo proszę, zapłacę! - Mamy kawę... - To ja poproszę bardzo pilnie i bardzo szybko kawę. Z mlekiem. - Zrobię, ale to nie będzie szybko... - Ile?! - 2 minuty... - Dobrze, dobrze! Poproszę! - Proszę sobie usiąść i odpocząć. A tu jest woda dla psa... - odpowiada pani. Głupio mi, że tak prosto z mostu i może nie do końca grzeczne na początku. Uśmiecham się i bardzo grzecznie dziękuję za troskę. Zaraz potem siedzę już przy stole i sączę kawę. Jeżeli mam biec jeszcze 30 kilometrów, to muszę być przytomna. W międzyczasie mija nas Krzysiek, który z Piwnicznej ruszył trochę po nas. Machamy sobie tylko z oddali.

- Mieszkamy tu na przeciwko, jesteśmy na wakacjach, jeździmy tu od siedmiu lat - zagaduje tymczasem kobieta, która siedzi przy stole i kibicuje. - Tu przebiegło już bardzo dużo ludzi! - mówi. Razem ze znajomymi co roku siedzi tu i zagrzewa do walki. - Ile was wystartowało? Kilkaset? - pyta młody chłopak, syn mojej kawowej wybawczyni. W pośpiechu przeliczam, wychodzi mi, że ponad 1,5 tys. biegaczy. Chłopak jest mocno zaskoczony.

Po kilku minutach rozmowy muszę się żegnać, bo na nas czas. Dziękuję za kawę i razem z Łyskiem ruszamy w dalszą drogę pod górę.

Krzyży było po drodze kilka

Pod białą kapliczką

Drugie podejście za Piwniczną nie jest już tak strome jak pierwsze. Albo to przez kawę idzie mi się lżej. Podziwiam widoki cudownie oświetlonych gór i uśmiecham się do ludzi z którymi się mijam. Co jakiś czas przy drodze pojawiają się kapliczki. Pamiętam podobne z dzieciństwa w Beskidzie Sądeckim - wtedy, zmęczeni drogą, czasem siadaliśmy na kamieniach, a potem zaglądaliśmy do środka przez malutkie okienka. Teraz przy jednej z takich kapliczek - tym razem śnieżnobiałej - z daleka widzę klęczącego człowieka. Chłopak, który idzie przede mną, zagaduje go, ale ten odmachuje ręką, że wszystko OK, więc biegacz leci dalej. Mi coś nie pasuje.

- Nie mów, że wszystko okej, bo nie jest okej. Co się dzieje i jak mogę ci pomóc? - pytam od razu. - Nie no, nic mi nie jest, tylko wymiotuję od jakiegoś czasu, ale zaraz mi przejdzie. Tylko nic nie mogę zjeść, bo zaraz zwracam...

"Dzwoń, nie ma na co czekać!"

Po krótkiej rozmowie widzę, że sytuacja jest... słaba. Kolega problemy z żołądkiem ma od jakichś 20 km. Mimo to chce kontynuować i dość do punktu w Wierchomli, który oddalony jest o 7 km od miejca, gdzie się znajdujemy. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy z Łyskiem zostawili tego chłopaka teraz samego. Chociaż on sam nalega, żebyśmy sobie szli bez niego. - Daj spokój, i tak słabo mi się biegło - mówię mu na odczepne i zakotwiczamy się z psem obok. Potem jeszcze kolega podejmuje krótką walkę ze swoim organizmem i kawałek przechodzi, ale po chwili znów zwija się w pół, siada, a po chwili już leży. - Dzwoń, nie ma na co czekać! - mówi biegacz, który właśnie przechodzi obok. "OK, czyli to już ten moment" - zgadzam się i wyciągam telefon. Krótka rozmowa z GOPR-owcami, opisanie objawów, naszej pozycji i już chłopaki jadą nam z pomocą.

A my czekamy i gadamy. O wszystkim: bieganiu z psem, o motywacji, o tym, że kolega ma się w ogóle nie przejmować tym, że nie skończy. Bo się przejmuje - z jego ust pada "mięczak" i inne epitety, które wysyła pod swoim adresem. 50 tysięcy razy powtarzam mu, że "czasem tak jest i już" i że nie ma na to wpływu, że żołądek strajkuje. Opowiadam historię z zapiekankami ze stacji, które kilka razy załatwiły mnie na biegach. Łysek, który kładzie się obok, tym razem już nie piszczy, nie skomle, że za długo siedzimy, ani nie tarza się w trawie jak głupek. Leży dostojnie i przygląda się całej sytuacji z powagą i spokojem. Ja oddaję jeszcze choremu chłopakowi folię NRC, którą noszę w plecaku na wszelki wypadek, i każę mu się okrywać za każdym razem, gdy tylko gdzieś zaczyna mu spadać z ramion. - Gorzej niż w domu - żartuje, ale słucha poleceń.

Bez szans na limit

Gdy przyjeżdża GOPR, już wiem, że na punkt w Wierchomli w limicie nie zdążę (na naszej trasie kilka jest takich punktów, na które dotrzeć musimy w odpowiednim czasie, w Wierchomli jest to osiem godzin). Jeszcze na chwilę uwierzę, że się uda ("Zdążysz, zdążysz, to blisko już, dawaj!" - zachęcają ratownicy), ale gdzieś po trzech kilometrach spotykam Rysia i Grzesia, którzy swoimi wyliczeniami (5 km w 22 minuty) sprowadzają mnie na ziemię. I to nawet dobre - wiemy, że nie zdążymy, więc od tej pory idziemy już razem, wesoło gawędząc i ciesząc się widokami. Jest gorąco, pięknie, a przed nami już nic pod górę. Cieszymy się, jak możemy z kilometrów, jakie zostały do naszej "mety" na 41. kilometrze.

Gdy docieramy do asfaltu, wstępujemy jeszcze do sklepu na picie i dalej spokojnie spacerujemy do punktu. Zaraz potem za nami pojawia się quad, który zamyka zawody.

Quad dogonił nas na ostatnich metrach przed punktem

Idziemy całą szerokością drogi, wesoło rozmawiamy, żartujemy. Jako ostatnią rzecz przed "metą" robię tradycyjne pĄpki, a zaraz potem przed nami jak spod ziemi wyrasta sędzia z wystawioną do góry ręką z czerwoną kartką - taką samą, jakie mają sędziowie na meczach. - Muszę zabrać wasze numery - mówi ostro. Uśmiechamy się znów i nie oddajemy ich bez walki - robimy sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Po chwili oficjalnie kończymy nasz bieg.

Sędzia czekał na biegowe niedobitki

A tak wyglądały pĄpki po Półmaratonie Praskim w Warszawie:

Półmaraton Praski 2015
Półmaraton Praski 2015

Autor: Katarzyna Karpa (k.karpa@tvn.pl)

Pozostałe wiadomości

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Pogoda na Boże Narodzenie. Przed świętami lokalnie dosypie jeszcze trochę śniegu, czy jednak wystarczy go, by utrzymał się do Wigilii? Sprawdź najnowszą aktualizację świątecznej prognozy pogody.

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Źródło:
tvnmeteo.pl

IMGW wydał ostrzeżenia meteorologiczne. W południowej Polsce noc przyniesie opady śniegu i silne podmuchy wiatru. Sprawdź, gdzie będzie szczególnie niebezpiecznie.

IMGW ostrzega. Nocą miejscami będzie niebezpiecznie

IMGW ostrzega. Nocą miejscami będzie niebezpiecznie

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Populacja bliskiej wymarcia jaszczurki z Karaibów odbudowała się w ciągu zaledwie sześciu lat. W 2018 roku na świecie żyło mniej niż 100 osobników Pholidoscelis corvinus, ale dzięki wysiłkom ekspertów obecnie ich liczba zwiększyła się szesnastokrotnie. Przypadek ten pokazuje, jak ważną rolę pełni odpowiednia ochrona gatunkowa.

Była na skraju wymarcia, ale pojawił się "niezwykły zwrot akcji"

Była na skraju wymarcia, ale pojawił się "niezwykły zwrot akcji"

Źródło:
Fauna & Flora

W australijskim stanie Wiktoria trwa walka z pożarem, który niemal tydzień temu wybuchł na terenie parku narodowego. W niedzielę płomienie ogarniały obszar 34 tysięcy hektarów i wciąż rozszerzały swój zasięg. Mieszkańcy miejscowości sąsiadujących z parkiem musieli opuścić swoje domy i nie wrócą do nich przed świętami.

Musieli uciekać z domów przed świętami. "Ludzie nie są do końca pewni, co się wydarzy"

Musieli uciekać z domów przed świętami. "Ludzie nie są do końca pewni, co się wydarzy"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, The Guardian, ABC News, 9news.com.au

Co najmniej 94 osoby zginęły w wyniku przejścia cyklonu Chido przez Mozambik. Do poważnych szkód doszło w targanej konfliktem wewnętrznym prowincji Cabo Delgado, gdzie żywioł dotknął ponad 90 tysięcy najmłodszych. W gruzy obróciły się tam całe miejscowości.

"Całe wsie obróciły się w gruzy". Zginęło prawie 100 osób

"Całe wsie obróciły się w gruzy". Zginęło prawie 100 osób

Źródło:
PAP, UNICEF

Pogoda na jutro, czyli na poniedziałek 23.12. W nocy w większości kraju przydadzą się parasole - przelotnie popada deszcz, miejscami deszcz ze śniegiem i śnieg. W dzień opadów będzie już mniej, a niebo będzie się rozpogadzać. Termometry pokażą od 1 do 5 stopni Celsjusza.

Pogoda na jutro - poniedziałek 23.12. Noc będzie deszczowa, lokalnie śnieżna

Pogoda na jutro - poniedziałek 23.12. Noc będzie deszczowa, lokalnie śnieżna

Źródło:
tvnmeteo.pl

NASA opublikowała animację, na której największa góra lodowa świata wyrwała się z wodnego wiru i zaczęła dryfować po oceanie. A23a przez wiele miesięcy tkwiła w jednym miejscu, nie mogąc ruszyć się dalej. Naukowcy wciąż do końca nie wiedzą, co sprawiło, że ogromna bryła lodu wydostała się z pułapki.

Największa góra lodowa świata wyrywa się z pułapki. Nagranie

Największa góra lodowa świata wyrywa się z pułapki. Nagranie

Źródło:
NASA Earth Observatory, BAS, tvnmeteo.pl

Rozpoczęła się kalendarzowa zima, a wraz z nią miejscami spadł słaby śnieg. Biało zrobiło się w niedzielę na wschodzie Mazowsza. Zdjęcia lekko zaśnieżonego krajobrazu otrzymaliśmy na Kontakt24.

"Trzeba przyznać, że dotrzymała terminu". Śnieg na Mazowszu

"Trzeba przyznać, że dotrzymała terminu". Śnieg na Mazowszu

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt24

W Nowym Jorku spadł śnieg i zrobiło się biało. Amerykańska Narodowa Służba Pogodowa (NWS) poinformowała, że są to pierwsze, mierzalne grudniowe opady w tym mieście od trzech lat.

Tutaj spadł pierwszy od lat śnieg w grudniu

Tutaj spadł pierwszy od lat śnieg w grudniu

Źródło:
Reuters, NBC New York

Sztuczne światło może powodować wyraźne zmiany w nocnym działaniu ekosystemu raf koralowych. Do takich wniosków doszli badacze z Uniwersytetu Brystolskiego. Jak przekazał jeden z autorów publikacji, sztuczne naświetlanie naraża morskie organizmy na "niespodziewane niebezpieczeństwo".

"Niespodziewane niebezpieczeństwo" w morskich głębinach

"Niespodziewane niebezpieczeństwo" w morskich głębinach

Źródło:
PAP, Uniwersytet Brystolski

Na portugalskiej Maderze wieje silny wiatr. Przez wichury odwołano ponad 30 połączeń lotniczych. Wstrzymano też połączenia morskie z wyspą Porto Santo, wchodzącą w skład tego położonego na Atlantyku archipelagu.

Odwołane loty i rejsy na Maderę   

Odwołane loty i rejsy na Maderę   

Źródło:
PAP, madeira.rtp.pt

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

W niedzielę 22 grudnia rozpoczęła się kalendarzowa zima. Astronomiczną powitaliśmy dzień wcześniej - w sobotę. Zimowe niebo będzie pełne ciekawych zjawisk astronomicznych.

Rozpoczęła się kalendarzowa zima

Rozpoczęła się kalendarzowa zima

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

Pierwszy dzień astronomicznej zimy nie jest w tym roku rekordowo ciepły, ale jak zaznaczyła synoptyczka IMGW Ewa Łapińska, widać tendencję do tego, że temperatura w tym okresie jest coraz wyższa. Po odwilży w tym tygodniu śnieg w górach zdążył już spaść, ale i tak jest go mało. W Zakopanem w sobotę leżały cztery centymetry białego puchu.

Cała Polska na czerwono. "Jest tendencja"

Cała Polska na czerwono. "Jest tendencja"

Źródło:
PAP, IMGW, tvnmeteo.pl

Do pewnej rodziny z amerykańskiego stanu Wirginia zawitał niespodziewany gość. Do domu przez komin wleciała sowa, która usiadła na szczycie choinki. Jej przegonienie nie było łatwe.

Wleciała do domu i usiadła na choince. "Zobaczyłam wielką sowę"

Wleciała do domu i usiadła na choince. "Zobaczyłam wielką sowę"

Źródło:
cbsnews.com, nbcwashington.com

Tysiące osób świętowały w sobotę o świcie przesilenie zimowe, czyli moment rozpoczęcia astronomicznej zimy i zarazem najkrótszy dzień roku na półkuli północnej, na stanowisku archeologicznym Stonehenge w Wielkiej Brytanii.

Najkrótszy dzień roku. Tłumy zebrały się w Stonehenge

Najkrótszy dzień roku. Tłumy zebrały się w Stonehenge

Źródło:
PAP, Reuters, tvnmeteo.pl

W słynącym z charakterystycznych czerwonych skał parku stanowym w amerykańskim stanie Utah część z nich została zabarwiona na niebiesko. Według władz prawdopodobnie ktoś użył armaty prochowej. Żeby wyczyścić skały, trzeba było użyć 90 litrów wody.

"Co wolelibyście zobaczyć?". Incydent w parku narodowym

"Co wolelibyście zobaczyć?". Incydent w parku narodowym

Źródło:
Miami Herald, The Sacramento Bee

Smog spowił w sobotę Nowe Delhi, stolicę Indii. Spowodował, że widzialność była mocno ograniczona. Mieszkańcy skarżyli się na trudności z oddychaniem. Jakość powietrza była znacznie powyżej normy.

"Pieką mnie oczy i ciągle kaszlę, brakuje mi tchu"

"Pieką mnie oczy i ciągle kaszlę, brakuje mi tchu"

Źródło:
Reuters

Tydzień temu w Majottę uderzył potężny cyklon Chido. Sytuacja we francuskim terytorium zamorskim jest trudna - wiele domów nie ma prądu, brakuje wody i jedzenia. - Wieczorami, po zachodzie słońca na ulicach robi się dość niebezpiecznie - powiedziała pani Anna, która wysłała nam swoją relację na Kontakt24. Polka mieszka tam od kilku lat.

"Nie ma prądu, dochodzi do kradzieży, słychać wystrzały z broni gazowej"

"Nie ma prądu, dochodzi do kradzieży, słychać wystrzały z broni gazowej"

Źródło:
BBC, Reuters, Kontakt24

Naukowcy z organizacji Conservation International odkryli w peruwiańskiej Amazonii 27 nieznanych dotąd gatunków zwierząt. Najbardziej dziwacznymi są ryby z głowami przypominającymi "wielki, napuchnięty nos", a także wodno-lądowe myszy.

Ryby z "kluchowatymi głowami", pływające myszy

Ryby z "kluchowatymi głowami", pływające myszy

Źródło:
PAP, CNN

Położna z Majotty opowiedziała historię porodu, do którego doszło w noc po uderzeniu cyklonu Chido w wyspy. Jak wspominała, aby dotrzeć do rodzącej, musiała wspinać się i czołgać przez połamane drzewa. Na zdewastowanym przez żywioł terytorium nie ma wody i prądu, co utrudnia pracę szpitalom położniczym.

Czołgała się pod połamanymi drzewami, by odebrać poród. W szpitalu nie ma wody i prądu

Źródło:
Reuters, BBC

Naukowcy z Koreańskiego Instytutu Nauki i Technologii opracowali pływające drony. Wyposażone są one w "hydrofilowe zęby", dzięki którym mogą wychwytywać unoszący się w wodzie mikroplastik.

Pływające drony z "zębami". Nowy sposób walki z mikroplastikiem

Pływające drony z "zębami". Nowy sposób walki z mikroplastikiem

Źródło:
PAP, onlinelibrary.wiley.com

Silny wiatr szalał w piątek nad Włochami. W Como na północy kraju podmuchy przewróciły stojącą na placu choinkę. Trudna sytuacja panowała także na wybrzeżu Ostii, gdzie wiatr uszkodził kilka konstrukcji w porcie i na plaży.

Wiatr przewracał świąteczne dekoracje i budynki na nabrzeżu

Wiatr przewracał świąteczne dekoracje i budynki na nabrzeżu

Źródło:
ANSA, Fiumicino Online

Z raportu opublikowanego przez brytyjską Agencję Ochrony Środowiska wynika, że 6,3 miliona domów i budynków przedsiębiorstw w Anglii może znaleźć się pod wodą na skutek powodzi. W związku ze zmianami klimatu, które zostały po raz pierwszy uwzględnione w takiej analizie, do 2050 roku liczba ta może wzrosnąć nawet do ośmiu milionów.

Ponad sześć milionów nieruchomości w Anglii zagrożonych powodziami. Alarmujący raport

Ponad sześć milionów nieruchomości w Anglii zagrożonych powodziami. Alarmujący raport

Źródło:
The Guardian, gov.uk, independent.co.uk

Kotik południowy odpoczywał na plaży w Rio de Janeiro. Pojawienie się zwierzęcia o tej porze roku jest rzadkością w tych rejonach Brazylii - zazwyczaj są one częstszymi gośćmi na zimę, nie na początku lata. Obecność ssaka wzbudziła spore zainteresowanie ze strony plażowiczów.

Kotik na kultowej plaży. To rzadki widok o tej porze roku

Kotik na kultowej plaży. To rzadki widok o tej porze roku

Źródło:
G1 Globo, Folha do Leste

Najstarsze na świecie szczątki praprzodka ssaków zostały odnalezione na Majorce. Skamieniałość gorgonopsa, szablozębnego drapieżnika, zachowała się w zaskakująco dobrym stanie. Naukowców zdziwiła jeszcze jedna kwestia - szczątki tych zwierząt znajdowano znacznie dalej od równika.

Na Majorce znaleziono szczątki gorgonopsa

Na Majorce znaleziono szczątki gorgonopsa

Źródło:
CNN, ICP

Gdy my szykujemy się do zimy, na półkuli południowej zaczyna się lato. Mieszkańcy Chile mierzą się już z falą upałów. Temperatura znacząco przekracza 30 stopni Celsjusza.

34 stopnie w cieniu. Wydano pierwsze ostrzeżenie

34 stopnie w cieniu. Wydano pierwsze ostrzeżenie

Źródło:
Reuters, tvnmeteo.pl

Naukowcy z Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew w Wielkiej Brytanii opisali w tym roku łącznie 172 nowych gatunków roślin i grzybów i wybrali z nich 10 najciekawszych. Części nowo odkrytych gatunków już nadano status zagrożonych. Jak podkreślają badacze, "trzeba się ścigać z czasem, aby zdążyć je wszystkie odnaleźć".

"Palma widmo", grzyby zębowe, liany o zapachu marcepanu. Oto nowe gatunki opisane w tym roku

"Palma widmo", grzyby zębowe, liany o zapachu marcepanu. Oto nowe gatunki opisane w tym roku

Źródło:
PAP, kew.org