Nawet pięć lat więzienia grozi mężczyźnie ze Stargardu, który zdaniem prokuratury miał znęcać się nad dwójką dzieci. Młodsze ma trzy miesiące, starsze dwa lata. O przyszłości dzieci zdecyduje sąd rodzinny. Policja poszukuje jeszcze ich matki, która miała wyjechać do pracy. Dzieci były pod opieką ojca.
Prokuratura Rejonowa w Stargardzie prowadzi postępowanie w sprawie znęcania się nad dwójką dzieci m.in. nad trzymiesięcznym chłopcem, który we wtorek trafił do tamtejszego szpitala. Malucha przywieziono w asyście policji. Dziecko miało sińce na ramionach i tułowiu.
Prokurator przesłuchał już ojca chłopca. - Zatrzymany usłyszał zarzut z art. 207 p.1 Kodeksu Karnego, który dotyczy znęcania się. W tym przypadku chodzi o dwójkę dzieci. Prokurator złożył już wniosek o areszt tymczasowy dla tego mężczyzny - powiedziała Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Sąd nie zastosował aresztu wobec ojca dzieci, ale i tak nie wyjdzie on na wolność. Nadal pozostanie w areszcie, gdyż pozostały mu do odbycia cztery miesiące kary pozbawienia wolności za znieważenie funkcjonariusza na służbie.
Znęcał się nad dziećmi?
Śledczy nie zdradzają czy ojciec trzymiesięcznego chłopca jakoś się tłumaczył. Cały czas wyjaśniają też, co dzieje się z matką dzieci. - Jest to przedmiotem naszych działań. Sprawdzamy wszystkie okoliczności. Ze względu na dobro śledztwa nie mogę zdradzić więcej szczegółów - dodaje Biranowska-Sochalska.
O przyszłości dzieci zdecyduje sąd rodzinny. Mężczyźnie grozi nawet 5 lat więzienia.
Zgłoszenie o posiniaczonym niemowlaku policja otrzymała w poniedziałek. Jednak, według informacji "Głosu Szczecińskiego", trzymiesięczny chłopiec miał zostać odebrany ojcu już w piątek. Pod swoją opiekę wzięła go znajoma rodziny, która sama ma czwórkę dzieci.
Jak pisze gazeta, matka dzieci tydzień temu miała wyjechać do pracy za granicą i zostało pod opieką ojca. Kobieta, która wzięła niemowlaka, po kilku dniach zawiadomiła policję.
Jak podkreślają lekarze ze szpitala w Stargardzie, życie dziecka nie jest zagrożone. Tułów i przedramiona chłopca były pokryte sińcami, a jego brzuszek, jak pisze "Głos", spuchnięty od karmienia zimnym mlekiem.
- Ślady na ciele świadczyły o tym, że ktoś musiał użyć w stosunku do dziecka zbyt dużej siły - opowiada nam Stanisław Szagdaj, kierownik oddziału pediatrycznego szpitala w Stargardzie.
Pracownicy szpitala zorganizowali dla niego zbiórkę ubrań.
Policja i prokuratura dla dobra chłopca nie chcą podawać szczegółów sprawy. Przyznają jednak, że sytuacja życiowa rodziny jest "nieustabilizowana".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: | TVN24