Ojciec pięciolatka podbiegł do interweniujących funkcjonariuszy z prośbą o pomoc, jego syn nie mógł oddychać. Policjant uznał, że sytuacja jest poważna. Rozpoczął się wyścig o życie. Ze szczęśliwym finałem.
Jak przekazuje aspirant sztabowy Lucyna Rekowska z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie, do sytuacji doszło w środę wieczorem. Funkcjonariusze byli z interwencją w budynku przy Alei Niepodległości. – W pewnym momencie podbiegł do nich przerażony mężczyzna z prośbą o pomoc. Okazało się, że jest to ojciec duszącego się pięcioletniego chłopca – opowiada policjantka.
Jeden rzut oka na spuchnięte dziecko, które nie może złapać oddechu i ma drgawki, sprawił, że policjanci nie mieli wątpliwości, iż sytuacja jest poważna. Ojciec przekazał, że dolegliwości u chłopca pojawiły się podczas jazdy samochodem. Ruch uliczny i sygnalizacja świetlna utrudniały szybkie dotarcie do szpitala.
Czytaj więcej: jak udzielić pomocy w przypadku zakrztuszenia?
Decyzja o policyjnej eskorcie
Sierżant Radosław Kotwicki podjął decyzję o eskorcie policyjnej, o czym poinformował innych funkcjonariuszy i dyżurnego komendy w Sopocie. Ojciec wsiadł do auta, a przed nimi jechał, używając sygnałów dźwiękowych i świetlnych, policjant, który poprowadził ich najpierw Aleją Niepodległości w Sopocie, a później ulicami Gdyni.
Dzięki tej eskorcie bardzo szybko udało się im dojechać do Szpitala Miejskiego w Gdyni. Chłopiec na czas otrzymał opiekę medyczną. Dziecko jest całe i zdrowe.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KMP w Sopocie