Mieszkaniec Rytla wyszedł z domu w czwartek. Był z nim pies Filip. Zaginęli w lesie. Gdy wszyscy powoli już tracili nadzieję, nadszedł - dzięki szczekaniu Filipa - szczęśliwy finał, który jeden z policjantów przypłacił ugryzieniem. Pies bronił bowiem swojego pana, ale w końcu pozwolił do niego podejść.
W miniony czwartek (18 czerwca) policjanci z Czerska (Pomorze) zostali poinformowani o zaginięciu 83-letniego mieszkańca Rytla. Mężczyzna cierpi na zaniki pamięci i choruje na serce, dlatego najbliżsi byli bardzo zaniepokojeni, gdy nie wrócił do domu i nie nawiązał z nikim kontaktu.
Jak przekazała policji rodzina, z mężczyzną był jego pies o imieniu Filip. Rozpoczęła się akcja poszukiwawcza staruszka i jego towarzysza.
Szukali z ziemi, z wody i z powietrza
- W Komendzie Powiatowej Policji w Chojnicach dla wszystkich podległych jednostek został ogłoszony alarm. W poszukiwaniach wspomogli stróżów prawa strażacy ochotnicy, specjalna grupa poszukiwawcza z Gdyni, mieszkańcy wsi oraz wolontariusze – wylicza sierż. sztab. Justyna Przytarska z Komendy Powiatowej Policji w Chojnicach.
Akcja była prowadzona bardzo szeroko – pobliskie tereny pomagały przeczesywać drony oraz paralotniarz, a łodzie i patrole piesze sprawdzały rzekę Brdę. W akcji brały również policyjne psy tropiące.
- Teren w kierunku Zapędowa, Karolewa, Fojutowa i Żukowa, który znajduje się w obrębie rzeki i kanału, pomimo że jest bardzo trudny, został przez mundurowych dokładnie przeczesany. Następnego dnia zakres poszukiwań został poszerzony. Policjanci sprawdzali rejon po drugiej stronie drogi krajowej nr 22 od miejscowości Mylof, aż do Modrzejewa – opowiada sierż. sztab. Przytarska.
Niestety poszukiwania nie przyniosły efektu – mężczyzny nie udało się odnaleźć.
Po szyję w bagnie
Dopiero w sobotę późnym wieczorem mieszkańcy Błota usłyszeli szczekanie psa i wołanie dochodzące z pobliskiego bagna. Od razu na miejsce wysłany został patrol policji.
- Rzeczywiście okazało się, że 83-latek ugrzązł w mokradłach. Był zatopiony w wodzie prawie po samą szyję i wołał o pomoc – mówi policjantka. Tuż obok mężczyzny siedział jego wierny pies Filip, którego szczekanie zwróciło uwagę mieszkańców okolicy. Jak podkreśla Przytarska, obaj musieli dojść w to miejsce, pokonując kilkanaście kilometrów okrężną drogą.
Zanim jednak wszyscy mogli odetchnąć z ulgą, staruszka trzeba było wyciągnąć z mokradła. – Dotarcie do mężczyzny, który znajdował się około 200 metrów od brzegu bagna, było bardzo utrudnione i wymagało użycia specjalistycznego sprzętu. Policjant z Czerska, który ruszył na ratunek, dodatkowo miał utrudnione zadanie, bo 83-latka cały czas bronił wierny pies Filip, który nie chciał dopuścić policjanta do swojego pana i gryzł – relacjonuje policjantka.
Policjant, który pierwszy dotarł do 83-latka, starał się uspokoić zarówno zziębniętego i zmęczonego mężczyznę, jak i czworonoga. W końcu udało się, pies pozwolił zbliżyć się do swojego pana i wyciągnąć go z trzęsawiska w asyście strażaków.
Mieszkaniec Rytla trafił do szpitala, a jego wierny pies pod opiekę żony 83-latka. Życiu obu nic nie grozi.
Wyszedł z domu, zabrakło mu sił, by wrócić. Ani na chwilę nie opuścił go jego pies, czuwał trzy dni.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Chojnicach