Legendarne canoe, w którym Marcin Gienieczko dokonał słynnego przepłynięcia Amazonki podczas swojej samotnej podróży od Pacyfiku przez Atlantyk, wróciło do Polski. W środę rano podróżnik podarował je Narodowemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku.
Łódź ma tak ciekawą historię, jak jej właściciel. Najpierw podróżnik spłynął nią Wisłą, potem razem z synem przepłynął Zatokę Pucką. Pływał nią po Bałtyku na trasie Bornholm-Darłowo. Następnie trafiła do Ekwadoru, gdzie Gienieczko spłynął nią rzeką Rio Napo, która jest dopływem Amazonki. Łącznie pokonał wtedy 800 km w canoe przez Ekwador i Peru.
Dalej łódka została wysłana samolotem z Iquitos do Limy. Tam była przez sześć miesięcy trzymana w ambasadzie polskiej. Następnie na dachu terenowej toyoty została przetransportowana nad rzekę Apurimac, gdzie czekała na podróżnika, kiedy ten pedałował przez Andy. Później Gienieczko spłynął canoe rzekami systemu rzecznego Amazonki Apurimac, Ene, Tambo, Ukajali oraz samą Amazonka. Łącznie było to 5980 km. Po przebyciu takiego imponującego kilometrarzu wróciła do Polski.
Wieczny spoczynek
W środę canoe zostało przetransportowane do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Tam będzie cieszyło oko i przypominało imponujący wyczyn Marcina Gienieczki wszystkim zwiedzającym. Po rozstaniu ze swoim canoe, podróżnik podkreśla, że nie kończy z tego typu ekstremalnymi wyprawami. Teraz czeka go trawers Antarktydy.
Na koniec swojej amazońskiej przygody mówił:
- Niemożliwe nie istnieje. Nie widziałem nigdy granic ale słyszałem, że istnieją w umysłach innych ludzi. Trzeba żyć i walczyć ze swoimi słabościami do końca, zawsze! Jest to trudne ale nigdy nie wolno się poddać.
Legendarna wyprawa
Samotny trawers Gienieczki z Pacyfiku po Atlantyk trwał od 17 maja do 4 września 2015 r. Pokonał on wówczas łącznie 7 tys. km.
Najtrudniejszym etapem trawersu było wspomniane wyżej przepłynięcie całego systemu rzecznego Amazonki. Przez 94 dni Gienieczko wiosłował po 12 godzin dziennie. O mało nie stracił życia - na peruwiańskim odcinku najpierw wpadł w ogromne wiry rzeczne, a potem tego samego dnia próbowano go zabić.
- Najpierw dostałem dwa strzały ostrzegawcze, a potem jeden prosto we mnie. Kula przeleciała koło głazu - opowiadał po wylądowaniu ekipie TVN24.
Autor: mar/map / Źródło: Energa Solo Amazon Expedition
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Gienieczko