W siedzibie jednej z koszalińskich fundacji zajmującej się pomocą kotom znaleziono 116 czworonogów. Kilka z nich już nie żyło. - To, co tam zastaliśmy, ciężko opisać słowami - mówi Grzegorz Bielawski ze Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt, uczestniczący w interwencji.
Interwencja miała miejsce w środę 19 października w siedzibie fundacji mieszczącej się w Koszalinie przy ul. Pocztowej. Policjanci, weterynarze i społecznicy, wezwani na miejsce przez szefa Pogotowia dla Zwierząt, organizacji z województwa mazowieckiego, do budynku wkroczyli przed 7 rano.
O trudnej sytuacji zwierząt mieli alarmować sami wolontariusze, którzy zwrócili uwagę na niepokojący fetor, wydobywający się z mieszkania szefowej fundacji.
- Pod wskazanym adresem policjanci ujawnili 116 kotów. Były przetrzymywane w trzech pokojach. Zwierzęta nie miały wystarczającej ilości karmy, nie miały wody, żyły we własnych odchodach. Między kotami, z których część była chora, policjanci ujawnili cztery truchła. Zostały one zabezpieczone do badań sekcyjnych - przekazała nadkomisarz Monika Kosiec z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie.
Aktywiści: chore, odwodnione i zdziczałe
Grzegorz Bielawski ze Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt, które prowadziło interwencję stwierdził, że w mieszkaniu nie było ani jednego zdrowego osobnika.
- To, co tam zastaliśmy, ciężko opisać słowami. Rzadko kiedy zastajemy takie warunki, nawet u osób prywatnych, a co dopiero w organizacji, która ustawowo powinna te zwierzęta chronić - właśnie przed znęcaniem się - podkreślił.
- Koty funkcjonowały w stertach śmieci i temperaturze około 15 stopni Celsjusza. Widać było, że niektóre odchody zalegały tam od kilku miesięcy. Fetor był nie do wytrzymania. Koty były chore, niedożywione, odwodnione, zdziczałe, bez pomocy weterynaryjnej. Niektóre umierały na naszych rękach. W przypadku niektórych z nich weterynarz obecny na miejscu musiał podjąć decyzję o eutanazji - opisywał.
Policja prowadzi postępowanie, wolontariusze mają poprawić warunki
- Zostawiliśmy tam 30 zwierząt, które nie kwalifikowały się do natychmiastowego odbioru. Nie byliśmy przygotowani na odbiór takiej ilości zwierząt, spodziewaliśmy się ich około 70. Wolontariusze fundacji dostali od nas zalecenia do natychmiastowego leczenia części zwierząt. Zobowiązali się, że ich warunki bytowe ulegną poprawie. Mają na to siedem dni. Na wszelki wypadek znaleźliśmy już jednak miejsca dla kotów, gdyby trzeba było je odebrać - dodaje Bielawski.
Większość zwierząt przejęło Stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt asystujące policji w czasie interwencji. Najzdrowsze koty trafiły do schroniska w Koszalinie, reszta wyjechała do klinik położonych na terenie województwa.
Koszalińska policja prowadzi w tej sprawie postępowanie. Gromadzony jest materiał dowodowy. Jeśli właścicielce fundacji zostanie postawiony zarzut znęcania się nad zwierzętami, grozić jej będzie do trzech lat pozbawienia wolności oraz zakaz prowadzenia fundacji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Pogotowie dla Zwierząt