Trwa śledztwo w sprawie karambolu na drodze ekspresowej S7 w Borkowie koło Gdańska. Jak ustalili już śledczy, kierowca ciężarówki nie hamował i uderzył w samochody przed nim. Łącznie w zdarzeniu udział brało 21 samochodów. W czwartek śledczy mają zbadać, czy tir był sprawny. Komisja sprawdziła już trasę, na której doszło do wypadku. Jak ustaliła, oznakowanie czy infrastruktura nie przyczyniły się do wystąpienia katastrofy. Wprowadzone zostanie tam jednak dodatkowe oznakowanie. W wypadku zginęło czworo dzieci, rodzeństwo - 12-letni Tomek i 9-letnia Eliza - oraz koledzy - 7-letni Nikodem i 10-letni Mikołaj.
Do karambolu doszło 18 października wieczorem na S7 koło Gdańska, między wjazdem Lipca a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy w Borkowie. W katastrofie uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarówki, którymi łącznie podróżowało 56 osób. Czworo dzieci zginęło, a 15 osób zostało rannych.
Jak ustalili śledczy, 37-letni kierowca tira, który był sprawcą wypadku, był trzeźwy, nie miał też w organizmie śladu substancji psychoaktywnych. Jak podała prokuratura, jechał z prędkością 89 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie 80 km/h. Tak wskazał tachograf. Śledczy ustalili, że kierowca nie hamował - pojazd wytracił prędkość "na skutek uderzenia w samochody poprzedzające go i barierę energochłonną".
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim. Na czwartek zaplanowano badanie trzech pojazdów – tego, który spowodował wypadek wraz z naczepą oraz dwóch pojazdów, w których podróżowały ofiary. W poniedziałek samochód ciężarowy był ważony - jak ustalili śledczy, nie był przeładowany.
Wojciech Dunst z Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim przekazał we wtorek, że planowane są również czynności zmierzające do ustalenia stanu zdrowia kierowcy, który mówi, że nie pamięta przebiegu zdarzenia. Biegły ma sprawdzić, czy 37-latek mógł zasnąć albo zasłabnąć. Prokuratura nie informuje jednak, na kiedy zaplanowane jest badanie.
Podczas przeszukania kabiny ciężarówki znaleziono też drugi telefon. - Z drugiego telefonu nie korzystał, a ten pierwszy telefon będziemy badali, bo wstępnie wynika, że w momencie zdarzenia nie korzystał, ale są okoliczności, które musimy ustalić, o których nie chcę w tej chwili mówić - powiedział we wtorek prokurator Dunst.
Dodatkowe oznakowanie na remontowanym odcinku S7
We wtorek wieczorem specjalna komisja sprawdziła infrastrukturę oraz oznakowanie na remontowanym odcinku trasy S7, gdzie doszło do wypadku.
- W wyniku przeprowadzonej kontroli komisja nie stwierdziła, aby oznakowanie czy infrastruktura przyczyniły się do wystąpienia zdarzenia. W wyniku podjętych prac komisja uzgodniła wprowadzenie dodatkowego oznakowania, które ma podnieść poziom bezpieczeństwa w tym miejscu - przekazał mł. asp. Karol Kościuk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim.
Jak przekazała policja, spotkanie zespołu zajmującego się badaniem przyczyn wypadków drogowych to standardowa procedura, która uruchamiana jest w przypadku wystąpienia wypadków ze skutkiem śmiertelnym.
Prokuratura rozważa zażalenie na brak aresztu
37-letni kierowca ciężarówki usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców.
Prokuratura wnioskowała o zastosowanie tymczasowego aresztu na trzy miesiące, argumentując to między innymi zagrożeniem wysoką karą wobec Mateusza M. Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi mu do 15 lat więzienia.
Sąd nie zgodził się na areszt i zdecydował o dozorze policyjnym wobec podejrzanego.
Jak przekazał nam w czwartek Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, prokurator, po zapoznaniu się z uzasadnieniem postanowienia sądu oraz po ponownej analizie akt sprawy, podejmie decyzję, czy zaskarży postanowienie do Sądu Okręgowego w Gdańsku. O swojej decyzji prokuratura poinformuje w piątek.
Czytaj także: Szukają kierowców, którzy byli świadkami karambolu na S7
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24