Dożywocie - taką karę Sąd Okręgowy w Gdańsku wymierzył Grzegorzowi G. Mężczyzna był oskarżony o zabójstwo 23-letniej mieszkanki Gdańska. 32-latek od początku postępowania nie przyznawał się do winy. Nie doprowadzono go na ogłoszeniu wyroku.
Grzegorz G. został oskarżony o zabójstwo, włamanie i usiłowanie kradzieży. Zdaniem śledczych to on zabił 23-letnią Kamilę B., mieszkankę Gdańska. Miał to zrobić z zemsty, bo dziewczyna "z nim zerwała".
W piątek rano Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał wyrok w tej sprawie. Sędzia uznał, że G. jest winny śmierci młodej gdańszczanki i wymierzył mu karę dożywocia. Wyrok nie jest prawomocny. Jak udało się ustalić podczas postępowania motywem miała być zazdrość.
- Oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia Kamili B. Zrobił to osobie dla niego życzliwej, pomagającej. Nie bez znaczenia jest również fakt, że oskarżony nie docenił tego, że ktoś mu wcześniej darował życie poprzez oddanie szpiku kostnego, a przeszczep się udał. Nie ma szans na jego resocjalizację - uzasadniała wyrok sędzia Izabella Retyk.
Tymczasem oskarżony przez całe postępowanie odmawiał składania wyjaśnień i nie przyznawał się do winy. Nie było go również dzisiaj podczas ogłaszania wyroku. Mężczyzna złożył wcześniej wniosek o niedoprowadzanie go z aresztu na rozprawę. Powodem miały być kłopoty zdrowotne.
Będzie apelacja
- Zarówno całe postępowanie, jak i uzasadnienie było bardzo rzetelne. Sąd często decydował się na kroki, które nam początkowo wydawały się niepotrzebne, ale to wszystko pomogło w podjęciu takiej decyzji - powiedziała dziennikarzom prokurator Agnieszka Nikel-Rogowska.
Z takiego wyroku nie jest zadowolony obrońca oskarżonego, który już zapowiedział, że złoży apelację.
- Od samego początku tak jak nie zgadzałem się z oskarżeniem, tak nie zgadzam się z tym wyrokiem. W mojej ocenie nie ma dowodów, które by potwierdzały jego winę. On tego przestępstwa nie popełnił. Sąd nie dopuścił do sprawy bardzo wielu dowodów, które by wyeliminowały wiele przesłanek, na których sąd oparł swój wyrok - mówi Kacper Najder obrońca oskarżonego.
On miał białaczkę, ona była wolontariuszką
Do zabójstwa doszło 6 listopada 2011 r. 23-letnia studentka Kamila B., mieszkanka Gdańska, wyszła tego dnia z domu na spotkanie z Grzegorzem G. Oboje poznali się w szpitalu, gdzie kobieta pracowała jako wolontariuszka w akcji oddawania szpiku kostnego. Grzegorz G. był natomiast chory na białaczkę i czekał na dawcę szpiku kostnego.
Gdy do następnego dnia 23-latka nie wróciła do domu, rodzina zawiadomiła policję o jej zaginięciu. Dzięki zapisom monitoringu rejestrującego ruch na drodze w leżącej pod Gdańskiem miejscowości Żukowo, ustalono, że w dniu zaginięcia kobieta jechała autem z Grzegorzem G. z Gdańska w stronę Kościerzyny. Po godzinie auto ponownie zostało zarejestrowane przez kamery - wracało do Gdańska, a jechał nim tylko kierowca - Grzegorz G.
Mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa - na jego ubraniu oraz w aucie znaleziono ślady krwi należące do Kamili B. Po 10 dniach śledczy ustalili miejsce ukrycia zwłok. Ciało kobiety zostało zakopane w lesie k. Kartuz.
Nie zwiodło ich podwójne DNA
Sprawa Grzegorz G. była jedną z najbardziej nietypowych. Mimo że zatrzymano 32-latka, śledczy podejrzewali, że kobietę mogło zabić dwóch mężczyzn. Po badaniach bowiem okazało się, że krew zatrzymanego ma inny kod genetyczny niż znaleziony na miejscu włos. Jak to możliwe?
- Oskarżonemu transplantowano szpik kostny i stąd, w jego krwi pojawiły się komórki zarówno jego własne, jak i dawcy. W swoim układzie krążenia ma DNA pochodzące od dwóch osób - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 prof. Ryszard Pawłowski z katedry Zakładu Medycyny Sadowej z Gdańska. - Prawidłowo powinien mieć DNA pochodzące tylko od dawcy - wyjaśnia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Pomorze | Arkadiusz Renc