Prokuratura nie ma żadnych zastrzeżeń do działania policjantów, którzy w maju 2016 roku zabezpieczali Marsz Równości w Gdańsku. Wątpliwości śledczych nie budził też sposób, w jaki zatrzymano potem dziesięć osób, które miały zakłócać porządek. Wśród nich była córka gdańskiej radnej PiS.
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie działań policjantów podczas majowego Marszu Równości. Wątpliwości co do działań funkcjonariusz miał m.in. minister Mariusz Błaszczak.
Chodziło o incydent, podczas którego zatrzymano córkę Anny Kołakowskiej, gdańskiej radnej PiS, znaną z konserwatywnych poglądów. Dziewczyna miała zakłócać porządek i nie stosować się do poleceń funkcjonariuszy.
- Prokurator przeanalizował nagrania z marszu oraz zeznania świadków. Wśród nich byli policjanci i ich dowódcy, uczestnicy imprezy, przedstawiciele Urzędu Miejskiego oraz zatrzymani i organizatorzy. Na tej podstawie stwierdzono, że policjanci nie przekroczyli swoich uprawnień oraz dopełnili wszelkich obowiązków. Zarówno na etapie przygotowywania zabezpieczania marszu, jak i podczas jego trwania - tłumaczy Tatiana Paszkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Śledczy nie mieli też żadnych zastrzeżeń co do zatrzymań na Placu Zebrań Ludowych, gdzie po marszu doszło do nielegalnego zbiegowiska. - Wszystkie te działania były zgodne z przepisami i ustawą o policji oraz broni palnej - dodaje Paszkiewicz.
Przypomnijmy, że tuż po Marszu Równości w pomorskiej policji przeprowadzono kontrolę. - Potwierdziła, że funkcjonariusze działali zgodnie z prawem. Nie ma podstaw do wyciągania wobec nich jakichkolwiek konsekwencji - informował Maciej Stęplewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
"Co ona takiego zrobiła?"
Marię Kołakowską oraz 9 innych osób zatrzymano podczas Marszu Równości w Gdańsku w maju ub. r. Jak podawała policja, dziewczyna miała zakłócać porządek i nie stosować się do poleceń funkcjonariuszy.
Na licznych nagraniach prezentowanych przez media było widać, jak dwóch policjantów zatrzymuje młodą dziewczynę. Szybko okazuje się, że to córka gdańskiej radnej PIS. - Co ona takiego zrobiła? Proszę zejść, bo siedzi pan na kobiecie. No pan ją molestuje przecież. A bo to taka wasza odwaga, że trzeba dziewczynę zatrzymać, bo na chłopaków nie macie wystarczająco dużo siły - mówiła radna Kołakowska, która już po chwili znalazła się obok córki.
- Nie ma pan wstydu, jak pan matce spojrzy w oczy, że pan się rzucił na dziewczynę - mówiła do policjantów.
Maria, podobnie jak jej mama, jest znana z bardzo konserwatywnych poglądów. O córce radnej zrobiło się głośno, gdy trzy lata temu rozpyliła nieznaną substancję podczas czytania Golgoty Picnic w Gdańsku. Nie pierwszy raz próbowała też zatrzymać paradę LGBT.
Postępowanie w sprawie zakłócania Marszu Równości przy Placu Zebrań Ludowych prowadzi prokuratura we Wrzeszczu.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24