Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku poinformowało o planowanych i wprowadzonych już zmianach w wystawie głównej. Ma wrócić do formy z 2017 roku. Zdaniem wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza działanie obecnych władz jest "niedopuszczalne". "Usuwanie z niej tych, którzy dawali świadectwo patriotyzmu i niezłomnej walki o dobro Ojczyzny jest niedopuszczalne" - napisał na platformie X. Posłowie PiS zapowiedzieli wniosek o zwołanie specjalnego posiedzenia komisji kultury. Głos zabrał też premier Donald Tusk.
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku we wtorek na swojej stronie przekazało, że "zamierza przywrócić spójność całej wystawie".
- Obecnie powracamy do pierwotnej wersji scenariusza oraz wizji autorów sekcji "System obozów koncentracyjnych" i "Droga do Auschwitz" części wystawy zatytułowanej "Groza wojny" - poinformowała dyrekcja muzeum.
Tym samym zniknęły z niej fragmenty ekspozycji dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, św. ojca Maksymiliana Kolbego i rodziny Ulmów, umieszczone tam po przejęciu władzy w muzeum przez ludzi wskazanych przez PiS. Zmiany były przedmiotem sądowego sporu, narosło wokół nich też mnóstwo emocji.
"Uważamy, że choć według sądu zmiany na ekspozycji były relatywnie niewielkie, to każdy zwiedzający ma prawo obejrzeć wystawę w jej oryginalnym kształcie i samodzielnie ocenić, czy dobrze służy ona polskiej polityce pamięci" - napisano.
Zdaniem obecnych władz i twórców pierwotnej wystawy głównej, działania dyrektora Karola Nawrockiego, obecnie szefa IPN, "wypaczyły sens stworzonej przez autorów opowieści". - Były też pierwszą próbą odgórnego narzucenia jednej wersji interpretacji wydarzeń II wojny światowej pod hasłem państwowej polityki historycznej - podało muzeum.
- Wprowadzenie gabloty poświęconej wyłącznie duchownym rzymskokatolickim oraz zawieszenie w centralnych punktach tej przestrzeni portretów o. Kolbego i rtm. Pileckiego zaburzyło antropologiczny charakter narracji - wyjaśniło.
Tusk liczy na zdrowy rozsądek
- Powinno się niezwykle delikatnie z takimi postaciami, jak ojciec Kolbe postępować. Zwróciłem się do mojego doradcy Wojciecha Dudy i chciałbym, żeby - choć nie wtrącam się w merytoryczną pracę takich instytucji, jak muzea - żeby władze muzeum podjęły decyzję taką, żeby nikogo nie ranić. Żeby takie postaci, jak ojciec Kolbe czy rodzina Ulmów nie były powodem do waśni. Liczę na zdrowy rozsądek. Trzeba postępować w tych sprawach w sposób wyważony - powiedział Tusk na środowej konferencji prasowej.
Były szef Muzeum II Wojny Światowej komentuje
Do planowanych i wprowadzonych zmian na wystawie głównej odniósł się były dyrektor dr Karol Nawrocki. Na platformie X zamieścił film nagrany przed budynkiem muzeum. Na nagraniu towarzyszą mu obecny dyrektor gdańskiego oddziału IPN dr Marek Szymaniak (do 2023 r. był zastępcą dyrektora MIIWŚ ds. naukowych) i dr Tomasz Szturo.
- To, co zobaczyliśmy, jest szokujące. W miejscu, gdzie było wspomnienie błogosławionej rodziny Ulmów, jest czarna dziura. Czarna ściana zamiast pamięci o tych, którzy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej - powiedział w nagraniu. Dodał, że nowa dyrekcja usunęła rotmistrza Witolda Pileckiego, a także św. Ojca Maksymiliana Kolbego. - To, co było przedmiotem sporu sądowego przez ostatnie 6 lat i to, co dało się nam, jako dyrekcji, dowieść przed polskim sądem, a więc zmiany na ekspozycji głównej, w nocy z 24 na 25 czerwca zostało po prostu ordynarnie usunięte, ewaporowane z przestrzeni 5 tysięcy metrów kwadratowych - powiedział. - Zarówno jako prezes IPN-u, jak i były dyrektor MIIWŚ w Gdańsku, chciałbym przekazać prof. Rafałowi Wnukowi, że tego typu zachowania nie zostaną zapomniane przez Polskę - oświadczył i dodał, że "wycinanie i kastrowanie ojca Kolbe, rotmistrza Pileckiego i rodziny Ulmów, będą głęboko w naszej pamięci".
W dalszej części nagrania zaznaczył, że "patriotyzm jest ważną cechą dla każdego urzędnika państwowego". Jego zdaniem to, co zrobiła nowa dyrekcja, jest wbrew badaniom historycznym i świadomości Polaków o historii XX wieku. - Jest po prostu nieprzyzwoite - ocenił.
Doszło do "patriotycznego szantażu"
Szef gdańskiego oddziału IPN dr Marek Szymaniak w nagraniu zwrócił się do z-cy dyrektora MIIWŚ Janusza Marszalca, który - jak określił - jest współodpowiedzialny za ten barbarzyński akt. - Jak to jest, że środki, które zostały wydane na wprowadzenie tych zmian na wystawie, są dzisiaj wydatkowane na to, żeby realizować ambicje dra Janusza Marszalca, prof. Rafała Wnuka i osób, które przez kilka lat prowadziły proces z Muzeum II Wojny Światowej i go przegrały. Z wyjątkiem jednej zmiany, wszystkie zostały uznane przez polski sąd - przypomniał. Z-ca dyrektora MIIWŚ dr Janusz Marszalec, odpowiadając prezesowi IPN i Szymaniakowi, powiedział, że w 2017 i 2018 roku nie liczyli się oni z prawami autorskimi twórców i dokonali kilkunastu zmian, które wypaczyły przekaz wystawy. - Szantaż patriotyczny, który zastosowali siedem lat temu, zasłaniając się rotmistrzem Pileckim czy ojcem Kolbe, stosują i dzisiaj, gdy przywracamy pierwotny, autorski charakter muzealnej narracji - ocenił. Dodał, że muzeum pragnie, aby zwiedzający sami mogli ocenić wartość ekspozycji oczyszczonej z ingerencji osób trzecich. "Mamy też nadzieję, że pomogą w odnalezieniu 8 tysięcy katalogów wystawy głównej, które zniknęły z magazynu MIIWŚ, w okresie gdy oni nim kierowali" - dodał. Muzeum na swojej stronie wyjaśniło, że ich celem jest, aby "polityka historyczna" pozwalała obywatelom troszczyć się o wspólnotę. Aby była niewykluczająca i zgodna z ustaleniami badaczy, nawet jeśli miałaby wyglądać ona trochę inaczej, niż sobie to wyobrażał minister czy prezes partii. "Nie trzeba cenzurować wystaw i walczyć z artystami, by budować narodową wspólnotę i pielęgnować pamięć" - podano.
Zmian nie popiera Kosiniak-Kamysz
W środowy poranek w mediach społecznościowych sprawę tę skomentował wicepremier, szef MON, prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
- Wystawa główna Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku musi być przykładem tego, co nas łączy, nie dzieli. Usuwanie z niej tych, którzy dawali świadectwo patriotyzmu i niezłomnej walki o dobro Ojczyzny jest niedopuszczalne - ocenił.
- Postaci te są symbolem historii, tragedii, ale też miłości, jaką okazuje się w trudnych czasach. To, co robili Wiktoria i Józef Ulmowie, zasługuje na niezwykły szacunek. Wycofywanie się z tego jest kompletnie irracjonalne. Poprosiłem naszą reprezentantkę w ministerstwie kultury, panią minister Żelazowską o rozmowę ze swoją szefową (Hanną Wróblewską - red.). My oczekujemy przywrócenia tych postaci na wystawie - wyjaśnił dziennikarzom podczas briefingu w Sejmie.
Wpis Kosiniaka-Kamysza spotkał się z falą komentarzy. Polemikę z wicepremierem podjął na przykład publicysta "Gazety Wyborczej" Bartosz Wieliński, który odpowiedział mu na łamach platformy X. Jego wyraz sprzeciwu wobec zmian ekspozycji określił mianem chęci "konserwowania pisowskiego barbarzyństwa".
"To jest jakiś absurd. PiS oryginalną wystawę zdewastował właśnie w imię dzielenia Polaków. Gdy przywraca się jej oryginalny kształt, PSL w imię niedzielenia Polaków chce konserwować pisowskie barbarzyństwo" - napisał.
Zapytany przez jednego z internautów, czy mianem barbarzyństwa określa postać Witolda Pileckiego, odparł, że miał na myśli "niszczenie oryginalnej wystawy przez dokładanie do niej elementów, które miały spodobać się Kaczyńskiemu".
"Przestrzegam przed robieniem kolejnego frontu wojny polsko-polskiej o historię" - powiedział marszałek Sejmu Szymon Hołownia podczas swojej środowej konferencji w Sejmie, dodając, że wspomnianych wojen mamy już dostatecznie dużo.
"Bardzo bym chciał, żeby wreszcie wokół tego muzeum zapanował spokój. Mam bezgraniczny szacunek dla poświęcenia rodziny Ulmów, uważam Maksymiliana Kolbe za jednego z naszych bohaterów narodowych z naszego narodowego panteonu, natomiast to historycy powinni podejmować decyzję o tym, co na danej wystawie w danym momencie się znajduje. W tych sprawach, które dotyczą naszej bolesnej historii, która tyle krwi kosztowała nasz naród, spróbujmy zdobyć się na jakieś pojednanie. Choćby operacyjne" - podkreślił.
PiS chce zwołania posiedzenia komisji kultury
Posłowie PiS, wśród nich Piotr Gliński i Marek Suski, zapowiedzieli w środę, że wniosą o zwołanie sejmowej komisji kultury z art. 152 ws. zmian w wystawie głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. "Wezwiemy ministra kultury, zaprosimy też wicepremiera Kosiniaka-Kamysza" - poinformowali.
Podczas briefingu prasowego, zorganizowanego w Sejmie, były minister kultury Piotr Gliński stwierdził, że dyrekcja muzeum usunęła z ekspozycji "trzy ikoniczne postacie, które nie tylko symbolizują polską postawę w czasie II wojny światowej, ale też wskazują na chrześcijańskie podłoże stosunku Polaków do tamtej sytuacji". "To z chrześcijaństwa, z miłości bliźniego rodzina Ulmów, rotmistrz Pilecki i ojciec Kolbe czerpali, aby dać takie świadectwo, jakie dali w czasie II wojny światowej. Te postacie zostały przez obecną dyrekcję wyrzucone. Tam nie może być, jak widać, polskiej narracji historycznej. Ma być historyczna narracja niemiecka" - powiedział.
Także Jarosław Sellin, były wiceszef resortu kultury, wskazał, że Muzeum II Wojny Światowej powinno opowiadać "o losie Polaków i Polski" w tym czasie z polskiej perspektywy. Według niego, "bardzo wiele tragicznych wątków nie zostało jeszcze opowiedzianych". "Pod osłoną nocy nowa dyrekcja zlikwidowała elementy wystawy poświęcone polskim bohaterom. Na pewno nie możemy się na to godzić. Żądamy przywrócenia tych osób. Cieszy nas, że również wśród polityków koalicji rządzącej taki głos się pojawił w postaci głosu wicepremiera Kosiniaka-Kamysza. Żądamy również wewnętrznej dyskusji w rządzie na ten temat" - zwrócił uwagę.
Muzeum "naruszyło prawa autorów wystawy"
Przypomnijmy, że spór o wystawę główną w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku toczył się od 2017 roku, czyli od otwarcia muzeum, które budował i przygotowywał zespół pod kierownictwem prof. Pawła Machcewicza. Dwa tygodnie po otwarciu muzeum Machcewicza zastąpił na stanowisku dr Karol Nawrocki, który wcześniej był naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku (obecnie jest prezesem IPN). Nowe kierownictwo muzeum zmieniło wystawę główną której autorami byli: Paweł Machcewicz, Janusz Marszalec (obecny z-ca dyrektora MIIWŚ), Piotr M. Majewski i Rafał Wnuk (obecny dyrektor MIIWŚ). Nie zgodzili się oni ze zmianami, traktując je "jako ingerencję polityczną w przekaz ideowy wystawy oraz naruszenie praw autorskich". W 2018 roku sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Dwa lata później sąd oddalił 26 z 28 żądań byłych dyrektorów muzeum, w tym 16 z 17 żądań w sprawie wprowadzonych zmian i uzupełnień na wystawie głównej. "Z siedemnastu żądań, uwzględniona zostało tylko jedno - usunięcia z wystawy głównej MIIWŚ filmu produkcji IPN pt. >>Niezwyciężeni<<" - podkreśliło MKiDN w komunikacie przesłanym po ogłoszeniu wyroku w październiku 2020 r. Oddalone zostały natomiast żądania dotyczące m.in.: usunięcia z wystawy głównej MIIWŚ portretu ojca Maksymiliana Marii Kolbego wraz ze stanowiskiem multimedialnym poświęconym jego postaci; usunięcia z wystawy głównej portretu Witolda Pileckiego wraz ze stanowiskiem multimedialnym dotyczącym jego postaci; usunięcia z wystawy głównej zdjęcia powstańców warszawskich składających przysięgę wojskową przed wstąpieniem do oddziału podczas mszy św.; usunięcia z wystawy głównej zdjęcia rodziny Ulmów wraz ze stanowiskiem multimedialnym "Polacy ratujący Żydów"; usunięcia z wystawy głównej maski pośmiertnej bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego (ofiary KL Dachau) wraz z ekspozytorem poświęconym kaźni duchowieństwa w obozach koncentracyjnych; usunięcia z wystawy głównej eksponatu w postaci "Spisu pomordowanych Polaków w KL Dachau" sporządzonego w 1946 r. przez zespół ks. Edmunda Charta (więźnia Dachau). Sąd uznał jednak, że wystawa i scenariusz są chronioną twórczością, a muzeum reprezentowane przez Nawrockiego naruszyło prawa autorów wystawy i zasądził od MIIWŚ kwotę 10 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym. Rok temu Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdził wyrok I instancji, uznając, że muzeum reprezentowane przez ówczesnego dyrektora Nawrockiego "naruszyło prawa autorskie oraz dobre imię autorów wystawy jako historyków". Sąd jednak nie nakazał przywrócenia pierwotnego kształtu ekspozycji ze względu na to, że zmiany – zdaniem sądu – nie były zauważalne dla większości odbiorców. Zadecydował natomiast o zaprzestaniu wyświetlania animacji IPN w ostatniej części wystawy głównej, natomiast nie nakazał przywrócenia poprzedniego zwieńczenia ekspozycji. Sąd Apelacyjny podtrzymał także interpretację sądu pierwszej instancji, w tym zadośćuczynienie w formie wypłaty odszkodowania przez MIIWŚ na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Patryk Kosmider / Shutterstock