W poniedziałek rozpoczęła się sekcja zwłok ofiar karambolu na drodze ekspresowej S7 w Borkowie koło Gdańska. Na ten moment służby poinformowały, że zginęło dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat. O dwóch pozostałych osobach nie ma na razie informacji, do ich identyfikacji potrzebne będą badania DNA. Zarzuty po wypadku usłyszał już 37-letni kierowca ciężarówki. Sąd nie zgodził się jednak na areszt dla podejrzanego.
Do tragicznego wypadku doszło w piątek o godzinie 23.15 na remontowanym odcinku drogi S7. Zderzyło się tam 21 pojazdów, kilka z nich zapaliło się. Cztery osoby zginęły, a 15 zostało rannych. Wśród ofiar są dzieci. Weronika Chmielowiec, wójt gminy Pruszcz Gdański przekazała, że dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat było uczniami szkoły w Straszynie.
Dane pozostałych dwóch osób będą potwierdzone po badaniach DNA. Ich sekcja zwłok zaplanowana była na godzinę 9 w poniedziałek.
- Dzisiaj będą przeprowadzane sekcje zwłok ofiar, od godziny 9 w Zakładzie Medycyny Sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Dwie ofiary nadal są identyfikowane, dlatego zostaną przeprowadzone badania DNA porównawcze, żeby ustalić ponad wszelką wątpliwość tożsamość dwóch ofiar - przekazał nam w poniedziałek Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Czytaj także: Rano był pasowany na ucznia, w nocy zginął w karambolu
Prokurator dodał, że powołany zostanie również biegły, który ustali stan techniczny tira. - W celu ustalenia, czy były jakieś przedwypadkowe uszkodzenia, które miały wpływ na zdarzenie - tłumaczył.
Kierowca usłyszał zarzuty, nie używał telefonu
37-letni kierowca ciężarówki usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców.
W niedzielę prokuratura ujawniła, że badania toksykologiczne nie wykazały obecności substancji psychoaktywnych. - Oznacza to, że kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych – powiedział Duszyński.
Dodał, że z zapisu tachografu wynika, że w chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h, a na tym odcinku drogi dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h.
Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie zdarzenia.
Bez aresztu
Prokuratura wnioskowała o zastosowanie tymczasowego aresztu na trzy miesiące argumentując to między innymi zagrożeniem wysoką karą wobec Mateusza M. Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi mu do 15 lat więzienia.
Mariusz Duszyński poinformował w niedzielę wieczorem, że sąd zdecydował jednak o dozorze policyjnym wobec podejrzanego.
- Jest decyzja sądu. Dozór policji. Sąd zobowiązał podejrzanego do stawiennictwa 7 razy w tygodniu we właściwej jednostce policji - dodał Duszyński.
Jeden z obrońców podejrzanego mecenas Marek Wasilewski powiedział w niedzielę wieczorem, że to rozważna decyzja sądu. - Nasz klient jest w wielkim szoku po tym, co się stało. Jest zdruzgotany psychicznie - dodał mecenas Wasilewski.
W katastrofie, która miała miejsce w piątek po godz. 23, uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarowe, którymi łącznie podróżowało 56 osób.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: KW PSP Gdańsk