Znów afera z memorandum gazowym. Teraz na Litwie

Litwa jest od dłuższego czasu największym „problemem” Gazpromu w UEgazprom.com

Najpierw premier powiedział, że nie ma żadnego memorandum. Dwa dni później przyznał, że taki dokument jest, ale "nie ma mocy wiążącej". Jednocześnie nie wykluczył, że niektóre jego zapisy są jednak brane pod uwagę. Opozycja już atakuje rząd za zakulisowe rozmowy z Rosją, które mogą osłabić bezpieczeństwo energetyczne Litwy.

W Petersburgu 5 kwietnia z szefami Gazpromu rozmawiał nie tylko wicepremier Janusz Piechociński. Takie spotkanie odbył także premier Litwy Algirdas Butkevicius. Ogłosił po nim, że do lipca zostaną rozwiązane wszystkie gazowe kwestie sporne Litwy z Rosją. A jest ich dużo – dziś nikt w Unii Europejskiej nie ma z Gazpromem tak ostrego konfliktu, jak Wilno.

Tydzień po petersburskim spotkaniu, gdy w Polsce przetoczyła się już największa burza ws. memorandum EuRoPol Gazu z Gazpromem, prawdziwa gazowa bomba wybuchła w Wilnie. Litewska afera gazowa tym się jednak różni od polskiej, że tam najcięższe zarzuty stawia się samemu premierowi. Tusk nie wiedział, Butkevicius zaś wiedział, ale nie powiedział.

Warunki Gazpromu

12 kwietnia litewskie media doniosły, że istnieje projekt memorandum rządu Litwy i Gazpromu. Projekt, którego zapisy oznaczają zerwanie z dotychczasową polityką Litwy zmierzającą do ograniczenia zależności od rosyjskiego gazu. Co znajduje się w dokumencie?

Gazprom miałby się zgodzić na obniżkę ceny gazu sprzedawanego Litwie (która jest obecnie w 100 proc. zależna od dostaw z Rosji) aż o 20 proc., ale w zamian za ustępstwa oznaczające utrzymanie zależności Wilna od Gazpromu.

Litwa miałaby przedłużyć kontrakt na dostawy do 2020 r. i zagwarantować bezpieczeństwo tranzytu gazu rosyjskiego do Kaliningradu. Co więcej, opóźnione zostałoby wprowadzenie w życie na Litwie unijnego trzeciego pakietu energetycznego (nakazuje rozdzielenie własnościowe dostaw gazu od jego transportu i sprzedaży na danym rynku). Związane z tym zmiany własnościowe w spółce Lietuvos dujos (monopolista na rynku gazowym) weszłyby w życie nie 31 października 2014, jak przewiduje obecna ustawa, ale rok później. Do tego, mówi memorandum, Litwa i Gazprom „zamrożą prowadzone przeciwko sobie nawzajem lub przeciwko Lietuvos dujos postępowania w sądach litewskich lub w arbitrażu międzynarodowym dopóki negocjacje” ws. kontraktu długoterminowego i tranzytu do Kaliningradu się nie zakończą.

"Świstek papieru"?

Ujawnienie informacji o memorandum spadło na litewskich polityków niczym grom z jasnego nieba. Wywołany do tablicy premier Butkevicius zapewnił, że nic nie wie o takim dokumencie. Wersja zmieniła się trzy dni później. 15 kwietnia premier przyznał jednak, że projekt memorandum istnieje i że zapoznał się z nim zaledwie dzień wcześniej, a więc dwa dni po publikacjach w prasie.

Okazało się, że 4 kwietnia, a więc dzień przed spotkaniem Butkeviciusa z Aleksiejem Millerem, szefem Gazpromu w Petersburgu, do ministerstwa energetyki (na jego czele stoi przedstawiciel Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Jarosław Niewierowicz) trafił projekt memorandum od Achima Saula, członka zarządu niemieckiego E.ON Ruhrgas, a zarazem prezesa Lietuvos dujos (Niemcy mają tam największy pakiet udziałów). Po czterech dniach dokument został przesłany dalej, do kancelarii premiera, prezydenta i MSZ. I podobno nikt tam na niego nie zwrócił uwagi.

Dopiero po publikacji medialnych dokument trafił na biurko premiera. Ten określa go teraz jako „świstek papieru”, do którego „nikt nie przywiązuje wagi”. Jednocześnie Butkevicius przyznaje jednak, że niektóre zapisy projektu mogą być negocjowane. Które? Nie wiadomo. Lietuvos dujos i E.ON Ruhrgas nabrały wody w usta. Podobnie jak Gazprom, także udziałowiec Lietuvos dujos, faktyczny autor oferty dla rządu w Wilnie.

Wiedział, nie powiedział?

Prawicowa opozycja ma duże wątpliwości co do szczerości premiera. Domaga się szczegółowych wyjaśnień i relacji z rozmów Butkeviciusa z szefami Gazpromu. Pokrętne wypowiedzi premiera ws. memorandum i przede wszystkim stwierdzenie, że pewne jego zapisy mogą być negocjowane, podsycają podejrzenia, że obecny lewicowy rząd, w którym zasiadają politycy znani w przeszłości ze współpracy z Gazpromem, prowadzi jakieś zakulisowe rokowania z Rosjanami. Pojawiły się zarzuty, że za doraźną korzyść polityczną, jaką na pewno byłaby drastyczna obniżka cena gazu, Butkevicius gotów jest zrezygnować z niezależności energetycznej.

Litwa jest od dłuższego czasu największym „problemem” Gazpromu w UE. Jako pierwsza postanowiła bowiem, jeszcze pod poprzednim prawicowym rządem, wprowadzić unijny trzeci pakiet energetyczny. Obecnie w Lietuvos dujos, na skutek umów jeszcze z lat 90. XX w., większość mają Rosjanie i współpracujący z nim Niemcy. E.ON Ruhrgas ma 38,9 proc.akcji, Gazprom ma 37,1 proc., a państwo litewskie – tylko 17,7 proc. W efekcie przez wiele lat faktycznie Rosjanie sami z sobą negocjowali zakup gazu na Litwę, a do tego kontrolowali miejscową sieć gazociągów i sprzedawali surowiec krajowym odbiorcom.

Jednak Litwa uchwaliła w końcu nową ustawę o gazie naturalnym, która ma zmienić sytuację z dniem 31 października 2014 roku, kiedy infrastruktura i sprzedaż gazu Liteuvos dujos przejdzie do spółki-córki Amber Grid. Ustawa zobowiązuje udziałowców Lietuvos dujos do takiego podziału własności, żeby Gazpromu nie było w Amber Grid, która będzie właścicielem sieci gazociągów. Rosjanie się na to nie zgadzają i sprawa trafiła do sądów i arbitrażu międzynarodowego. Do tego Gazprom podniósł „za karę” Litwie cenę gazu.

Teraz Butkevicius dąży do jej obniżenia. Pytanie, za jaką cenę? Premier zapewnia, że odwrotu od trzeciego pakietu energetycznego nie będzie. Ale furtkę sobie zostawił, wspominając o negocjowaniu propozycji z memorandum. 5 kwietnia w Petersburgu premier miał ustalić że kwestie sporne z Gazpromem będą negocjowane przez grupy eksperckie i rozwiązane do lipca br. Rozmowy mają się zacząć już na przełomie kwietnia i maja. - Teraz czekamy na propozycje z Rosji, wtedy usiądą do tego eksperci. Nie było żadnych kontaktów ze stroną rosyjską i mamy nadzieję że w najbliższym czasie poznamy ich stanowisko – oświadczył premier. Na czele negocjatorów litewskich ma stać minister energetyki Jarosław Niewierowicz. Udział mają brać też przedstawiciele KE.

Rosja rozgrywa Litwinów

Ale tuż po tych wypowiedziach premiera Rosjanie znów postawili go w niezręcznej sytuacji. 17 kwietnia szef departamentu rozmów handlowych ministerstwa rozwoju gospodarczego Rosji Maksim Miedwiedkow oświadczył, że 25 kwietnia w Wilnie odbędą się rozmowy rosyjsko-litewskie ws. realizacji trzeciego pakietu energetycznego (czyli ws. opóźnienia jego wprowadzenia w życie). Co więcej, Rosjanin powiedział, że będą to rozmowy dwustronne, bez udziału stron trzecich. A przecież dwa dni wcześniej Butkevicius mówił, że będą przy tym przedstawiciele Komisji Europejskiej. 18 kwietnia litewski rząd zaprzeczył informacjom z Moskwy, ale złe wrażenie pozostało, dostarczając opozycji amunicji do ostrzału premiera za rzekome tajne negocjacje z Moskwą.

Afera wokół memorandum, a zaraz potem zaskakująca zapowiedź rzekomych konsultacji w Wilnie, przyniosły punkty Rosji. Jeśli faktycznie premier nie mija się z prawdą, to jego rząd skompromitował się w taki sposób reagując na ruchy strony rosyjskiej i wykazując niewiedzę w strategicznych sprawach. Jeśli zaś Butkevicius faktycznie usiłuje coś zakulisowo wynegocjować z Rosjanami, to jego pozycja została poważnie osłabiona. Na dodatek Rosjanom udało się podsycić i tak ostry konflikt polityczny w Wilnie, gdzie zwłaszcza sprawy energetyczne ogromnie polaryzują Litwinów. Co więcej, teraz Litwa musi sie tłumaczyć w Brukseli z rzekomych (a być może faktycznych) prowadzonych bez wiedzy KE rozmów z Rosją ws. unijnego trzeciego pakietu energetycznego.

Autor: Grzegorz Kuczyński/k / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: gazprom.com

Tagi:
Raporty: