21-letni Sewerin Krasimirow przyznał się w piątek do zabójstwa bułgarskiej dziennikarki Wiktorii Marinowej. Sąd w Ruse, dokąd mężczyzna został przewieziony z Niemiec, postanowił w ramach środka zapobiegawczego pozostawić go w areszcie.
- Bardzo żałuję. Jestem winny. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem - powiedział na sali sądowej 21-latek, dodając, że przyjmie każdy wyrok. Rozprawa była otwarta, mimo starań obrońcy Krasimirowa, by prowadzono ją przy drzwiach zamkniętych.
"Nie wiem, co się stało"
Krasimirow powiedział, że w dniu zabójstwa, 6 października, spotkał przypadkowo Wiktorię Marinową, która uprawiała jogging w parku wzdłuż Dunaju. Mężczyzna dodał, że nie miał zamiaru napadać na nią i jej zabijać. Na miejscu doszło do sprzeczki, uderzył kobietę kilka razy i dalej nic nie pamięta, ponieważ był pod wpływem narkotyków. Zapewnił, że nie miał wspólników.
- Nie wiem, co się stało. Nic nie pamiętam. Poszedłem tam i uderzyłem ją, upadła. Chciałem iść dalej, ale mnie chwyciła - relacjonował w sądzie.
Postawiono mu dwa zarzuty – gwałtu i zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu dożywotnie więzienie.
Sprawa zabójstwa Marinowej nabrała szerokiego rozgłosu w kraju i poza jego granicami. Bardzo ostro zareagowały m.in. ONZ, Komisja Europejska, deputowani Parlamentu Europejskiego, Rada Europy, niemiecki rząd i ambasada USA w Sofii. Wielu polityków i ekspertów sugerowało, że zabójstwo mogło być związane z pracą zawodową Marinowej, która zajmowała się m.in. tematem defraudacji funduszy unijnych. W jej ostatnim programie pojawiła się ekipa portalu Biwoł, prowadząca dziennikarskie śledztwo w tej sprawie. Według bułgarskich śledczych takiego powiązania jednak nie ma. Jak informował prokurator generalny Sotir Cacarow, zabójstwo miało podłoże seksualne i rabunkowe. Krasimirowa zatrzymano w ubiegłym tygodniu w Niemczech. Dwa dni temu dokonano jego ekstradycji do Bułgarii.
Autor: momo//kg / Źródło: PAP, Reuters