Przez niego Indie mogą się rozpaść. Ludzie i tak go wybiorą

Źródło:
tvn24.pl
Premier Indii Narendra Modi (nagranie archiwalne)
Premier Indii Narendra Modi (nagranie archiwalne)Reuters Archive
wideo 2/4
Premier Indii Narendra ModiReuters Archive

Rozpoczęły się największe demokratyczne wybory w historii ludzkości - do urn może pójść niemal miliard ludzi. I prawie wszyscy oddadzą głos na tego samego człowieka - rządzącego już od dekady premiera Narendrę Modiego, którego poparcie przed wyborami sięgnęło niemal 80 proc. Niektórzy uważają go wręcz za boga, ale jego władza ma ciemną stronę. Stronę, która może zagrozić rozpadem całych Indii. - To będzie ogromna konfrontacja i nie wiem, jak ona się skończy - mówi ekspert ds. Indii, dr Krzysztof Iwanek.

  • Wyniki wyborów zostaną ogłoszone 4 czerwca, ale pewny zwycięstwa może być obecny premier, Narendra Modi.
  • Partia Modiego zdominowała Indie, w ciągu dekady jej rządów Indie szybko rozwijają się gospodarczo.
  • Narendra Modi dzieli społeczeństwo, podsycając nacjonalizm i wykluczając inne wyznania niż hinduizm.
  • W 2026 roku w Indiach ma dojść do reformy, która może podzielić Indie na dwie części - północ i południe.

Stojący na czele Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) Narendra Modi to fenomen, z którym problem mają nawet eksperci. W jaki sposób - mimo dekady rządów - polityk wciąż zyskuje na popularności? Co sprawia, że w najludniejszej demokracji i jednym z najbardziej różnorodnych państw naród wydaje się tak jednomyślny? 

ZOBACZ TEŻ: "Największa demokracja świata" wybierze. Do urn pójdzie blisko miliard ludzi

Modi, honor, ojczyzna 

- Nie znam do końca odpowiedzi na to pytanie - przyznaje dr Krzysztof Iwanek, ekspert ds. Indii, wykładowca, autor analiz i książek, m.in. "Indie. Od kolonii do mocarstwa. 1857-2013''. - Ale Modi bardzo dobrze zrozumiał, że jednym z kluczy do współczesnej polityki są media społecznościowe. On nie tylko siebie, ale całą swoją partię zaprzągł do tego, by była niezwykle aktywna na tym polu - wskazuje. - Przykładowo, kilka lat temu centrala jego partii robiła swoim ministrom przeglądy tego, jak często promują w sieci osiągnięcia rządu, czy jak często wchodzą w interakcje z użytkownikami, i rozliczała ich z tego. Oni doskonale rozumieją, jakie to ma dziś znaczenie - zauważa. 

Bezprecedensowe zaangażowanie w mediach społecznościowych to jednak część większej całości. - Rządowi Modiego najlepiej wychodzi mówienie o tym, co jego rząd robi najlepiej. Ta partia jest świetna pod względem promocyjnym - zaznacza dr Iwanek. A promocja ta skupiona jest zarówno na chwaleniu rządu, jak i budowaniu kultu swojego lidera. - Niewielu jest polityków na świecie obdarzonych takim kultem jak Modi, a w indyjskich realiach kult jednostki jest niesamowicie ważny - podkreśla ekspert. 

Wizerunek premiera widać w Indiach wszędzie: w urzędach, na ulicach, w każdej gazecie, broszurze, był nawet na szczepionkach przeciwko COVID-19. - W Polsce taka wszechobecność czyjegoś wizerunku byłaby uznana za przesadę. Ale w Indiach jego twarz działa często jak symbol, między innymi dlatego, że wciąż bardzo wielu wyborców jest niepiśmiennych - zwraca uwagę Krzysztof Iwanek. 

Modi jest przy tym niezwykle pracowity i charyzmatyczny - doskonale wie, co ludzie chcą od niego usłyszeć, wie, co lud boli i co złości. To dar, który zdarza się rzadko. Modi nie ma żony ani dzieci, przedstawiany jest jak głęboko uduchowiony mąż stanu i wizjoner, który całe życie poświęca pracy dla państwa. Obraz ten utrwalił się do tego stopnia, że dla niektórych wyborców polityk stał się dosłownie bogiem. - Spotkałem się z czymś takim. Choćby w 2019 roku pojawiły się informacje o nadgorliwych urzędnikach niskiego szczebla, którzy chcąc się wykazać przerabiali formuły religijne, mantry, dodając do nich nazwisko Modiego - przyznaje dr Iwanek, choć zaznacza, że to jednak występująca lokalnie skrajność. 

ZOBACZ TEŻ: Władze robią wszystko, by zablokować dokument o premierze. Odcinanie prądu, seria zatrzymań w stolicy

Make in India 

Wyborcza dominacja partii Narendry Modiego to efekt nie tylko kultu jednostki, ale w równym stopniu głoszonego przez nią programu. Indyjski premier jest przedstawicielem będących na fali wznoszącej populistów. Liderów, którzy prezentują uproszczoną wizję świata, stawiając się w roli przedstawicieli "ludu" i atakując wskazane przez siebie "elity", które mają lud ten wykorzystywać. 

Program BJP skupia się w dużym stopniu wokół haseł dotyczących gospodarki i budowania indyjskiej potęgi. Modi przez całą swoją karierę deklarował prorynkowe podejście, wspieranie rodzimego biznesu, otwieranie Indii na globalną wymianę handlową, prywatyzowanie i liberalizowanie gospodarki. I po 10 latach jego rządów wydaje się, że odnosi na tym polu sukcesy. Indie stały się już piątą największą gospodarką na świecie, która niedługo może prześcignąć Japonię i Niemcy

- Choć mnie osobiście kult jednostki odrzuca, to wiele rzeczy Modiemu rzeczywiście wyszło - przyznaje dr Iwanek. - Zwłaszcza jego słynna polityka Make in India, która sprowadza się do rozwoju inwestycji w przemysł ciężki i produkcję. To ma sens, koszty pracy w Chinach rosną, tymczasem w Indiach społeczeństwo jest bardzo młode, postępuje urbanizacja i co roku milionom kolejnych ludzi trzeba zapewniać miejsca pracy - wyjaśnia ekspert. 

W Indiach na dobre rozpędziła się budowa nowoczesnej infrastruktury, a swoje biura i fabryki otwierają w nich największe globalne koncerny. Choćby Apple, który w ciągu ostatnich trzech lat potroił produkcję iPhone'ów w Indiach i spodziewa się, że za rok już niemal co czwarty smartfon tej firmy będzie powstawał właśnie w Indiach. 

Polityka gospodarcza Modiego na świecie jest mimo to oceniana różnie. Zwraca się uwagę, że sukcesy te są wciąż mniejsze niż obiecywane, a rozwój Indii staje się niebezpiecznie nierównomierny i skupiony na bogaceniu tylko części społeczeństwa. Ponadto Indie niezwykle korzystają na obecnej sytuacji światowej, w której zachodnie gospodarki starają się ograniczać swoje uzależnienie od autorytarnych i asertywnych Chin, widząc Indie jako bezpieczniejszą, demokratyczną alternatywę. A to już bynajmniej nie jest zasługa Modiego.

Nieformalna grupa QUAD powstała w 2007 rokuPAP - Maciej Zieliński

Demokracja w Indiach 

Ta demokratyczna alternatywa pod rządami Modiego staje się bowiem coraz mniej demokratyczna. Przez ostatnią dekadę demokratyczne instytucje w Indiach znacząco osłabły, sądownictwo stało się marginalizowane, a wolność mediów niemal upadła - według wskaźnika wolności prasy Indie spadły w 2023 roku na 161. miejsce na świecie, gorzej jest tylko w państwach takich jak Rosja, Iran czy Korea Północna

W Indiach praktycznie nikt już nie zadaje premierowi niewygodnych pytań - choć trudno stwierdzić, na ile ze strachu, a na ile z pragmatyzmu. Faktem jest bowiem, że realna popularność Modiego wśród setek milionów ludzi sprawiła, że pozostałe siły w Indiach same wycofały się, zwykle bez stosowania przymusu. Nie tylko opozycja, która nawet nie udaje, że ma szanse na równą walkę. Również prywatne media, biznes, czy nawet słynny Bollywood poddały się urokowi premiera i tworzą treści zgodne z jego polityką. 

W zachodnich mediach nie brakuje więc głosów, że Narendra Modi poważnie zagraża dalszemu istnieniu demokracji w Indiach. Tego zdania jest również wielu ekspertów, choć nie Krzysztof Iwanek. - Ja wciąż uważam, że demokracja w Indiach nie upadnie, choć zaczynam być pod tym względem w mniejszości - mówi, przyznając jednak, że ta demokracja słabnie. - Partia BJP istnieje od lat 50., rządziła już też wcześniej, i jak przegrywała wybory, to oddawała władzę. To nie są ludzie, którzy kiedykolwiek mieli dyktatorskie zapędy - ocenia. - Modi może wygrać jeszcze raz, drugi, trzeci, ale w końcu przegra wybory i wówczas będzie weryfikacja, czy mam rację, czy indyjska demokracja się wybroni. Ja wciąż uważam, że Modi i tak pewnego dnia tę władzę odda - dodaje. 

Dominacja BJP w Indiach nie może jednak nie budzić obaw, a o jej skali świadczy obrazowo finansowanie tej partii. - BJP dostaje więcej pieniędzy niż wszystkie pozostałe partie w Indiach razem wzięte. Oficjalnie nie wiemy, kto tych wpłat dokonuje, ale wiadome jest, że partię wspiera wielki biznes - wskazuje ekspert. - Ukrycie źródeł, skąd się biorą pieniądze dla partii politycznych, jest bardzo niepokojące, to tendencja do monopolizacji sceny politycznej - przyznaje.

ZOBACZ TEŻ: Powtarza się scenariusz sprzed 90 lat. "Zaniepokojona Azja szykuje się do wojny"

Hinduski nacjonalizm 

Rządy Narendry Modiego zagrażać mogą jednak nie tylko indyjskiej demokracji. Coraz więcej osób dostrzega ryzyko, że zagrożą całym Indiom w kształcie, jaki znamy. Historycznie terytorium współczesnych Indii nigdy nie było zjednoczone i składało się z setek lokalnych królestw. Gdy państwo to 77 lat temu powstawało na gruzach brytyjskiej kolonii, mało kto wierzył, że Indie przetrwają, przewidywano ich bałkanizację - rozpad i pogrążenie się w lokalnych konfliktach. 

Stało się wówczas inaczej, w ogromnej mierze za sprawą Mahatmy Gandhiego i jego ideałów, na bazie których Indie miały być krajem laickim i otwartym na wszystkie narody, kultury i wyznania. Jedynym wyłomem okazało się wówczas odłączenie od reszty Indii brytyjskich ich zachodnich i wschodnich krańców, które są dziś odpowiednio muzułmańskim Pakistanem i Bangladeszem. Pozostałe separatyzmy pozostały pod kontrolą, a Indie jako państwo wyraźnie okrzepło. 

Ale wizja Modiego jest diametralnie inna niż ideały Mahatmy Gandhiego, na których powstały ówczesne Indie. Lider BJP tworzy kraj, który ma być ojczyzną wyznawców głównie jednej religii - hinduizmu. Choć religię tę wyznaje 80 proc. społeczeństwa, w indyjskich realiach oznacza to, że Modi wyklucza aż 300 mln obywateli innych wyznań, głównie muzułmanów i chrześcijan. Na tym hinduistycznym fundamencie Modi podsyca także hinduski nacjonalizm, tzw. hindutwę. 

Skoro Modi zrywa z ideą państwa dla wszystkich i uderza w fundamenty, na których zbudowano współczesne Indie, to czy państwo to przetrwa? - Rzeczywiście, istnieje zagrożenie związane z hinduskim nacjonalizmem. Ludzie głoszący, że hinduizm ma centralne znaczenie dla tożsamości Indii, ignorujący, że nie każdy mieszkaniec Indii jest hinduistą - mówi dr Iwanek. - BJP do tego stopnia upowszechniła już niechęć wobec innych religii, że nawet w bollywoodzkich filmach modne stało się przedstawianie dobrych, hinduistycznych bohaterów, którzy walczą ze złymi muzułmanami - przyznaje. 

Zdaniem eksperta, nacjonalizm ten jednak jeszcze nie wymyka się spod kontroli. - Mimo że ten hinduski nacjonalizm jest silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, myślę, że Indie przetrwają. Miały już w przeszłości poważniejsze kryzysy, jak odłączenie się Pakistanu, zamieszki na tle religijnym, przegrana wojna z Chinami, stan wyjątkowy. Wszelkie zagrożenia dla stabilności i demokracji Indie już przetrwały, więc i Modiego przetrwają - ocenia, podkreślając że "Modi dzieli społeczeństwo, ale nie chce podziału państwa". 

Wybory w Indiach 2024PAP/Reuters - Adam Ziemienowicz

Groźba rozpadu Indii 

Oprócz hinduskiego nacjonalizmu rządy Modiego niosą jednak też inne, być może największe zagrożenie dla jedności Indii. Od lat w Indiach pogłębia się podział pomiędzy północą i południem kraju. Północ to część o większej populacji, ale mniej rozwinięta gospodarczo i społecznie, która jest główną bazą wyborców Modiego. Mniej zaludnione, ale bardziej rozwinięte południe w dużej części wciąż natomiast nie ulega urokowi premiera i na szczeblu samorządowym pozostaje rządzone przez inne ugrupowania, głównie lewicowe. 

Tymczasem za dwa lata, w 2026 roku, ma w Indiach zostać przeprowadzona od dawna zapowiadana aktualizacja liczby parlamentarzystów. Ich liczba ma zostać znacznie zwiększona i powiązana z aktualną liczbą ludności - tak, aby każdy parlamentarzysta reprezentował zbliżoną liczbę wyborców. Reforma ta może wydawać się sprawiedliwa, jednak istnieje wokół niej drugie dno. 

Indie od lat cierpią z powodu nadmiernego przyrostu naturalnego, który doprowadził do przeludnienia. - Dlatego władze centralne wzywały władze stanowe, by wprowadzały odpowiednie polityki demograficzne i ograniczały ten przyrost, między innymi poprzez edukację seksualną i upowszechnianie antykoncepcji - wyjaśnia dr Iwanek. Lokalne władze jednak z różnym sukcesem działania te wprowadzały. Południe odniosło duże sukcesy w ograniczeniu przyrostu naturalnego. Ale północ, matecznik BJP, sukcesów tych nie odniosło i wciąż boryka się z nadmiernym przyrostem ludności. Ludności, z której rekrutować się będą kolejni wyborcy BJP. 

- Ta sprawa jest niesamowicie kontrowersyjna, ten temat jest taką puszką Pandory, że indyjskie rządy celowo od lat odkładały jej wprowadzenie - przyznaje ekspert. Jeśli w 2026 roku zmianę tę Modi w końcu wprowadzi, południe straci wielu posłów i zostanie zmarginalizowane w skali państwa. Inaczej mówiąc, południowa część Indii zostanie ukarana za swój sukces gospodarczy i społeczny. 

Nic dziwnego, że sprawa ta może gwałtownie pogłębić niewidoczny na pierwszy rzut oka podział Indii, który powstaje od lat. - Tu muszę przyznać, że to będzie ogromna konfrontacja i nie wiem, jak ona się skończy - mówi dr Iwanek. - Rzeczywiście skala problemu jest taka ogromna, że najprawdopodobniej dojdzie w Indiach do potężnych protestów, które zmuszą rząd Modiego do ustępstw i ograniczenia strat, jakie poniesie południe - ocenia. Krzysztof Iwanek pozostaje optymistą jednak także pod tym względem. - Modi jest świadom ryzyka, jakie niesie ta sprawa. Nie sądzę, żeby to doprowadziło do secesji południa i rozpadu kraju - przewiduje.

Dokąd idą Indie

Ciężko jednak pozbyć się obaw co do skłonności do ustępstw przywódcy, który nie ma w kraju konkurencji i cieszy się poparciem na poziomie 70-80 proc. Zwłaszcza, że politycznie byłyby dla niego zupełnie nieopłacalne, a na ustępstwa nie zdobył się chociażby przy podsycaniu hinduskiego nacjonalizmu, który również dzieli indyjskie społeczeństwo.

Trwające w Indiach wybory nie przyniosą niespodzianek, zwycięzca jest od dawna wiadomy. Niewiadomą pozostanie jednak kierunek, w którym wiedzie on Indie. 

ZOBACZ TEŻ: Indie zażądają części terytorium Sri Lanki? "Osłabianie jedności Indii"

Autorka/Autor:

Źródło: tvn24.pl