Po raz drugi w historii obserwujemy olbrzymi wyścig zbrojeń u zachodnich wybrzeży Pacyfiku. Tak jak 90 lat temu Japonia, tak dzisiaj Chiny próbują zdominować tę część świata i wypchnąć z niej wpływy USA i Europy. Analogia jest niepokojąca - ale pamięć o drugiej wojnie światowej może też pomóc w uniknięciu nowego konfliktu na największym z ziemskich oceanów.
"Xi Jinping mówi, że szykuje się na wojnę. Świat powinien potraktować go poważnie"- ostrzegał 29 marca prestiżowy magazyn "Foreign Affairs". Chiński przywódca podczas marcowej serii spotkań z najwyższymi przywódcami partyjnymi i wojskowymi rzeczywiście mówił o wojnie więcej niż kiedykolwiek, a tak wojowniczego języka nie było słychać w Chinach od czasów Mao Zedonga.
Chiny w ciągu ostatniej dekady podwoiły już swoje wydatki na wojsko, stworzyły największe siły morskie na świecie i wprowadziły do służby broń, ze stworzeniem której mają problemy nawet Amerykanie - hipersoniczne pociski zdolne do przenoszenia głowic atomowych. Gdyby tego było mało, Chiny przeprowadzają obecnie więcej prób rakietowych niż reszta świata razem wzięta, a w ciągu najbliższych lat przewiduje się, że przynajmniej podwoją swój arsenał atomowy.
Ta gwałtowna militaryzacja i wzrost chińskiej potęgi zaniepokoiły niemal wszystkie pozostałe państwa regionu, które w rezultacie także zajęły się intensywnym modernizowaniem swoich sił zbrojnych. Japonia po dekadach rozbrojenia i pacyfizmu buduje jedne z najlepszych sił zbrojnych na świecie, Australia wspólnie z Wielką Brytanią i USA tworzy potężną flotę okrętów podwodnych, Tajlandia, Filipiny czy Korea Południowa zwiększają skalę wspólnych ćwiczeń wojskowych z Amerykanami.
W 2022 roku światowe wydatki zbrojeniowe według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych (SIPRI) po raz pierwszy przekroczyły wartość dwóch bilionów (miliony milionów) dolarów. Trzy państwa, które wydają na zbrojenia najwięcej, biorą udział w rywalizacji w Azji Wschodniej. To Stany Zjednoczone, Chiny oraz Indie, które szybko dogania Japonia. W ten sposób w Azji obserwujemy właśnie potężny wyścig zbrojeń, podobny do tego, do którego doszło w czasie drugiej wojny światowej i przed nią. Pojawia się widmo drugiej w historii wojny o największy ziemski ocean - Pacyfik.
Azjatycki wyścig zbrojeń
Pierwszy raz na Pacyfiku doszło do takiego wyścigu zbrojeń w latach 30. i 40. XX wieku, gdy Japonia próbowała wypchnąć amerykańskie i europejskie wpływy z całej Azji Wschodniej oraz z zachodniej połowy Pacyfiku - aż po Hawaje. Wówczas to Tokio, tak jak dziś Pekin, stworzyło wielkie siły morskie i opracowało nowoczesne rodzaje uzbrojenia, takie jak "długa lanca" (Typ 93) - najlepsza morska torpeda, czy słynne Mitsubishi Zero - najlepsze myśliwce dalekiego zasięgu w pierwszych latach wojny. Japońska militaryzacja spotkała się wówczas z reakcją całego regionu, do którego ściągnięte zostały m.in. dodatkowe siły z USA i Europy.
Dziś to Chiny prowokują podobny wyścig regionalnych zbrojeń, a ich cele mogą wydawać się niepokojąco zbliżone. Pekin, tak jak kiedyś Tokio, także stara się wypchnąć z regionu amerykańskie i europejskie wpływy, aby dopełnić swojego "narodowego zjednoczenia" i umocnić centralną pozycję w Azji Wschodniej. Pekin liczy przy tym zarówno na korzyści strategiczne poprzez przejęcie kontroli nad kluczowymi wyspami i cieśninami, jak też gospodarcze, poprzez zdominowanie azjatyckiego handlu i przejęcie podmorskich złóż surowców naturalnych. Geneza wywołanej przez Japonię wojny na Pacyfiku była bardzo podobna.
Indo-Pacyfik nowym centrum
Pacyfik ma przy tym obecnie jeszcze większe znaczenie niż 90 lat temu. W przeszłości ten ogromny akwen przede wszystkim dzielił, stanowił naturalną barierę rozdzielającą Azję od obu Ameryk. Dziś jest wręcz przeciwnie, a Pacyfik stał się najważniejszym akwenem dla światowego handlu - transportowane jest nim więcej towarów nawet niż przez Atlantyk.
Co więcej, bezprecedensową skalę zyskało przemysłowe rybołówstwo na Pacyfiku, zaś wyspiarskie, oceaniczne państewka po raz pierwszy w historii zyskały znaczenie w globalnej polityce. Wszystko za sprawą ich bardzo rozległych wyłącznych stref ekonomicznych oraz miejsc w ONZ, w której mikroskopijne Vanuatu, Tonga czy Palau mają taki sam głos, jak Niemcy czy Japonia. Dzięki temu światowe mocarstwa rywalizują dziś o ich poparcie, tworząc w ONZ przychylne sobie koalicje przydatne do wygrywania głosowań.
W związku z tym w ostatnich latach zaczęła funkcjonować koncepcja nowego regionu - tak zwanego Indo-Pacyfiku, który ma być światowym centrum gospodarczym i ludnościowym. Na obszarze tym, rozciągającym się od Oceanu Indyjskiego do środkowego Pacyfiku, żyje obecnie 60 proc. światowej ludności i wytwarzane jest 2/3 światowego PKB.
Dlatego to Indo-Pacyfik, a nie Europa czy Bliski Wschód, uważany jest przez wielu za kluczowy obszar w światowej rywalizacji mocarstw. Na jego znaczenie jako pierwsi zwrócili uwagę Amerykanie, którzy uznali Indo-Pacyfik za region, w którym rozstrzygnie się kwestia utrzymania hegemonii USA i powstrzymania wzrostu potęgi Chin. W 2019 roku Waszyngton opublikował swoją pierwszą, kompleksową strategię wobec tego regionu, zmienił nawet oficjalną nazwę regionalnego dowództwa wojskowego z "Pacific Command" na "Indo-Pacific Command". Właśnie w Indo-Pacyfiku powstała też całkiem nowa, nieformalna grupa złożona ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Indii i Australii (QUAD), której spoiwem jest zaniepokojenie wzrostem potęgi Chin.
Wojna o Pacyfik
To wszystko nie oznacza, że nieuchronnie zbliża się nowa wielka wojna w Azji. Największe obawy budzi obecnie sytuacja wokół Tajwanu, którego przejęcie - także z użyciem siły - Chiny ustanowiły jednym z oficjalnych celów państwowych. Otwarty konflikt o wspierany przez USA Tajwan potencjalnie mógłby eskalować do wojny amerykańsko-chińskiej na Pacyfiku, jednak zdecydowanie nie jest on przesądzony. Zarówno Waszyngton, jak i Pekin są świadome gigantycznych kosztów i ryzyka, z jakim wojna taka by się wiązała.
ZOBACZ TEŻ: Tajwan i Chiny - o co chodzi? Czy Tajwan to państwo i dlaczego jest taki ważny. Odpowiadamy
Na razie główną konsekwencją wyścigu zbrojeń jest więc tworzenie się dwóch potężnych bloków polityczno-wojskowych w regionie, które w uproszczeniu można byłoby określić jako Chiny kontra reszta świata. Poczucie chińskiego zagrożenia zbliża ku sobie nawet państwa, których relacje dwustronne były dotąd szczególnie trudne. I tak obserwować możemy choćby nawiązywanie współpracy wojskowej USA z Wietnamem, czy ćwiczenia japońskich myśliwców na tym samym lotnisku, z którego w 1945 roku startowały bombowce USA niosące bomby atomowe nad Hiroszimę i Nagasaki.
"Zaniepokojona Azja szykuje się do wojny, której ma nadzieję zapobiec" - brzmi tytuł niedawnej analizy dziennikarzy "New York Timesa", która trafnie podsumowuje to, co dzieje się obecnie w Azji Wschodniej. Fakt, że obecna sytuacja przypominać może preludium drugiej wojny światowej na Pacyfiku, nie oznacza, że historia musi się powtórzyć. Wręcz przeciwnie: to wspomnienie powinno zwiększać świadomość, jak ważne jest utrzymanie pokoju. Także wśród Chińczyków.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dvidshub - Codie Soule