Reuters poinformował w czwartek po raz pierwszy o ogromnych chińskich siłach morskich, powołując się na czterech anonimowych rozmówców i raporty wywiadowcze jednego z państw regionu, którego nazwy nie może ujawnić. Następnie agencja opublikowała także zdjęcia satelitarne z 3 grudnia, na których widać grupę zadaniową chińskiej marynarki płynącą w nieznanym kierunku na Morzu Filipińskim.
Największe chińskie siły w historii
Chińskie okręty rozmieszczone zostały na wodach wzdłuż wszystkich chińskich wybrzeży, od południowej części Morza Żółtego, przez Morze Wschodniochińskie, aż do Morza Południowochińskiego, a także na zachodnim Pacyfiku. W szczytowym momencie w tym tygodniu liczba chińskich okrętów jednocześnie znajdujących się na morzu przekroczyła setkę. W czwartek cały czas było ich ponad 90.
To największa znana mobilizacja sił morskich komunistycznych Chin w historii, tymczasem kontrolowane przez Pekin chińskie media na jej temat milczą. Nie były również zapowiadane żadne ćwiczenia chińskiej marynarki, a ani chińskie ministerstwo obrony, ani MSZ nie odpowiedziały na prośby Reutersa o komentarz. Wśród około stu rozmieszczonych okrętów są jednostki marynarki wojennej i straży przybrzeżnej, m.in. co najmniej jeden okręt desantowo-szturmowy (śmigłowcowiec) i niszczyciele rakietowe.
Łącznie wysłane teraz przez Pekin na morza siły są liczniejsze niż całe floty posiadane przez większość państw na świecie, m.in. Wielką Brytanię czy Niemcy.
Napięcie między Chinami i Japonią
Listopad i grudzień to tradycyjnie miesiące intensywnych manewrów chińskiej marynarki. Podobnie ogromna aktywność została odnotowana dokładnie rok temu, gdy w rejonie Tajwanu pojawiło się niemal 90 chińskich okrętów. Wówczas również zgrupowanie było rekordowe, a żadnych ćwiczeń oficjalnie nie zapowiadano. Chińskie okręty po wykonaniu serii manewrów powróciły następnie do swoich portów.
Tym razem, co potwierdziła rzeczniczka tajwańskiego prezydenta Karen Kuo, liczba chińskich okrętów w pobliżu samego Tajwanu nie wzrosła jednak znacząco, a chińskie siły rozmieszczone są na wodach wzdłuż wszystkich chińskich wybrzeży. Zmiana ta, i wysłanie sił także na Morze Wschodniochińskie, mogą być związane z obecną sytuacją polityczną w regionie i znacznym wzrostem napięcia w relacjach Chin i Japonii, oddzielonych od siebie właśnie tym akwenem.
Kryzys na linii Pekin-Tokio rozpoczął się 7 listopada, gdy nowa japońska premier Sanae Takaichi oświadczyła w parlamencie, że jeśli dojdzie do ataku Chin na Tajwan, może to stanowić "egzystencjonalne zagrożenie" dla Japonii i jako takie wymagać podjęcia przez nią interwencji militarnej. Stwierdzenie to dla ekspertów nie było kontrowersyjne. - Tajwan znajduje się zaledwie 100 kilometrów od Japonii i wybuch na jego terenie wojny, podobnie jak ewentualne przejęcie tej wyspy przez Chiny, poważnie naraziłoby bezpieczeństwo i obecne założenia obronne Japończyków - wyjaśniono.
Pekin zareagował jednak bardzo gwałtownie, w kolejnych dniach eskalując konflikt, m.in. oskarżając Tokio o zagrażanie pokojowi i zapowiadając zadanie mu "niszczycielskiej" klęski w przypadku przyjścia z pomocą Tajwanowi. Chiny rozpoczęły również szeroko zakrojoną antyjapońską kampanię, w ramach której namawiały Chińczyków do rezygnacji z podróży do Japonii oraz odwołały wiele japońskich wydarzeń kulturalnych na swoim terytorium.
Jak twierdzi jedno z cytowanych przez Reutersa źródeł, wzmożony ruch chińskich okrętów rozpoczął się po 14 listopada, czyli dniu, w którym Pekin wezwał do siebie japońskiego ambasadora z żądaniem, aby japońska premier wycofała się ze swoich słów. Sanae Takaichi dotąd tego nie zrobiła.
"Zagrożenie dla wszystkich" czy "rutynowe ćwiczenia"
Rozmówcy Reutersa są podzieleni w ocenie wysłania na morza największych chińskich sił morskich w historii. - To stanowi zagrożenie i uderza w cały region Indo-Pacyfiku - stwierdziła rzeczniczka tajwańskiego prezydenta.
- To wykracza daleko poza potrzeby obrony narodowej Chin i stwarza zagrożenie dla wszystkich stron - ocenił jeden z urzędników chcących zachować anonimowość, a określający obecne ruchy chińskiej floty jako "bezprecedensowe".
Reuters zwraca uwagę, że w regionie, oprócz okrętów, pojawiły się również liczne samoloty wojskowe, a chińskie siły przeprowadziły symulacje ataków na zagraniczne okręty, które mogłyby chcieć przyjść Tajwanowi z pomocą w przypadku ustanowienia przez Chiny morskiej blokady wokół wyspy.
Jednocześnie inni anonimowi rozmówcy tonują emocje, oceniając obecne działania Chin jako niestwarzające znaczącego zagrożenia dla regionalnego bezpieczeństwa. - To duże rozmieszczenie, ale najwyraźniej po prostu rutynowe ćwiczenia - stwierdził jeden z nich. Japońskie Siły Samoobrony odmówiły komentarza do doniesień Reutersa, wskazały jednak, że nie odnotowały "nagłego" wzrostu aktywności po 14 listopada.
Obecnie w Azji Południowo-Wschodniej trwa pora monsunowa, w której przeprowadzenie ewentualnych działań wojennych byłoby mocno utrudnione przez deszcze, sztormy i silny wiatr. Uważa się, że Chiny miałyby najlepsze warunki do ewentualnej inwazji na Tajwan wiosną - od końca kwietnia do początku lipca - lub w październiku, a więc w okresach najlepszej pogody pomiędzy dwiema porami monsunowymi.
Autorka/Autor: Maciej Michałek
Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Vantor