Prezydent Donald Trump podjął decyzję o wysłaniu żołnierzy USA do stolicy Gabonu, Libreville w związku z przebiegiem wyborów prezydenckich i niestabilną sytuacją w sąsiedniej Demokratycznej Republice Konga. Pierwsza grupa 80 wojskowych jest już tam od środy.
Prezydent Trump poinformował o tym w piątek w liście wysłanym do liderów Kongresu: nowej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi z Partii Demokratycznej i przewodniczącego pro tempore Senatu USA, Charlesa E. Grassleya, republikańskiego senatora ze stanu Iowa. Celem misji amerykańskich specjalistów wojskowych będzie "zapewnienie bezpieczeństwa obywateli USA, amerykańskiego personelu dyplomatycznego w regionie oraz infrastruktury dyplomatycznej" - wyjaśnił w swym piśmie. Amerykański personel wojskowy "pozostanie w regionie dopóty, dopóki sytuacja w Demokratycznej Republice Konga nie ustabilizuje się na tyle, że ich dalsza obecność nie będzie konieczna" - zaznaczył prezydent. Z treści listu udostępnionego prasie nie wynika, jaka będzie docelowa liczebność kontyngentu wojskowego w Gabonie. Wiadomo tylko, że 80 wojskowych to pierwsza część misji, która już podjęła obowiązki.
Niespokojne wybory
Wybory w DRK miały dramatyczny przebieg. W wielu miejscach dochodziło podczas kampanii do krwawych zamieszek. Część lokali wyborczych była otwarta w niedzielę dłużej niż planowano. W niektórych lokalach na przedmieściach Kinszasy, głosowanie rozpoczęło się z siedmiogodzinnym opóźnieniem, bo nie dowieziono urn; zakończyło się zaś tuż przed godz. 23.
Wielu kongijskich wyborców skarżyło się również, że ich nazwiska nie widniały na listach. Psuły się też komputery używane do głosowania elektronicznego. Obserwatorzy wskazują na liczne łamanie procedur demokratycznych. Z powodu przedsięwziętych przez władze szczególnych środków bezpieczeństwa, oficjalnie w związku z epidemią eboli, możliwości głosowania w niedzielę pozbawiono ponad milion osób. Na ponad dwa tygodnie przed wyborami siedem tysięcy maszyn do głosowania i urn wyborczych spłonęło w magazynie w Kinszasie. W niedzielę władze DRK ograniczyły też dostęp do internetu.
Szansa na pierwsze od 60 lat pokojowe przekazanie władzy
W czwartek Konferencja Episkopatu ogłosiła, że "jest już zdecydowany zwycięzca niedzielnych wyborów prezydenckich". Nie podano jego nazwiska. Wstępne wyniki elekcji będą znane najwcześniej w niedzielę. O wyraźnym zwycięzcy wyborów poinformował na podstawie posiadanych przez Konferencję Episkopatu rezultatów głosowania jej sekretarz generalny ksiądz Donatien Nshole.
Równocześnie wezwał on na konferencji prasowej w Kinszasie komisję wyborczą do ogłoszenia prawdziwych wyników.
Niedzielne wybory są szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w kraju od uzyskania w 1960 roku niepodległości. Oprócz prezydenta Kongijczycy wybierali także władze regionalne i krajowy parlament.
Rządzący od 2001 roku dotychczasowy prezydent, 47-letni Joseph Kabila, który w sierpniu ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję, wsparł w walce wyborczej byłego szefa MSW Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego. Z kandydatem rządzącej partii zmierzyli się były potentat naftowy Martin Fayulu oraz Felix Tshisekedi, syn byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego.
Autor: ads//plw / Źródło: PAP