Prezydent USA Joe Biden był bardzo wzruszony, zabierając głos w czasie konwencji wyborczej Partii Demokratycznej w Chicago. Został powitany hucznymi, długimi owacjami. W czasie przemówienia powiedział, że zostało mu pięć miesięcy prezydentury, ale "wciąż ma wiele do zrobienia".
Biden pojawił się na scenie pod koniec pierwszego dnia przemówień. Wyszedł do tysięcy zgromadzonych tuż po wystąpieniu swojej córki Ashley, która z kolei zabrała głos po mamie, pierwszej damie Jill Biden.
Słysząc ogromnie brawa, Joe Biden wielokrotnie powiedział "dziękuje wam", ale nie był w stanie przerwać tłumowi. Długo nie doszedł do głosu. Ludzie stali, bili brawo i skandowali jego imię. Powiedział wtedy, wyraźnie wzruszony, "kocham was".
CZYTAJ TEKST PREMIUM: "Tata Ameryki" kontra "dziwni goście"
"Ameryko, kocham cię"
Amerykańska telewizja CNN relacjonowała, że kiedy Biden wszedł na scenę, uściskał Ashley i otarł łzy chusteczką. Inni członkowie rodziny Bidena również byli wzruszeni, obserwując tę chwilę z apartamentu VIP.
- Tata mi zawsze mówił: Joey, rodzina to początek, środek i koniec. I kocham was wszystkich - powiedział kilka minut później Biden do wszystkich zgromadzonych, dodając: "Ameryko, kocham cię".
Mówiąc o żonie Jill powiedział, że wciąż, gdy wchodzi do pokoju i ją widzi, jego serce "wali z miłości" i pokazał to gestem. Tłum ponownie odpowiedział wielkimi brawami.
Jak pisze CNN, nim Joe Biden w ogóle przemówił, pierwsze owacje trwały ponad cztery minuty.
"Wciąż mam wiele do zrobienia"
Biden wykorzystał swoje przemówienie w czasie konwencji do podkreślenia osiągnięć, podsumowania 50-letniej kariery politycznej i przedstawienia stawki nadchodzących wyborów, którą jego zdaniem jest sama demokracja. Wspominał, że w 2021 roku został zaprzysiężony przed Kapitolem, który dwa tygodnie wcześniej był sceną dramatycznych wydarzeń.
- To był moment niebezpieczeństwa i nadziei - przyznał. - Ale demokracja wygrała, demokracja spełniła oczekiwania i demokracja musi zostać zachowana - powiedział Biden. - Zostało mi pięć miesięcy prezydentury i mam wciąż wiele do zrobienia. (...) Kocham tę pracę, ale kocham mój kraj jeszcze bardziej. Musimy zachować demokrację - podkreślił.
Pod koniec przemówienia przyznał, że jest zbyt stary, by pozostać prezydentem przez kolejne cztery lata, lecz dodał: - Ameryko, dla ciebie dałem z siebie wszystko.
Niezwykłe lata postępu
Biden zaznaczył, że osiągnięcia jego prezydentury, którą nazwał "czterema niezwykłymi latami postępu, były dziełem również jego potencjalnej następczyni, wiceprezydent Kamali Harris. Wśród sukcesów wymienił m.in. obniżenie cen leków na receptę, inwestycje niemal biliona dolarów w infrastrukturę i setek miliardów dolarów w budowę fabryk półprzewodników, czy największy w historii pakiet inwestycji w transformację energetyczną.
- Donald Trump mówi że jesteśmy upadającym narodem. Mówi, że przegrywamy. To on jest "przegrywem". (...) Ameryka wygrywa i świat na tym korzysta - powiedział Biden. Dodał też, że wbrew twierdzeniom byłego prezydenta statystyki pokazują, iż przestępczość spada w najszybszym w historii tempie. - I będzie spadać dalej, jeśli umieścimy w Gabinecie Owalnym prokuratorkę zamiast skazanego przestępcy - dodał, odnosząc się do kariery Harris jako prokurator w Kalifornii i skazania Trumpa w procesie karnym.
Mówiąc o polityce zagranicznej prezydent wyraził niesmak podziwem wyrażanym przez Trumpa dla dyktatorów, zwłaszcza dla przywódcy Rosji. - Żaden prezydent nie powinien kłaniać się dyktatorom, tak jak Donald Trump kłaniał się Władimirowi Putinowi. Ja tego nie zrobiłem, Kamala Harris też tego nie zrobi - zapewnił Biden, zapowiadając, że jego następczyni będzie prezydentem szanowanym przez świat.
Biden odniósł się też do wojny Izraela z terrorystycznym Hamasem w palestyńskiej Strefie Gazy, przyznając, że demonstranci protestujący przeciwko niej mają trochę racji. - Ginie wielu niewinnych ludzi. (...) Ta wojna musi się skończyć - powiedział.
Symboliczne przekazanie przywództwa
Po zakończeniu przemówienia przyjętego głośną owacją, Biden i jego żona Jill wymienili uściski z Harris i jej mężem Dougiem Emhoffem.
Przemówienie Bidena zakończyło pierwszy z czterech dni konwencji demokratów w Chicago i stanowiło symboliczne przekazanie przywództwa w partii Kamali Harris.
Wcześniej przed Bidenem na scenie pojawiła się sama Harris. W krótkim wystąpieniu, które nie było wcześniej zapowiadane i nie było w programie konwencji, wiceprezydent wyszła na scenę i podkreśliła zasługi Bidena dla kraju. - Joe, dziękujemy ci za twoje historyczne przywództwo i za twoje całe życie służby dla naszego kraju. Jesteśmy ci dozgonnie wdzięczni - powiedziała Harris, na co tłum odpowiedział skandowaniem "dziękujemy Joe".
Główne wystąpienie Harris jest planowane na czwartek, ostatni dzień konwencji przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Wtedy też ma ona oficjalnie przyjąć nominację partii.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: "Brano pod uwagę różne nazwiska, ale nie Harris. Jej notowania były gorsze od Bidena"
Poparcie polityków, celebrytów i szefa związku
Obok Harris w poniedziałek wystąpiły też m.in. była sekretarz stanu USA Hillary Clinton i Pierwsza Dama Jill Biden. Wystąpili również celebryci, w tym piosenkarze Jason Isbell i James Taylor. Przemówienie popierające Harris i krytykujące republikańskiego kandydata Donalda Trumpa wygłosił trener koszykarskiej reprezentacji USA i wielokrotny mistrz NBA Steve Kerr.
Harris ze sceny poparł też szef ważnego związku zawodowego pracowników przemysłu motoryzacyjnego Shawn Fain, który stwierdził, że "Kamala jest jedną z nich (związkowców)", a Trump jest "łamistrajkiem" i "pieskiem klasy miliarderów". W podobnym tonie płomienne wystąpienia w Chicago wygłosiły też dwie młode wschodzące gwiazdy partii - kongresmenki Alexandria Ocasio-Cortez i Jasmine Crockett. Ta druga stwierdziła, że największym wzorem dla Trumpa jest Putin.
Źródło: tvn24.pl, CNN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: CAROLINE BREHMAN/PAP/EPA