Te protesty są niesione przez kobiety - powiedział w "Faktach po Faktach" dziennikarz Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej" i "Polityki", komentując manifestacje na Białorusi po wyborach prezydenckich. Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt zwrócił uwagę na wsparcie ze strony Rosji dla Alaksandra Łukaszenki. - Władimir Putin dlatego ostatecznie zdecydował się twardo poprzeć Łukaszenkę, bo patrzy na rewolucję na Białorusi swoimi przestraszonymi oczyma, że pewnego dnia te tłumy pojawiają się pod murami Kremla - ocenił.
Sobota jest 28. dniem protestów na Białorusi przeciwko fałszerstwom wyborczym. Zaczęły się 9 sierpnia, w dniu wyborów prezydenckich, w których, według oficjalnych wyników, urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka zdobył 80 procent poparcia. Jego główna rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska miała otrzymać 10 procent głosów. Oficjalnych wyników wyborów nie uznała białoruska opozycja i demokracje zachodnie, w tym Parlament Europejski i unijne państwa.
Prezydent Białorusi może liczyć na wsparcie rosyjskiego prezydenta. W wywiadzie dla rosyjskiej telewizji Rossija Władimir Putin powiedział, że Łukaszenka poprosił go o utworzenie rezerwowych sił policyjnych, które w razie potrzeby mogłyby wesprzeć białoruską milicję. Rosyjski przywódca obiecał przy tym, że "siły te nie zostaną użyte, dopóki kryzys na Białorusi nie wymknie się spod kontroli".
Dr Eberhardt: Putin poparł Łukaszenkę, bo patrzy na rewolucję na Białorusi przestraszonymi oczyma
O sytuacji na Białorusi i wsparciu dla rządzącego prezydenta ze strony Moskwy mówili w sobotę w "Faktach po Faktach" politolog, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt oraz dziennikarz Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej" i "Polityki", który relacjonował protesty w Mińsku.
- Rosja, gdy nie wiedziała jeszcze, jaki jest los Łukaszenki, na ile on jest słaby, na ile te pęknięcia w nomenklaturze się objawią, przyjęła początkowo stanowisko wyczekujące. W momencie, gdy Łukaszenka jednak się trochę wzmocnił, gdy zmienił taktykę, Moskwa w sposób jednoznaczny stanęła po jego stronie - zauważył doktor Eberhardt.
Jak ocenił, "Rosja ogłosiła Białoruś właściwie swoim protektoratem". - W tym sensie, że Putin powiedział wyraźnie, że jeżeli ktoś będzie próbował siłowo obalić prezydenta Białorusi, to "my się wtedy włączymy" - wyjaśniał.
Podkreślił, że to, "czy się włączą, czy się nie włączą, to jest zupełnie inna sprawa". - Natomiast jest to pewien sygnał ze strony Rosji po pierwsze pod adresem białoruskiego społeczeństwa: "abyście nie szli drogą zbyt radykalną". Bo tego się jednak Łukaszenka i Kreml boją - mówił. - Po drugie to jest sygnał również pod adresem Zachodu - dodał.
Jak mówił Eberhardt, "cała łukaszenkowska propaganda przez ostatnie trzy tygodnie pokazuje Polskę, Litwę, państwa zachodnie jako te, które budują na Białorusi konflikt geopolityczny, które próbują z powodu własnych interesów dokonać przewrotu i w efekcie być może oderwać Grodzieńszczyznę". Pod koniec sierpnia Łukaszenka mówił, że przeciwko Białorusi toczy się dyplomatyczna wojna na najwyższym szczeblu, a w Polsce pojawiły się oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to Polsce przypadnie obwód grodzieński.
CZYTAJ TAKŻE: Charge d’affaires polskiej ambasady wezwany do białoruskiego MSZ z powodu prób "ingerencji" >>>
Politolog nawiązał także do otrucia Aleksieja Nawalnego przy użyciu środka z grupy nowiczoków. Znany krytyk Kremla otarł się o śmierć i obecnie przebywa w szpitalu Charité w stolicy Niemiec. Eberhardt przekonywał, że "to jest kontynuacja pewnego trendu politycznego związanego ze strachem".
- Putin dlatego ostatecznie zdecydował się twardo poprzeć Łukaszenkę, bo patrzy na rewolucję na Białorusi swoimi przestraszonymi oczyma, że pewnego dnia te tłumy pojawiają się pod murami Kremla, pewnego dnia Rosjanie - tak samo, jak dzisiaj Białorusini - wypowiedzą mu posłuszeństwo - dodał.
"Te protesty są niesione przez kobiety"
Sierakowski mówił zaś o tym, co zauważył podczas protestów. - Największe wrażenie zrobiły na mnie odwaga, dzielność, mądrość polityczna, spontaniczność kobiet - przyznał.
Jego zdaniem "te protesty są niesione przez kobiety". - Zresztą tak było też w kampanii opozycyjnej. Po prostu ilekroć jest jakiś kryzys, ilekroć jest ciężki moment, to wtedy po prostu na ulicę wychodzą kobiety - dodał.
Zdaniem Sierakowskiego, "nawet jeśli te protesty zostaną tymczasowo, chwilowo stłumione, to wszystko to, co się dzieje i cały ten wysiłek, także wysiłek zagraniczny, ma sens". - Dlatego, że zawsze będzie do czego wrócić - mówił.
- Desperacja w relacjach z Rosją, te jego dziwaczne eskapady z helikopterem i kałasznikowem, (…) to nie pokazuje pewności czy siły Łukaszenki, czy tej władzy, tylko w dużej mierze jej słabość. On stąpa po cienkim lodzie i wystarczy, że zrobi jeden błąd - a to jest impulsywny przywódca - i to wszystko może eksplodować z powrotem - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru