Białoruskie MSZ wezwało charge d’affaires ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Mińsku - poinformowano w czwartek. Resort twierdzi, że wezwanie to zdecydowany protest w związku z "otwartymi próbami strony polskiej ingerencji w sprawy wewnętrzne Białorusi". Wcześniej tego dnia do MSZ w Warszawie został wezwany ambasador Białorusi w Polsce.
Białoruskie MSZ poinformowało, że zwróciło uwagę charge d’affaires polskiej placówki Marcinowi Wojciechowskiemu na to, że "w ostatnich dniach pojawiły się ewidentnie nieprzyjazne, niedopuszczalne w kontaktach międzynarodowych komentarze ze strony polskich polityków i urzędników".
"Podkreślono, że kontrproduktywne są jakiekolwiek dalsze próby zewnętrznych nacisków na Białoruś, a także wezwań do naruszenia suwerenności i integralności terytorialnej Białorusi" – podano w komunikacie.
Komentarze Łukaszenki i wezwanie ambasadora Białorusi
Polski wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz poinformował, że w związku z tą wypowiedzią do MSZ został wezwany ambasador Republiki Białorusi Władimir Czuszew.
"Nie ma zgody w Polsce na tego typu narracje, na tego typu oskarżenia"
Na konferencji po rozmowach wiceminister Przydacz poinformował, że białoruski ambasador został zaproszony do ministerstwa w trybie pilnym "w związku z szeregiem nieprawdziwych twierdzeń, oskarżeń padających z ust najwyższych przedstawicieli władz białoruskich wobec Polski".
- Poinformowałem pana ambasadora, że nie ma zgody w Polsce na tego typu narracje, na tego typu oskarżenia, że jesteśmy zdziwieni, rozczarowani i z niepokojem odnotowujemy te słowa, które padały z ust samego pana prezydenta Łukaszenki, ale również i jego najbliższego otoczenia - powiedział. - Uznajemy tę narrację za całkowicie bezzasadną i opartą na nieprawdziwych i szkodliwych argumentach - dodał.
Przydacz zapewnił, że "w Polsce nie toczy się żadna debata na temat jakichkolwiek przesunięć granicznych, geopolitycznych". - Nie ma żadnych ruchów wojsk, a tego typu twierdzenia padały w debacie publicznej w Republice Białorusi - przekonywał. - Jest to naszym zdaniem próba nastraszania społeczeństwa białoruskiego jakimś wyimaginowanym wrogiem zewnętrznym - dodał wiceminister.
Wiceszef MSZ: Polska nie ma żadnych wrogich zamiarów wobec Białorusi
Przydacz mówił również, że Polska nie ma "żadnych wrogich zamiarów" wobec Białorusi. - Wielokrotnie (...) na forach międzynarodowych, ale i w relacjach bilateralnych z Białorusią podkreślaliśmy uznanie suwerenności, niezawisłości Białorusi i nienaruszalności jej granic - wskazywał.
Podkreślał, że Polska od wielu lat opowiada się za przestrzeganiem prawa międzynarodowego. - Pan prezydent Andrzej Duda od początku swej pierwszej kadencji, od 2015 roku, od wystąpienia na forum ONZ podkreślał wartość prawa międzynarodowego, tych podstawowych zasad, jakimi jest właśnie uszanowanie suwerenności i nienaruszalności granic - mówił wiceszef resortu dyplomacji.
Wiceminister relacjonował też, iż podczas spotkania przekazał ambasadorowi Białorusi swą opinię, że "patrząc na ostatnie lata historii regionu Europy środkowej i wschodniej, to nie Polska naruszała granice innych państw, ale inny sąsiad Republiki Białorusi".
Wiceszef MSZ: przekazałem ambasadorowi Białorusi prośbę o odblokowanie transportu Solidarności
Wiceminister spraw zagranicznych mówił, że drugim tematem rozmowy z ambasadorem była "kwestia pomocy humanitarnej, jaką wysyła 'NSZZ' Solidarność w takim odruchu serca" dla pracowników na Białorusi.
- Jak wiemy, ten transport (...) utknął na granicy. Strona białoruska nie wpuszcza na terytorium swojego państwa tych darów. Przekazałem tą prośbę, bo choć to jest transport Solidarności - to nie jest inicjatywa rządu polskiego (...) - to ta inicjatywa zasługuje oczywiście także i na wsparcie. Przekazałem panu ambasadorowi nasze oczekiwania, żeby postarać się ten transport na terytorium Białorusi wpuścić tak, ażeby te dary mogły dotrzeć do odbiorców - powiedział Przydacz.
Przewodniczący Solidarności Piotr Duda poinformował w czwartek, że TIR z pomocą humanitarną dla Białorusi został odprawiony po polskiej stronie i przejechał na stronę białoruską. Pojazd od 20 godzin stoi na granicy. W tym czasie - jak przekazał Duda - doszło do aresztowania kierowcy, którego wypuszczono nad ranem. - Szuka się w tej chwili różnego rodzaju pretekstów, że brakuje tego dokumentu lub innego - mówił szef "S"..
Powyborcza rewolucja na Białorusi
Po ogłoszeniu wyników wyborów na Białorusi przez CKW w kraju wybuchły masowe protesty. Według oficjalnych danych ubiegający się o reelekcję Alaksandr Łukaszenka miał zdobyć 80,1 procent, a kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 10,1 procent głosów. Wielu Białorusinów uważa, że wyniki zostały sfałszowane.
Podczas protestów powyborczych w kraju co najmniej trzy osoby zginęły, a 200 zostało rannych. Zatrzymano blisko 7 tys. osób; wiele brutalnie pobito. Jest kilkudziesięciu zaginionych.
W związku z sytuacją w Mińsku odbył się m.in. nadzwyczajny szczyt UE w formie wideokonferencji, w trakcie którego unijni liderzy zatwierdzili indywidualne sankcje wobec osób, które przyczyniały się do fałszowania wyborów lub brutalnego pacyfikowania pokojowo protestujących. Obecnie w Brukseli powstaje pełna lista osób, które zostaną objęte sankcjami. UE-27 zatwierdziła także program wsparcia organizacji pozarządowych i wolnych mediów na Białorusi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24