Najtrudniejsze są sytuacje, w których spotykamy się z cierpieniem dzieci - mówił w "Faktach po Faktach" Michał Przedlacki z "Superwizjera" TVN. Lesia Wakuliuk z ukraińskiej telewizji Espresso przyznała, że "gdzieś się kończy w tobie dziennikarz, a zaczyna człowiek". Reporterka "Faktów" TVN Katarzyna Górniak podkreśliła zaś, że reporterzy w objętej wojną Ukrainie często byli "pierwszymi osobami, którym ofiary rosyjskiej agresji opowiadały, co się dzieje".
Według informacji przekazanych przez organizację Reporterzy bez Granic, w Ukrainie do relacjonowania działań wojennych akredytowano łącznie 12 tysięcy ukraińskich i zagranicznych dziennikarzy. Zginęło co najmniej ośmioro spośród nich. Prezydent Wołodymyr Zełenski podczas piątkowej konferencji prasowej uczcił ich pamięć minutą ciszy.
ZOBACZ TEŻ: Wojna w Ukrainie. Rok od rosyjskiej inwazji
O pracy mediów podczas wojny mówili w "Faktach po Faktach" mówili Lesia Wakuliuk z ukraińskiej telewizji Espresso i Michał Przedlacki z "Superwizjera" TVN, autor nagradzanych reportaży, między innymi "Ucieczki z Irpienia", a także reporterka "Faktów" TVN Katarzyna Górniak.
Lesia Wakuliuk podkreślała, że to, co w czasie wojny dzieje się w Ukrainie, odbiera "inaczej". - To dotyczy moich bliskich, znajomych, mojego narodu. Ale jako prezenterka w studiu muszę być bez tych emocji które mi towarzyszą, żeby to się nie udzielało ludziom, którzy muszą walczyć - tłumaczyła.
- Gdzieś się kończy w tobie dziennikarz, a zaczyna człowiek, i gdzieś się w tobie kończy człowiek, a zaczyna dziennikarz. I trzeba znaleźć równowagę, bo kiedy na ekranie pojawia się człowiek na przykład z miasteczka w Donbasie, za którym stoi zburzony dom, a on opowiada, jak w takich warunkach żyją, to prostu ten obrazek od razu niszczy "twardość reporterską" - dodała dziennikarka.
Przedlacki: wsparcie wynikające z braterstwa pomagało z emocjami
Michał Przedlacki zwracał uwagę, że większość pracy, którą wykonał w tym roku wojny w Ukrainie, to "była w dużej mierze praca na froncie". - I tam zawsze istnieje coś takiego jak pewnego rodzaju braterstwo - podkreślił.
- To wsparcie wynikające z braterstwa, ta świadomość, że jest się razem, ona pomagała z emocjami - dodał.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN zaznaczył, że "najtrudniejsze w tej pracy są sytuacje, w których spotykamy się z cierpieniem dzieci". - I o ile wszystko inne jako dziennikarz jestem w stanie opakować do swoich małych szufladek, pochować w sobie i z tym funkcjonować, tak tego nie potrafię. Nie potrafię zaakceptować i pracować z tą świadomością i pamięcią doświadczeń, których jesteśmy świadkami, cierpienia dzieci - podkreślił.
"Często byliśmy pierwszymi osobami, którym ofiary rosyjskiej agresji opowiadały, co się dzieje"
Prosto ze Lwowa reporterka "Faktów" TVN Katarzyna Górniak także mówiła o swoich doświadczeniach związanych z pracą podczas wojny w Ukrainie. - Dowiedziałam się, że reporter może mieć więcej funkcji niż tylko ta funkcja przekazywania informacji. W tamtym roku często byliśmy pierwszymi osobami, którym ofiary rosyjskiej agresji opowiadały, co się dzieje. Wystarczyło podstawić mikrofon, zapytać, i ci ludzie mieli wielką potrzebę wyrzucenia z siebie tych wszystkich okropieństw - powiedziała.
Jak dodała, "taka trochę funkcja psychologiczna, ale i przyjacielska, jest jak się okazuje potrzebna". - Bardzo często ci ludzie potrzebowali, żeby ich po prostu przytulić. To na początku było dziwne, bo przecież powinno zachowywać się dystans dziennikarski, ale to był taki moment, kiedy stwierdziłam, że ten dystans nie jest potrzebny - opowiadała Górniak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24