Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Ukrainy: wróg wyczerpał potencjał ataku, przechodzi do obrony

Aktualizacja:
Źródło:
PAP
Mateusz Lachowski: duża bitwa o Kijów coraz bardziej się zbliża
Mateusz Lachowski: duża bitwa o Kijów coraz bardziej się zbliżaTVN24
wideo 2/3
Mateusz Lachowski: duża bitwa o Kijów coraz bardziej się zbliżaTVN24

Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Ukrainy przekazuje, że agresorzy z Rosji utracił potencjał do ataku "na najważniejszych kierunkach operacyjnych" i przechodzi do obrony. Jak twierdzi, najeźdźcy "usiłują posuwać się do przodu, ale giną pod (ukraińskimi) uderzeniami". Zaznacza jednak, że w ciągu dwóch, trzech tygodni Rosjanie mogą ponowić atak - tym razem z wykorzystaniem ochotników z Bliskiego Wschodu.

w sobotę doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz przekazał na briefingu, że ma "dobre wiadomości". Twierdzi, że na kluczowych kierunkach operacyjnych (kijowskim, czernihowskim, sumskim, charkowskim i południowym) siły rosyjskie wykazują "oznaki wyczerpania i przeszły do obrony".

Dodał, że dzieje się tak na wyżej wymienionych kierunkach, gdzie siły wroga „usiłują posuwać się do przodu, ale giną pod naszymi uderzeniami”.

Jedynym kierunkiem, w którym wojska rosyjskie starają się kontynuować natarcie, jest Siewierodonieck, oraz okolice Wołnowachy i Mariupola - zaznaczył.

- Strategiczny przełom, o którym wczoraj mówił prezydent (Wołodymyr Zełenski), nastąpił. Możemy się nie bać (…). Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że nie oznacza to końca wojny - oznajmił.

Arestowycz: zniszczyliśmy jedną trzecią wojsk przeciwnika

Kilka godzin wcześniej Ołeksij Arestowycz przekazał, że Rosja będzie próbowała skierować swe wojskowe rezerwy do Donbasu, w okolicę Mariupola, oraz - być może - do obwodu charkowskiego i pod Kijów. Ocenił, że może do tego dojść za dwa do trzech i pół tygodnia. W akcji - uznał Arestowycz - mają być wykorzystani ochotnicy z krajów Bliskiego Wschodu, z Abchazji i z Górskiego Karabachu.

Prezydencki doradca zapewnił, że Ukraińcy poradzą sobie też z nowymi siłami, jeśli zostaną przez Rosję skierowane do walki przeciwko ich krajowi.

Relacja na żywo: Atak Rosji na Ukrainę. 17. doba agresji

- To może nam zająć 10 dni, tydzień... Po tym staną, bo nie będą mieć czym walczyć - oświadczył Arestowycz. Według niego wtedy Rosja "pójdzie na prawdziwe negocjacje, a nie bezsensowne ultimata".

Prezydencki doradca twierdzi, że od początku rosyjskiej inwazji agresor użył ponad 90 batalionowych grup taktycznych (BGT).

- Ponad 30 z nich zostało zniszczonych lub wyłączonych z akcji, czyli utraciło zdolność bojową. Zniszczyliśmy jedną trzecią wojsk przeciwnika" - oświadczył Arestowycz.

Dodał, że Rosjanie próbują "uciułać rezerwy 'sił pokojowych'": na Kaukazie, Krymie, Abchazji i w tak zwanych republikach ludowych, donieckiej i ługańskiej.

- Próbują stworzyć zgrupowanie o liczebności około 20 tys. osób i za parę tygodni rzucić ich na front, żeby dokonać przełomu. Ale rozumiemy, że jeśli zmiażdżyliśmy jedną trzecią ich żołnierzy, to ten "smar do bagnetów" w ogóle nie nadaje się do walki – powiedział doradca ukraińskiego prezydenta.

"Białoruska armia nie zamierza brać udziału w wojnie"

Arestowycz ocenił, że białoruska armia zajęła "pryncypialne stanowisko" i nie zamierza brać udziału w wojnie przeciwko Ukrainie.

Według niego nawet jeśli Białorusini zostaną zmuszeni, by iść na wojnę, to ich wojskowi albo nie będą walczyć, albo będą walczyć w ograniczonym zakresie, albo też zajmą neutralne stanowisko, bo morale w białoruskiej armii jest niskie.

OGLĄDAJ W TVN24 GO:

Autorka/Autor:bż//rzw

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/Vitaliy Hrabar