Dziewczynka, przebywająca w centrum recepcyjnym dla migrantów w angielskim Manston, przerzuciła przez płot plastikową butelkę z listem w środku. Kartka trafiła do dziennikarzy. W liście migranci proszą o pomoc i skarżą się na panujące w ośrodku warunki. Podkreślają, że jest wśród nich wiele dzieci, które "powinny być w szkole, a nie w więzieniu".
Widniejąca na przekazanej przez dziewczynkę kartce data wskazuje, że list został przygotowany w poniedziałek, 31 października. "Pięćdziesiąt rodzin przebywa w tym budynku od 30 dni, nie czujemy się zbyt dobrze i żyjemy w trudnych warunkach. Niektórzy z nas są bardzo chorzy" - tak przetłumaczyć można początek listu.
W dalszej części pisma pojawia się informacja, że wśród migrantów jest również kobieta w ciąży i dziecko z zespołem Downa. Z informacji wynika, że nie otrzymują niezbędnej opieki medycznej, w ośrodku dają im tylko leki przeciwbólowe z paracetamolem. "Nasze jedzenie jest bardzo złe, chorujemy po nim" - piszą migranci. Narzekają również na brak dostępu do telefonów, czy papierosów.
ZOBACZ TEŻ: Sejmowa komisja po czterech miesiącach zajęła się raportem RPO ws. warunków w ośrodkach dla uchodźców
Migranci proszą o pomoc
W liście poinformowano, że w centrum recepcyjnym w Manston przebywa wiele dzieci. "Powinny być w szkole, a nie w więzieniu" - podkreślili autorzy pisma adresowanego do "dziennikarzy, organizacji, wszystkich". "Chcemy z wami porozmawiać, ale nie pozwalają nam wyjść na zewnątrz. (...) Bardzo potrzebujemy waszej pomocy, prosimy pomóżcie" - dodają.
Jak relacjonuje BBC, w środę, 2 listopada, grupa dzieci uciekła pilnującym migrantów strażnikom i przedostała się pod płot ośrodka. Jedno z nich, dziewczynka w szarej bluzie, trzymała w ręku butelkę. Gdy dotarła do płotu, przerzuciła ją na drugą stronę, wprost w ręce fotografa agencji informacyjnej PA Media. W środku znajdował się list.
Kryzys w ośrodku dla migrantów w Manston
Brytyjskie media informują, że sytuacja w znajdującym się w hrabstwie Kent na południu Anglii centrum recepcyjnym Mantson jest coraz cięższa. Ośrodek od kilku tygodni jest przepełniony. Jak podaje BBC, w przeznaczonym dla maksymalnie 1,6 tys. osób centrum przebywa obecnie ponad 4 tys. ludzi. Anonimowy mężczyzna, który opuścił ośrodek po 24 dniach, przekazał portalowi, że służby i personel traktują migrantów "jak zwierzęta". Z jego relacji wynika, że ludzie są zmuszani do spania na podłodze, odmawia się im wychodzenia do toalety, prysznica czy wychodzenia na zewnątrz.
Manston, była baza wojskowa, w lutym została przekształcona w centrum dla migrantów, którzy dopiero co dobili łodziami do angielskiego wybrzeża. Teoretycznie przybysze powinni spędzać tam maksymalnie kilka dni, aby przejść kontrolę tożsamości i bezpieczeństwa, a potem zostać przetransportowani do specjalnych hoteli. Ale ze względu na panujący w ośrodku chaos procedury trwają znacznie dłużej. Sytuacja zaogniła się w miniony weekend, gdy do Manston przywieziono ponad 700 migrantów z Dover, gdzie doszło do nieudanej próby zamachu. We wtorek brytyjski minister ds. migracji, Robert Jenrick, zapewnił, że w bieżącym tygodniu liczba osób przebywających w Manston będzie stopniowo spadać.
ZOBACZ TEŻ: Z przygranicznej rzeki Świsłocz wyłowiono zwłoki mężczyzny. Trwa ustalanie tożsamości zmarłego
Źródło: Sky News, BBC