Michał Dworczyk mówił we wtorek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 o sytuacji wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości i walkach frakcji. Główny spór toczą tak zwani maślarze z harcerzami, czyli stronnikami Mateusza Morawieckiego. Oprócz Tobiasza Bocheńskiego z "maślarzami" związani są między innymi: Jacek Sasin, Przemysław Czarnek, Mariusz Błaszczak, Patryk Jaki oraz Zbigniew Ziobro.
Europoseł PiS powiedział, że "dzisiejsza sytuacja w Prawie i Sprawiedliwości związana jest z dyskusją na temat wizji rozwoju partii".
- W największym uproszczeniu są dwie wizje. Z jednej strony koncepcja partii, która radykalizuje przekaz, wchodzi w licytacje z innymi prawicowymi partiami, między innymi Konfederacją, w licytacje na różnego rodzaju bardzo ostre hasła. I druga koncepcja, nowoczesnej, konserwatywnej partii, która skupia się na projektach rozwojowych, ambitnych pomysłach na przyszłość Polski - opowiadał.
Jego zdaniem "dobrze, że taka dyskusja się toczy". - Gorzej, że ona czasami ma miejsce w mediach, bo to akurat nam nie służy, co widać po kolejnych sondażach, które pokazują, że Prawo i Sprawiedliwość w ostatnim czasie ma gorsze poparcie - stwierdził.
Pytany, czy po tej dyskusji, harcerze z maślarzami są jeszcze w stanie się dogadać, odparł, że "to nie jest kwestia sprowadzania tego wszystkiego do spraw personalnych, czy pan X z panem Y się może porozumieć".
- Pytanie jest takie, czy te dwie wizje nowoczesnej prawicy da się połączyć w jednej formacji politycznej w dzisiejszych czasach. Ja tego nie wiem. Mam nadzieję, że tak - dodał.
Dworczyk mówił, że "takie emocje były wielokrotnie w partii". - Czy akurat w mediach takie dyskusje się toczyły, to sobie nie przypominam. Rzeczywiście jest to chyba najbardziej medialna dyskusja, która toczy się od lat - przyznał.
Dworczyk: Kurski powinien skupić się na swojej pracy i nie zabierać głosu publicznie
Europoseł PiS skomentował też wpis byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego opublikowany w połowie grudnia. W bardzo długim wpisie w serwisie X, zaczynającym się od sformułowania "Wszystkie ręce na pokład", Kurski zasugerował, że Mateusz Morawiecki działa na osłabienie Prawa i Sprawiedliwości. Napisał też, że "były premier powinien być otoczony przez naszą partię ochroną". "Jeśli jest on czymś szantażowany, jeśli kuszony jest kooptacją do władzy i osobistymi gwarancjami w zamian za rozbicie albo osłabienie prawicy (jak sekundują mu media i politycy K13G) to jego obowiązkiem jest stanięcie w prawdzie i powiedzenie tego albo publicznie albo swojemu politycznemu zwierzchnikowi" - ocenił.
Dworczyk zapytany, czy Morawiecki jest szantażowany, odparł, że "to są jakieś bzdury". - Przytaczanie akurat wypowiedzi Jacka Kurskiego jest kompletnie bez sensu, ponieważ on nie pełni dzisiaj żadnej funkcji w partii - stwierdził.
Dodał, że Kurski "nie jest również parlamentarzystą, bo mimo wysokiego miejsca, jakie posiadał, przegrał wybory w 2024 roku". - Nie warto odnosić się do tego typu niegrzecznych wypowiedzi - ocenił. Według Dworczyka Kurski "powinien skupić się na swojej pracy i nie zabierać głosu publicznie".
Prowadzący program Konrad Piasecki zauważył, że opinia o tym, że Mateusz Morawiecki boi się wybuchu i rozwoju afery związanej z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych oraz, że rozwojem tej afery może być szantażowany, nie jest tezą, którą wśród polityków PiS głosi wyłącznie Kurski.
Dworczyk powiedział, że "tego rodzaju bzdury" pojawiają się w rozmowach. - Tylko czym innym jest jak sobie dwóch panów przy piwie opowiada jakieś głupoty, czym innym jest, jak kieruje się publicznie insynuacje wobec jednego z liderów Prawa i Sprawiedliwości - dodał.
Europoseł pytany, czy jego zdaniem afera RARS nie dotknie Morawieckiego, odparł: - Wiem, jakie czynności podejmowałem jako szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wiem, jakie czynności wykonywał premier Mateusz Morawiecki. Tego typu insynuacje uważam za śmieszne.
Dworczyk o aferze mailowej
Dworczyk odniósł się też do tak zwanej afery mailowej. W piątek usłyszał w warszawskiej prokuraturze zarzuty niedopełnienia obowiązków i utrudniania śledztwa.
Zapytany, czy uważa, że popełnił jakieś błędy, powiedział, że "to są zbyt poważne sprawy, żeby mówić tutaj o emocjach, o tym, co się komu wydaje".
- Pytanie jest bardzo konkretne. Czy zostały złamane przepisy karne? Według mnie, według moich prawników nie - stwierdził. - Te zarzuty, które usłyszałem wskazują na to, że prokurator sam do końca nie wie, na czym rzekome przekroczenie uprawnień czy niedopełnienie obowiązków miałoby polegać - mówił.
Piasecki zapytał, czy wszczęcie śledztwa w sprawie afery mailowej uważa za "atak upolitycznionej prokuratury". Tak wcześniej Dworczyk oceniał prokuratorskie zarzuty, które usłyszał.
Były szef KPRM stwierdził, że pierwotne śledztwo zostało wszczęte po jego zawiadomieniu i początkowo miał status osoby poszkodowanej, "która potem zmieniła się w cudowny sposób w status osoby podejrzanej". Jego zdaniem, stało się to w momencie, gdy "pojawił się pan prokurator Bodnar w czasie kampanii wyborczej do parlamentu europejskiego".
W 2023 r. dziennikarze tvn24.pl ustalili, że warszawska prokuratura zdecydowała w lutym 2023 r. o wszczęciu śledztwa dotyczącego podejrzenia, że w korespondencji mailowej wymienianej przez Dworczyka z jego doradcą do spraw obronności, pułkownikiem Krzysztofem Gajem doszło do ujawnienia tajemnic państwowych, w tym chronionych najwyższą klauzulą "ściśle tajne". Prokuratorem generalnym był wówczas Zbigniew Ziobro.
- Ja się dowiedziałem o tym śledztwie, kiedy ogłosił to publicznie prokurator generalny w środku kampanii wyborczej do europarlamentu, pan minister Bodnar - mówił Dworczyk.
- Nigdy nie wysyłałem żadnych informacji klauzulowanych, niejawnych, niezależnie od klauzuli, za pomocą skrzynki mailowej. Nieważne czy prywatnej, czy służbowej - zapewniał.
Afera mailowa wybuchła w czerwcu 2021 roku, gdy w internecie pojawiły się fragmenty prowadzonej przez Dworczyka korespondencji zawierającej informacje niejawne. Dworczyk oświadczył wtedy, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę mailową i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w serwisach społecznościowych, poinformowane zostały służby państwowe. Ocenił też, że w jego skrzynce mailowej "nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny".
Autorka/Autor: js, kkop/kg
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24