Spektakularna klęska francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona powinna być przestrogą dla lidera brytyjskiej Partii Pracy Keira Starmera - napisał w poniedziałek "Daily Telegraph", komentując wynik niedzielnych wyborów do parlamentu Francji w kontekście czwartkowych wyborów do Izby Gmin.
Jak ocenia dziennik, poparcie dla Partii Pracy jest szerokie, ale płytkie, co powoduje, że lider prawicowopopulistycznej partii Reform UK Nigel Farage może doczekać się swojej szansy, podobnie jak we Francji doczekała się Marine Le Pen, której partia Zjednoczenie Narodowe wygrała pierwszą turę i ma realną szansę na objęcie władzy.
"Macron, centrowy i proeuropejski przywódca, wygrał wybory prezydenckie we Francji w 2017 roku na fali retoryki 'zmiany'. Przez pewien czas nie mógł się mylić, ponieważ hiperniskie stopy procentowe i silny wzrost gospodarczy ugruntowały przekonanie, że En Marche! (nowa partia, której był założycielem) miała rozwiązać odwieczny problem establishmentu, oderwanej od rzeczywistości polityki i, co gorsza, skorumpowanych, zidiociałych polityków. Został powitany jako powiew świeżego powietrza, antidotum na chaos wypalonych rządów, którym skończyły się pomysły" - napisał publicysta gazety Kamal Ahmed.
Przestroga dla Keira Starmera
Ale - jak zauważył - potem przyszedł COVID-19, szok energetyczny związany z wojną Rosji przeciwko Ukrainie i kontrowersyjne próby reformy sektora publicznego i polityki, w szczególności wieku emerytalnego, a bycie prounijnym z atutu stało się obciążeniem, i Macron ze szczytów popularności spadł do upokarzającego dołu, jakim była konieczność rozpisania przedterminowych wyborów w związku z zasadniczym pytaniem, jakiej Francji chcą wyborcy.
"Człowiek, 'który kiedyś był przyszłością', został upokorzony nie tylko przez koalicję lewicy, ale także z rąk twardoprawicowej, charyzmatycznej liderki, która zwęszyła okazję (imigracja) i przekształciła ją w superwirusa politycznego ataku. Marine Le Pen jest nie tylko zagrożeniem dla prezydenta. Jest zagrożeniem dla ustalonego porządku. Podobnie jak Nigel Farage chciałby być tutaj" – napisał Ahmed.
Zwrócił uwagę, że Keir Starmer, którego partia najprawdopodobniej wygra w czwartek wybory w podobnie przekonujący sposób, jak Macron wygrał w 2017 roku, nie musiał nawet przekonywać, że laburzyści mają gotowe odpowiedzi. Sprzyjające prognozy gospodarcze będą mu początkowo sprzyjać, przysłaniając problemy.
Autor postawił pytanie, czy poparcie dla Starmera się utrzyma, jeśli się okaże, że jego rząd nie będzie w stanie zatrzymać nielegalnej imigracji, naprawić służby zdrowia i - gdy wzrost gospodarczy osłabnie - że trzeba podnieść podatki. A wtedy "Farage wyczuje swoją szansę".
"Jeśli Starmer nie nauczy się, że bycie premierem to coś innego niż prowadzenie (i lubienie) kameralnego klubu liberalnych postępowców, wkrótce widoczne będą początki jego zniszczenia. Podobnie jak stało się w przypadku prezydenta V Republiki" - podsumowuje komentator.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TOLGA AKMEN/EPA/PAP