Stany Zjednoczone ogłosiły, że wyślą do Iraku więcej wojsk lądowych. Decyzja zapadła po śmierci żołnierza US Marines, który jest drugim amerykańskim wojskowym zabitym w walkach z bojownikami tzw. Państwa Islamskiego. Będzie to prawdopodobnie 100-200 żołnierzy.
"Żołnierze z 26. Ekspedycyjnej Jednostki Piechoty Morskiej dołączą do sił amerykańskich już walczących w Iraku z bojownikami tzw. Państwa Islamskiego" - poinformował Pentagon. Nie wyjaśniono, ilu dokładnie żołnierzy zostanie wysłanych. Ograniczono się tylko do ujawnienia, że chodzi o "kompanię", która z reguły oznacza 100-200 wojskowych. Wiadomo jednak, że jej zadaniem będzie wzmocnienie bezpieczeństwa sił koalicji w bazie koło miasta Makhmur, na froncie walk z islamistami.
Pentagon wyjaśnił, że będzie to "mała placówka artylerii" marines. Rzecznik amerykańskiego dowództwa w Bagdadzie pułkownik Steve Warren podkreślił, że to pierwsza tego typu placówka, którą Amerykanie założą w Iraku od powrotu wojsk USA do tego kraju w 2014 roku, aby walczyć z dżihadystami. Warren dodał, że bazy nie należy traktować jako bojowej placówki. Jej załoga nie będzie bezpośrednio atakować sił tzw. Państwa Islamskiego (IS).
- Ich główną misją jest ochrona, głównie Amerykanów - powiedział Warren, odnosząc się do doradców ze Stanów Zjednoczonych, którzy znajdują się w okolicy. Odmówił jednak podania, ilu dokładnie tam ich przebywa, sugerując, że mniej niż stu.
Warren dodał, że pierwsi żołnierze, którzy będą stacjonować na placówce w północnej części Iraku, przybyli na miejsce już około dwa tygodnie temu.
Podczas konferencji w Pentagonie rzecznik poinformował, że w poniedziałek mały oddział IS zbliżył się do placówki marines i ją ostrzelał. Podczas tego starcia nikt z personelu wojskowego nie ucierpiał, zginęło natomiast dwóch dżihadystów - podał Warren.
Śmierć marine
W sobotę w Iraku amerykański marine, 27-letni sierżant sztabowy Louis F. Cardin, zginął w ostrzale rakietowym i został drugą ofiarą śmiertelną, jakie wojska USA poniosły w walkach z tzw. Państwem Islamskim.
"Kilku innych żołnierzy zostało rannych" - dodał Pentagon w oświadczeniu. Do ostrzału tego doszło w regionie na północy kraju, gdzie wojska irackie przygotowują obecnie ofensywę na opanowane przez islamistów miasto Mosul.
Choć Pentagon nie powiedział tego wprost, decyzja o wysłaniu dodatkowych wojsk do Iraku jest uważana za bezpośrednią reakcję na śmierć żołnierza. - Źródła w Pentagonie poinformowały nas, że wysłanie dodatkowych sił do Iraku zostało przyspieszone informacją o śmierci żołnierza i że ma to zwiększyć bezpieczeństwo w tym regionie - relacjonowała dziennikarka Al-Dżaziry, Kristen Saloomey.
- To rozmieszczenie świadczy o potrzebie posiadania w Iraku większej liczby doradców i sił specjalnych, by wspomagać na lądzie siły irackie - ocenił ekspert ds. Bliskiego Wschodu Michael Pregent.
Tylko w niedzielę w zamachach samobójczych bojowników tzw. Państwa Islamskiego zginęło także co najmniej 20 irackich żołnierzy.
Zaciskanie pętli wokół Mosulu
Na początku marca w Iraku wojsko rozpoczęło, przy wsparciu sił powietrznych, nową ofensywę, by odzyskać mające kluczowe znaczenie tereny na północ od Bagdadu i usunąć stamtąd dżihadystów. Celem tych działań jest odcięcie tras zaopatrzenia dla bojowników tzw. Państwa Islamskiego i zwiększenie kontroli wokół będącego w ich rękach Mosulu na północy kraju.
Islamiści wciąż kontrolują sporą część północnego i zachodniego Iraku, ale w ostatnich miesiącach zostali wyparci z niektórych obszarów, m.in. z Ramadi i Tikritu. W lutym władze ogłosiły, że całe Ramadi na zachodzie kraju "zostało wyzwolone". Tzw. Państwo Islamskie opanowało to miasto w 2015 roku.
Autor: mm, adso//gak,mtom / Źródło: Al-Jazeera, USNI News, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: public domain | US Navy