W Pensylwanii ciężarówka przewożąca prawie 20 ton ładunku przewróciła się na wiadukcie i uderzyła o betonową ścianę, a jej naczepa zawisła na wysokości odpowiadającej pięciu piętrom. Kierowca wyszedł z wypadku niemal bez szwanku, z kabiny wydostał się o własnych siłach. - Dosłownie zostałem ocalony - powiedział w rozmowie z "Washington Post".
"Kiedy prowadzona przez Kostasa Hobitakisa ciężarówka przewróciła się na autostradzie w Pensylwanii, kierowca zaczął się modlić. Gdy posuwała się w kierunku krawędzi wiaduktu, on nadal się modlił. A gdy jej przyczepa rozbiła się o cementową ścianę i zawisła w powietrzu, mogąc pociągnąć za sobą kabinę i Hobitakisa, skazując go na pewną śmierć, kontynuował modlitwę" - relacjonuje "Washington Post". - Po prostu zwisałem z wiaduktu - powiedział gazecie kierowca, który uniknął najgorszego.
Do zdarzenia doszło 12 kwietnia w okolicy miejscowości South Strabane Township w hrabstwie Waszyngton. Jak widać na krążących w sieci zdjęciach i nagraniach, prowadzona przez 37-letniego Hobitakisa ciężarówka - przewożąca ponad 18 ton tektury - na zakręcie wypadła z drogi, przewróciła się i uderzyła w cementową ścianę wiaduktu. W wyniku uderzenia jej przyczepa rozerwała się, a część ładunku spadła z wysokości określanej przez media jako odpowiadająca mniej więcej pięciu piętrom. Pojazd utrzymał się jednak na wiadukcie.
"Washington Post" informuje, że Hobitakis wydostał się z kabiny o własnych siłach. W wyniku wypadku nie odniósł żadnych poważnych obrażeń, skończyło się na kilku zadrapaniach. Nie ucierpiał też nikt inny. To, że nie doszło do tragedii, 37-latek nazwał "cudem". - Dosłownie zostałem ocalony - powiedział dziennikowi kierowca, który uważa, że ochroniła go "siła wyższa". - Jestem wdzięczny za to, że żyję - zaznaczył Hobitakis w innej rozmowie, z lokalną telewizją Channel 11.
ZOBACZ TEŻ: Troje 7-latków przewieziono ze szkoły do szpitala po zażyciu metamfetaminy. Dzieci myślały, że to słodycze
Kierowca z mandatem za prędkość
Choć policja ukarała Hobitakisa mandatem za przekroczenie prędkości, ten zapewnił dziennikarzy "Washington Post", iż jechał zgodnie z przepisami. Wyjaśnił, że choć wcisnął hamulec, wypełniona ładunkiem ciężarówka nie zwolniła wystarczająco, by zmieścić się na zakręcie. Dodał, że gdyby pojazd spadł z wiaduktu, jego zdaniem doszłoby do eksplozji, a ogień szybko zająłby całą kabinę. Widok zwisającej z wiaduktu przyczepy kierowca opisał jako "coś nierealnego". - To wyglądało jak film - podkreślił.
Jak czytamy w artykule zamieszczonym na stronie dziennika, Hobitakis będzie musiał zapłacić firmie, w której jest zatrudniony, 1,5 tysiąca dolarów kary. Po wypadku 37-latek nie został zwolniony ani nie złożył wypowiedzenia, jednak zastanawia się, czy nie porzucić zawodu, w którym pracuje od ponad trzech lat.
Źródło: "Washington Post", Channel 11
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/KaleaGunderson