Niezarejestrowaną broń palną i ponad 500 sztuk amunicji znaleziono w piątek w samochodzie mężczyzny na punkcie kontrolnym w pobliżu Kongresu USA - podała waszyngtońska policja. Przekazała, że mężczyznę zatrzymano, ale w sobotę został zwolniony. Wcześniej usłyszał zarzuty.
Wesley Allen Beeler, 31-latek z Front Royal w stanie Wirginia, podjechał do punktu kontroli bezpieczeństwa w pobliżu waszyngtońskiego dworca Union Station w piątek około godziny 18.30. Na jego samochodzie były naklejki przedstawiające broń palną i hasła opowiadające się za szerokim dostępem do niej.
Policja poinformowała, że mężczyzna przedstawił dokumenty, które nie uprawniały go do wejścia na teren, gdzie trwają przygotowania do inauguracji prezydenta elekta Joe Bidena. Jak informuje źródło dziennika "New York Times", nie były one sfałszowane. Policja Kapitolu przekazała zaś, że mężczyzna przedłożył "poświadczenie wydane przez organizacje pozarządowe".
Naładowany pistolet i ponad 500 sztuk amunicji
Beeler zapytany przez policję, czy posiada w aucie przedmioty stanowiące zagrożenie, odparł, że jest w posiadaniu broni. Funkcjonariusze przeszukali pojazd. Znaleziono w nim załadowany pistolet Glock oraz ponad 500 sztuk amunicji. Broń ta nie została zarejestrowana w Waszyngtonie.
Mężczyzna został zatrzymany. Postawiono mu między innymi zarzuty posiadania niezarejestrowanej broni palnej i nielegalne posiadanie amunicji. Dokumenty złożone w sądzie przez policję nie wyjaśniają, dlaczego mężczyzna próbował dostać się do obszaru o ograniczonym dostępie.
Mężczyzna zwolniony, ale z zakazem
Rodzina Beelera utrzymuje, że nie stanowi on żadnego zagrożenia. W sobotę sąd zwolnił go do domu w Wirginii, zakazując przy tym wjazdu na teren Waszyngtonu.
Po zwolnieniu Beeler wyjaśniał, że zapomniał, że broń jest w jego pojeździe, a także, że przypadkowo trafił na punkt kontrolny. Twierdzi również, że poświadczenie, które pokazał funkcjonariuszom, zostało dostarczone przez jego pracodawcę - MVP Protective Services - do pracy w mieście, polegającej na zabezpieczaniu sprzętu medialnego. Firma odmówiła zabrania głosu w tej sprawie - informuje "The Washington Post".
CZYTAJ TAKŻE: Służby rozpoczną operację bezpieczeństwa wcześniej, "w świetle wydarzeń minionego tygodnia" >>>
Inauguracja Joe Bidena
Joe Biden zostanie 20 stycznia uroczyście zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ceremonia odbędzie się przed Kapitolem. Podczas uroczystości w Waszyngtonie obowiązywał będzie nadal stan wyjątkowy. Wprowadzono go w związku z zamieszkami wszczętymi 6 stycznia na Kapitolu przez zwolenników Donalda Trumpa. 20 stycznia w mieście będzie ponad 10 tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej, a około połowa z nich będzie w stanie gotowości.
Przed prezydencką inauguracją w sercu Waszyngtonu powstają punkty kontrolne i zamykane są ulice. W centrum miasta powstały zmilitaryzowane strefy "czerwona" i "zielona", ulice patroluje Gwardia Narodowa. Biden sprzeciwia się wezwaniom, by przenieść ceremonię inauguracji sprzed siedziby amerykańskiego Kongresu do pomieszczenia zamkniętego.
Ponadto frekwencja na wydarzeniu będzie mocno ograniczona ze względu na konieczność utrzymywania dystansu społecznego w związku z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Świadkami zaprzysiężenia ma być kilkaset osób, a nie - jak w poprzednich latach - setki tysięcy. Zamiast inauguracyjnych balów i tańców będzie telewizyjny show.
Ustępujący prezydent Donald Trump zapowiedział, że nie weźmie udziału w inauguracji Joe Bidena na Kapitolu. Tym samym będzie pierwszym prezydentem od czasów Andrew Johnsona - kadencję skończył w 1869 roku - który nie stawi się na zaprzysiężeniu swego następcy.
Źródło: PAP, The Washington Times