Buffalo, Sandy Hook, Charleston, Columbine. Mapa Stanów Zjednoczonych wypełniona jest miejscami-symbolami, kojarzonymi głównie z tragediami po użyciu broni palnej. Po ostatnim ataku na szkołę w Uvalde w Teksasie ze strony kluczowych amerykańskich polityków, w tym prezydenta Joe Bidena, pojawiają się, tradycyjnie już, wezwania do wprowadzenia obostrzeń w nabywaniu broni. Jak jednak wdrożyć takie rozwiązanie w kraju, w którym dostęp do broni to "podstawowa przyczyna podziałów społecznych"?
Ograniczenia dostępu do broni palnej w USA to temat, który od lat jest jednym z kluczowych elementów debaty publicznej. Co kilka tygodni czy miesięcy, gdy dochodzi do kolejnej masakry, dyskusja odżywa. Tym razem wywołała ją strzelanina w szkole podstawowej w miejscowości Uvalde w Teksasie, w której zginęło 21 osób, w tym 19 dzieci. Sprawcą ataku był osiemnastolatek.
- Musimy zapytać, kiedy, w imię Boga, zrobimy to, co należy zrobić - jeśli nie całkowicie powstrzymamy, to fundamentalnie zmienimy wielkość rzezi, która trwa w tym kraju - powiedział po zbrodni prezydent Joe Biden, dodając, że "zdroworozsądkowe reformy dostępu do broni", chociaż nie mogą zapobiec każdej tragedii, mogą mieć znaczący wpływ bez szkody dla drugiej poprawki.
- Druga poprawka nie jest absolutna – powiedział prezydent USA.
Z wypowiedzi Bidena przebijają słowa o rzezi, która dokonuje się w USA w związku z łatwym dostępem do broni. - Tego rodzaju strzelaniny rzadko zdarzają się w innych częściach świata. Dlaczego? Tam też mają problemy ze zdrowiem psychicznym, wewnętrzne krajowe nieporozumienia czy kłótnie, mają ludzi, którzy są zagubieni, ale tego rodzaju strzelaniny nigdzie nie zdarzają z taką częstotliwością jak w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego, czemu chcemy żyć, dopuszczając do takiej rzezi? - mówił amerykański prezydent.
Mówił też, że "jasno jako naród musimy zadać pytanie: kiedy na miłość boską przeciwstawimy się lobby broni palnej? Kiedy na miłość boską zrobimy to, co musi być zrobione?". Joe Biden zaapelował do Kongresu o zaostrzenie przepisów dotyczących dostępu do broni, który Amerykanom gwarantuje konstytucja. Stosowny artykuł pochodzi jednak z XVIII wieku, gdy - jak podkreślił Biden - nie było jeszcze broni znanej z naszych czasów. - Dziś 18-latek może po prostu wejść do sklepu i kupić sobie karabin szturmowy. To nie jest właściwe. To jest wbrew zdrowemu rozsądkowi - powiedział Joe Biden.
Zdaniem prezydenta możliwe jest wprowadzenie takich zmian prawnych, które mogłyby "zrobić różnicę", a jednocześnie nie stanowiłyby naruszenia ustawy zasadniczej.
Druga poprawka do amerykańskiej konstytucji
Dlaczego kwestia dostępu do broni w USA to niemal odwieczny problem amerykańskiego społeczeństwa? To właśnie wina pochodzącej z 1791 roku drugiej poprawki do amerykańskiej konstytucji, która pozwala obywatelom na dostęp do broni. Mowa jest w niej, że "dobrze zorganizowana milicja, będąca niezbędną dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo ludzi do posiadania i noszenia broni, nie ulegnie naruszeniu".
Czytaj więcej: Proch, ołów i wolność, czyli amerykańskie DNA
Marcin Wojciechowski, amerykanista i politolog, tłumaczy, że przyczyny wprowadzenia tej poprawki mają dwa główne podłoża: historyczne i społeczne. Stany Zjednoczone powstały po tym, jak wyzwolono się spod panowania Wielkiej Brytanii, której władze nie szanowały praw kolonistów, "w związku z tym zapisano, że obywatele mają prawo bronić się przed naciskiem władz czy przed przestępczością".
Andrzej Kohut, amerykanista z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i autor podcastu "Po amerykańsku", zwraca uwagę, że ze względu na mowę o "milicji", w amerykańskim społeczeństwie pojawiały się w przeszłości dywagacje, czy poprawka zezwala na powszechny dostęp do broni, ale Sąd Najwyższy w 2008 roku stwierdził, że prawo do posiadania broni istnieje niezależnie od funkcjonowania milicji/policji.
Po co im dostęp do broni? Odpowiedzi szukaj na farmie
Jak wylicza Kohut, około 30 procent amerykańskiej populacji przyznaje się do posiadania broni palnej, natomiast 40 procent mieszka w gospodarstwach domowych, gdzie jest broń palna. Wojciechowski zwraca też uwagę, że w zrozumieniu amerykańskiego przywiązania do dostępu do broni pomaga geografia Stanów Zjednoczonych.
- Stany Zjednoczone mają ogromne terytorium. Tam nie ma wsi w polskim rozumieniu tego słowa, tam są tzw. countryside, farmy, oddalone od siebie o wiele kilometrów. Cała Ameryka jest właściwie usiana tymi farmami. Jeśli przyłożyć rękę na mapę, to z wyjątkiem wschodniego i zachodniego wybrzeża, cały środek kraju to są miliony kilometrów kwadratowych farm - mówi dalej Wojciechowski, wskazując, że dla miejscowej społeczności dostęp do broni to kwestia zapewnienia podstawowego bezpieczeństwa.
- Oni uważają, że jeśli ktoś ich wzywa do oddania broni, dąży do pozbawienia ich dostępu do broni, to tak jakby mówił do nich: "mam w nosie wasze bezpieczeństwo, wasze życie". To jest dla nich policzek - kontynuuje amerykanista. I dodaje, że kwestia dostępu do broni silnie związana jest ze strukturą społeczną w USA, a ten temat to "podstawowa przyczyna podziałów społecznych": - Po tym się poznaje rozmówcę. Po tym, czy jest się za dostępem do broni, czy przeciw.
Również Kohut wskazuje, że kluczową dla wielu amerykańskich obywateli pozostaje kwestia bezpieczeństwa. - Kiedy Amerykanie są pytani w sondażach o to, czemu decydują się na posiadanie broni palnej, odpowiadają, że właśnie po to, aby zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim bliskim - tłumaczy.
- Do tej pory nikt nie wymyślił, co zrobić z tym zjawiskiem, pozostaje pytanie, co z tymi ludźmi, jak oni mają się bronić - komentuje Wojciechowski.
Co z zakazem wprowadzenia broni automatycznej?
Zdaniem Kohuta, istnieją dwa sposoby na zmianę zapisu wynikającego z drugiej poprawki: albo doprowadzenie do jej zniesienia, albo orzeczenie Sądu Najwyższego, które zmieniłoby interpretację tego zapisu. Dodaje, że oba rozwiązania wydają się bardzo trudne w realizacji.
Jak zatem prawnie można ograniczyć dostęp do broni w USA? Skoro nie poprzez zmianę konstytucji, to może na drodze ustawowej, wprowadzając owe - wspomniane przez Bidena - "zdroworozsądkowe reformy dostępu do broni"? - Według wielu prawników, konstytucjonalistów możliwe jest wprowadzenie zakazu broni automatycznej. Prace idą na razie w tym kierunku - mówi Wojciechowski. Dodaje jednak, że przeciwnicy takiego rozwiązania podnoszą argument, że niejasny jest podział na broń automatyczną i półautomatyczną, bo według specjalistów jedną broń da się przerobić na drugą - wskazuje.
Jego zdaniem, "jest w miarę realne wprowadzenie zakazu broni automatycznej". - O ile Sąd Najwyższy tego nie zakwestionuje. A moim zdaniem zakwestionuje, biorąc pod uwagę jego skład osobowy i sędziów wskazanych jeszcze przez Donalda Trumpa - dodaje Wojciechowski.
"Jesteśmy zakładnikami 50 senatorów w Waszyngtonie"
Dyskusja o rozwiązaniach ustawowych, które zaostrzyłyby przepisy dotyczące sprzedaży broni poprzez rozszerzenie kontroli sprzedaży, trwa w Stanach Zjednoczonych od dawna. Amerykańskie media przypominają, że w Izbie Reprezentantów uchwalono dwie ustawy o broni - HR 8 i HR 1446, - ale obie czekają na rozpatrzenie w izbie wyższej Kongresu, w Senacie. Istotą tych zmian miałoby być rozszerzenie "background check", czyli weryfikacji podczas procesu sprzedaży broni.
Andrzej Kohut tłumaczy, że obecnie na poziomie federalnym istnieje weryfikacja, ale tylko licencjonowanych przez państwo sprzedawców, a nie sprzedawców prywatnych, których obowiązują inne przepisy. "Podczas gdy obecne prawo federalne wymaga weryfikacji tylko licencjonowanych sprzedawców broni, HR 8 zabroniłaby każdemu, kto nie jest licencjonowanym importerem, producentem lub sprzedawcą broni palnej, handlu lub sprzedaży broni palnej. Mimo to ustawodawstwo nie stworzyłoby rejestru ani innych federalnych mechanizmów kontroli" - pisze "USA Today".
Oburzenie biernością Senatu co do ustawy HR 8, która trafiła tam juz w marcu 2021 roku, wyraził publicznie Steve Kerr, przed laty koszykarz ligi NBA, a obecnie trener występującego w niej zespołu Golden State Warriors.
- Jesteśmy zakładnikami 50 senatorów w Waszyngtonie, którzy odmawiają nawet poddania tego pod głosowanie, pomimo tego, czego my, Amerykanie, chcemy – powiedział trener. - Nie zagłosują za tym, ponieważ chcą zachować własną władzę - dodał. Ocenił, że takie postępowanie "jest żałosne".
Krok ze strony Senatu nastąpił w środę. Oba projekty zostały umieszczone - jak informuje "USA Today" - w kalendarzu senackich prac, ale lider większości w Senacie Chuck Schumer zasygnalizował, że głosowania w tej sprawie nie można spodziewać się w najbliższym czasie.
Źródło: tvn24.pl, PAP