Prezydent USA Donald Trump polecił Pentagonowi, by zredukować liczbę amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech o 9,5 tysiąca – poinformowały w piątek dziennik "Wall Street Journal" oraz agencja Reutera, powołując się na źródła w amerykańskiej administracji. "Na tę chwilę nie mamy żadnego oświadczenia w tej sprawie" - przekazał korespondentowi "Faktów" TVN rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Ullyot.
Obecnie w Niemczech stacjonuje na stałe 34,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy. Według "Wall Street Journal" oraz agencji Reutera ich liczba ma zostać zmniejszona do 25 tysięcy. Media powołują się na źródła w amerykańskim rządzie. Donald Trump do tej pory nie zabrał głosu w tej sprawie.
"Na tę chwilę nie mamy żadnego oświadczenia w tej sprawie" - przekazał korespondentowi "Faktów" TVN Marcinowi Wronie rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Ullyot. Jak dodał, prezydent Trump jako głównodowodzący amerykańskiej armii "nieustannie ocenia najlepsze rozmieszczenie wojsk Stanów Zjednoczonych i naszą obecność poza granicami kraju". "Stany Zjednoczone podtrzymują swoje zobowiązanie do współpracy z naszym bliskim sojusznikiem, jakim są Niemcy, w zakresie obronności oraz w wielu innych dziedzinach" - zapewnił John Ullyot.
Źródło Reutera: część wojsk USA trafi do Polski
Jeden z informatorów Reutera, który chciał zachować anonimowość, twierdzi, że decyzja o zredukowaniu amerykańskiego kontynentu w Niemczech jest wynikiem miesięcy pracy generała Marka Milley'a, stojącego na czele Kolegium Szefów Sztabów sił zbrojnych USA. Zapewnił, że nie ma nic wspólnego z napięciami między Donaldem Trumpem a kanclerz Angelą Merkel. Szefowa niemieckiego rządu kilka dni temu odrzuciła zaproszenie prezydenta USA do bezpośredniego udziału w szczycie G7 planowanym na koniec czerwca w Waszyngtonie.
Wysoki rangą urzędnik podkreślił, że wycofanie części wojsk USA z Niemiec było przewidziane w memorandum podpisanym niedawno przez doradcę Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Roberta O'Briena. Dodał, że Stany Zjednoczone pracowały nad tym planem od września i teraz zaczynają wprowadzać go w życie.
Inny przedstawiciel amerykańskiej administracji poinformował, że część z 9,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy wycofanych z Niemiec zostanie przeniesiona do Polski, część trafi do innych państw sojuszniczych, a pozostali wrócą do USA. Nie ujawnił, jaka część wojsk ma trafić nad Wisłę. Decyzję Waszyngtonu tłumaczy tym, że nie ma już potrzeby utrzymywania tak dużego kontyngentu w RFN z uwagi na ogólny wzrost wydatków na obronność w ramach NATO.
Morawiecki: liczymy na to, że ten kontyngent w Polsce będzie cały czas rósł
Morawiecki był pytany w radiu RMF FM o doniesienia, że część amerykańskiego kontyngentu z Niemiec ma trafić do Polski. - Mam głęboką nadzieję, że w wyniku wielu rozmów, które odbyliśmy i poprzez pokazanie tego, jak solidnym partnerem jesteśmy w ramach NATO, że część tych żołnierzy stacjonujących dzisiaj w Niemczech i wycofywanych przez Stany Zjednoczone rzeczywiście trafi do Polski. Będzie to wzmocnienie wschodniej flanki NATO - powiedział Morawiecki.
Zaznaczył, że decyzja o wysłaniu żołnierzy do Polski jest oczywiście po stronie Stanów Zjednoczonych i prezydenta Trumpa. - Ale liczymy na to, że ten kontyngent w Polsce będzie cały czas rósł - dodał.
Podkreślił, że dzisiaj w Polsce jest blisko 5 tys. żołnierzy amerykańskich. - Prawdziwe niebezpieczeństwo czyha zza wschodniej granicy, więc przesunięcie wojsk amerykańskich na wschodnią flankę będzie wzmocnieniem bezpieczeństwa całej Europy (...). Myślę, że Niemcy rozumieją, że zmienia się geopolityka, że trzeba wzmacniać całą naszą wschodnią część Paktu Północnoatlantyckiego - zaznaczył szef rządu.
Wcześniej do tych doniesień odniósł się w rozmowie z Polską Agencją Prasową szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. "Nie wiążemy obecności wojska amerykańskiego w Polsce z decyzjami dotyczącymi obecności w innych krajach. Skala i charakter obecności sił amerykańskich w Polsce jest wynikiem dwustronnych umów między naszymi krajami oraz ustaleń sojuszniczych w ramach NATO" - zaznaczył. Jak dodał, "Polska jest konsekwentnym zwolennikiem jak najsilniejszej więzi atlantyckiej, której częścią jest obecność US Army w Europie".
"Oczywiście uznajemy jednocześnie prawo strony amerykańskiej do kształtowania tej obecności stosownie do oceny sytuacji i uwarunkowań politycznych" - zaznaczył.
Spór o budżet na wojsko
USA mają w Niemczech 35 tysięcy żołnierzy i 17 tysięcy pracowników cywilnych wojska. Oprócz tego dysponują infrastrukturą strategiczną: szpitalem wojskowym w Landstuhl, bazą lotniczą w Ramstein czy centrum dowodzenia operacjami w Europie i w Afryce w okolicy Stuttgartu. W Niemczech jest także największy z europejskich składów amerykańskiego sprzętu.
Stany Zjednoczone wielokrotnie w przeszłości sugerowały możliwość wycofania części swoich wojsk, stacjonujących nad Renem. W ocenie Waszyngtonu Berlin zbyt mało inwestuje w obronność. W sierpniu ubiegłego roku ambasador USA w RFN Richard Grenell ponownie ostrzegł, że jego kraj zredukuję liczbę amerykańskich wojsk w Niemczech i przeniesie je do Polski. Z kolei ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher napisała wówczas na Twitterze: "W przeciwieństwie do Niemiec, Polska wypełnia zobowiązanie do wydatkowania 2 proc. PKB na rzecz NATO. Chętnie byśmy powitali w Polsce amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech".
Donald Trump podkreślał jednak, że nie zamierza wysyłać do Europy dodatkowych sił, ale przenieść stacjonujące już na Starym Kontynencie oddziały. W czerwcu 2019 roku podczas spotkania z Andrzejem Dudą oświadczył, że mógłby uszczuplić kontyngent obecny w Niemczech.
W 2014 roku podczas szczytu w walijskim Newport państwa NATO zobowiązały się, że w ciągu 10 lat podniosą wydatki na cele wojskowe do 2 proc. PKB rocznie, jednak Niemcy do tej pory nie osiągnęły tego pułapu. Kwestia wydatków na Bundeswehrę jest jednym z tematów budzących największe kontrowersje w rządzącej w RFN koalicji chadeków i socjaldemokratów z SPD. Ci drudzy nie chcą bowiem zwiększać budżetu wojska.
Jacek Stawiski: Stany Zjednoczone są nadal faktycznie jednym z mocarstw europejskich
Zdaniem redaktora naczelnego TVN24 BiS Jacka Stawiskiego, "wzmacnianie obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w Polsce jest jak najbardziej pożądane, daje bowiem nam poczucie równoprawnego uczestnictwa w zachodnim sojuszu". "Jest to sygnał dla Kremla, że Polska nie znajduje się w żadnej szarej strefie, w której nie można rozmieszczać wojsk zachodnich i że Polska może liczyć na zaangażowanie amerykańskie i natowskie w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa" - komentuje publicysta.
Ocenia, że spodziewane przesunięcie części żołnierzy amerykańskich, stacjonujących do tej pory w Niemczech, jest informacją dobrą. "Jednak to niejedyny ważny kontekst ewentualnych decyzji Białego Domu o zmniejszeniu kontyngentu wojsk US Army w Niemczech. Jeśli wycofanie ok. 9.5 tys. żołnierzy amerykańskich (niemiecka prasa wspomina nawet o 15 tys.) będzie przebiegać w atmosferze konfliktu dyplomatycznego między Waszyngtonem a Berlinem, a nawet między Waszyngtonem a częścią państw Europy Zachodniej, to taki krok może w dłuższej perspektywie osłabić więzi amerykańsko-europejskie w ramach NATO" – zauważa Jacek Stawiski.
"Musimy pamiętać, że silna obecność amerykańska w Europie jest oparta głównie na stacjonowaniu wojsk armii Stanów Zjednoczonych właśnie w Niemczech. To sprawia, że Stany Zjednoczone są nadal faktycznie jednym z mocarstw europejskich. I, co najważniejsze, właściwie jedynym w Europie, które równoważy siłę wojskową Rosji" – dodaje redaktor naczelny TVN24 BiS.
Dyskusja o amerykańskiej broni jądrowej w Niemczech
W maju w Niemczech na nowo odżyła debata nad udziałem tego kraju w natowskim programie nuclear sharing. Na początku miesiąca przewodniczący frakcji SPD w Bundestagu Rolf Mützenich opowiedział się za wycofaniem amerykańskiej broni jądrowej z Niemiec.
Jeśli Niemcy chcą zmniejszyć potencjał nuklearny i osłabić NATO, to być może Polska mogłaby przyjąć ten potencjał u siebie – napisała wówczas na Twitterze ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher.
Odpowiedział jej ambasador Niemiec Rolf Nikel. "Niemcy dotrzymują swoich zobowiązań wobec NATO i swoich partnerów zgodnie z umową koalicyjną z 2018 r. W związku z tym wszelkie dalsze spekulacje są bezcelowe" - stwierdził dyplomata.
Źródło: Reuters, Wall Street Journal, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: army.mil