Wywołana sztucznie po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce powódź może opóźnić przejęcie przez Ukraińców inicjatywy na tym odcinku frontu. Jednocześnie zniszczy rosyjskie linie umocnień zbudowane w ostatnich miesiącach i stworzy problem z dostawami wody pitnej do miejscowości położonych na obszarach kontrolowanych zarówno przez Ukraińców, jak i Rosjan, w tym także na okupowanym Krymie - napisali w analizie specjaliści Ośrodka Studiów Wschodnich.
Ukraińcy rano poinformowali o wysadzeniu przez Rosjan tamy w Nowej Kachowce. Zniszczona została przeprawa przez Dniepr oraz część Kachowskiej Elektrowni Wodnej, co doprowadziło do niekontrolowanego odpływu wody ze Zbiornika Kachowskiego i zalania miejscowości leżących w dolnym biegu rzeki po obu jej brzegach, w tym części Chersonia.
W analizie specjalistów Ośrodka Studiów Wschodnich - Andrzeja Wilka, Piotra Żochowskiego i Jakuba Bera - czytamy, że "Rosjanie od dłuższego czasu liczyli się z możliwością przeprowadzenia przez przeciwnika desantu przez Dniepr w okolicach Chersonia i Nowej Kachowki".
"Wywołana sztucznie powódź może opóźnić przejęcie przez Ukraińców inicjatywy na tym odcinku frontu. Jednocześnie zniszczy ona rosyjskie linie umocnień zbudowane w ostatnich miesiącach i stworzy problem z dostawami wody pitnej do miejscowości położonych na obszarach kontrolowanych przez zarówno Ukraińców, jak i Rosjan, w tym na okupowanym półwyspie" - piszą analitycy OSW.
Eksperci zwracają uwagę, że Kijów dementuje doniesienia o walkach na południowym odcinku frontu, jednak charakter podjętych działań i wykorzystane środki wskazują, że 4 czerwca siły ukraińskie przystąpiły do operacji przełamania pozycji rosyjskich na kierunku Mariupola.
"O znaczeniu rozpoczętych walk świadczy nie tylko skala zaangażowanych po stronie ukraińskiej sił i środków (zwłaszcza wykorzystanie przygotowywanych od wielu miesięcy brygad, wyszkolonych i wyposażonych na Zachodzie z myślą o przyszłej kontrofensywie), lecz także aktywizacja na północnym wschodzie obwodu donieckiego" - podkreślono w analizie.
Co z ukraińską kontrofensywą
Analitycy OSW akcentują, że dowództwo ukraińskie nie przyznaje się do rozpoczęcia działań ofensywnych na styku obwodów donieckiego i zaporoskiego, a doniesienia - zwłaszcza rosyjskiego resortu obrony - o rozpoczęciu kontrofensywy, określa mianem celowej dezinformacji.
Zwracają jednocześnie uwagę, że o walkach informują ukraińskie źródła lokalne, w tym wojskowe, chwalące się odniesionymi sukcesami.
"W atakach w rejonie Wełykej Nowosiłki Ukraińcy mieli zaangażować jednostki szczebla batalionu, w tym wchodzące w skład pozostających dotychczas w rezerwie brygad przygotowanych i wyposażonych przez Zachód. Po raz pierwszy potwierdzono użycie w walkach pozyskanego w ostatnich miesiącach ciężkiego uzbrojenia, w tym czołgów Leopard 2. Odmiennie do sytuacji na południu, objętej przez Kijów tajemnicą, wiceminister obrony Hanna Malar i dowódca Wojsk Lądowych gen. Ołeksandr Syrski nagłośnili przejście do działań ofensywnych w rejonie Bachmutu, informując o osiągniętym tam powodzeniu" - opisują eksperci.
Ich zdaniem utrzymywanie przez Kijów embarga na doniesienia o walkach na południu pozwala stronie ukraińskiej na swobodne kształtowanie przekazu informacyjnego.
"Jeśli podejmowane ataki doprowadzą do przełamania pozycji rosyjskich i rozwinięcia powodzenia w stronę miejscowości nad Morzem Azowskim, Kijów będzie mógł oficjalnie potwierdzić rozpoczęcie kontrofensywy" - piszą analitycy.
Źródło: OSW, PAP