Trwa czwarty dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - Dzisiaj toczy się walka o każdy dzień, czy szybciej się będzie mobilizował świat zachodni i Ukraina w tej walce, czy też wygra Putin, tu jeszcze wszystko nie jest rozstrzygnięte - powiedział w programie "Atak Rosji" w TVN24 były prezydent Bronisław Komorowski. Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i były szef dyplomacji, a obecnie europoseł, powiedział, że potrafi sobie wyobrazić to, że Putin "może stracić władzę w wyniku tej tragicznej awantury, jaką wywołał". W dalszej części programu dyskutowano między innymi o tym, czemu rosyjski przywódca zdecydował się na atak właśnie teraz.
Niedziela to czwarty dzień ataków Rosji na Ukrainę. Wojska rosyjskie weszły do Donbasu, próbują zająć Kijów, prowadzą ofensywę na wielu kierunkach, również z Białorusi. Na miasta spadają rakiety i ogień artyleryjski, również samoloty Federacji Rosyjskiej prowadzą naloty na cele w całym kraju, między innymi lotniska i bazy wojskowe.
Komorowski: dzisiaj toczy się walka o każdy dzień
O sytuacji na Ukrainie dyskutowali goście w programie "Atak Rosji" w TVN24.
Gościem pierwszej części debaty był były prezydent Bronisław Komorowski. - Dzisiaj toczy się walka o każdy dzień, czy szybciej się będzie mobilizował świat zachodni i Ukraina w tej walce, czy też wygra Putin, tu jeszcze wszystko nie jest rozstrzygnięte - powiedział.
Odniósł się też do działań Zachodu wobec rosyjskiego ataku. - Widać, że sankcje nie były skuteczne na etapie powstrzymywana Putina, prewencyjnie nie zadziałały - stwierdził. Dodał jednak, że te sankcje, które zostały ogłoszone przez Unię Europejską w niedzielę, "muszą przynieść efekt".
- Dziś widać, że podrażniono Putina, on straszy teraz bronią jądrową, ale według mnie on też się boi - mówił dalej Bronisław Komorowski.
Jego zdaniem rosyjski przywódca może obawiać się, że inwazja nie przebiega zgodnie z jego oczekiwaniami i planami. Stwierdził przy tym, że "każdy dzień może spowodować, że ofensywa rosyjska gdzieś ugrzęźnie". - Myślę, że jeżeli Ukraina da radę wytrzymać ten tydzień - 10 dni, (...), to ofensywa rosyjska prawdopodobnie wyhamuje, a kto wie, czym sie skończy - mówił dalej były prezydent. Ocenił, że "Ukraina nie jest bez szans".
Gość TVN24 został również zapytany, co jeszcze w tej sytuacji może zrobić Polska. - Dobrze oceniam szarżę dyplomatyczną obecnych polskich władz, ale ta szarża byłaby dwa albo trzy razy bardziej skuteczna, gdyby była przeprowadzona przez kraj, który się cieszy szacunkiem w Unii Europejskiej, zaufaniem, poczuciem współlojalności za politykę Unii Europejskiej. Polska może próbować odbudować swoją pozycję w świecie Zachodu po to, żeby lepiej reprezentować interesy Ukrainy - stwierdził.
Komorowski odniósł się też do działań ukraińskiego prezydenta w czasie wojny. Jego zdaniem Zełenski "znakomicie trafia w potrzeby społeczeństwa ukraińskiego", a jego postawa "budzi największy szacunek i uznanie".
Cimoszewicz: potrafię sobie wyobrazić to, że Putin może stracić władzę
Kolejnym gościem w programie był Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, były szef dyplomacji, a obecnie europoseł. Był pytany o możliwe konsekwencje dla Władimira Putina.
- Potrafię sobie wyobrazić to, że on może stracić władzę w wyniku tej tragicznej awantury, jaką wywołał - stwierdził. - Nie przesądzając o wyniku wojskowym, moim zdaniem on osobiście i Rosja ponoszą ciężką klęskę polityczną, a sukces polityczny odnosi Ukraina - dodał.
Generał Pacek o "elemencie typowego zastraszania"
Kolejnymi gośćmi programu byli: generał profesor Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku, dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, Robert Pszczel, dyplomata, były dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie oraz generał Jarosław Stróżyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, wiceprezes Fundacji Stratpoints, były attache obrony w Stanach Zjednoczonych, były zastępca szefa zarządu wywiadu w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli.
Generał Pacek był pytany o działania Putina, który polecił dowództwu wojskowemu postawić rosyjskie siły odstraszania w stan najwyższej gotowości. - Czytam to jako element typowego zastraszania, ponieważ broń nuklearna, która rzeczywiście wchodzi w potencjał zastraszania, ale także broń konwencjonalna, ponaddźwiękowa, która również się zalicza do odstraszania, nie jest czymś, co leży w magazynie na półce - komentował.
Jak dodał, "część broni nuklearnej posiadanej przez Rosję jest ciągle w stałej gotowości ponieważ jej użycie, gdyby miało nastąpić, wymaga natychmiastowego działania".
Pszczel: Putin rzucił wyzwanie całemu światu
Robert Pszczel mówił, że "Ukraina jest w tej chwili główną ofiarą i głównym celem ataku", ale swoimi działaniami Putin rzucił "wyzwanie całemu światu". - My nie możemy tego przegrać, my musimy to wygrać - podkreślił.
Jak mówił dalej, "wszystko, co się dzisiaj dzieje, jest oczywiście wielką próbą dla poszczególnych krajów", ale "jest też próbą dla Rosji - czy jest w ogóle krajem, z którym można normalnie funkcjonować".
O Putinie mówił, że "to jest człowiek, który jest gotów bardzo dużo rzucić na szalę" i że "to nie jest człowiek, który funkcjonuje już w świecie realnym".
Gen. Stróżyk o "kluczowych" elementach w odpieraniu rosyjskiego ataku
Generał Stróżyk mówił, że istotną rolę w walce z Putinem będą odgrywać nastroje społeczeństwa ukraińskiego. - Morale społeczeństwa, odporność, wyposażenie w te przeciwpancerne, przeciwlotnicze elementy, które przybyły, które przybędą z państw NATO, są kluczowe - mówił.
"Od kilku miesięcy widzieliśmy już jak cała machina dezinformacyjna Kremla szuka pretekstu do wojny"
Kolejnym gościem Anity Werner była Martyna Bildziukiewicz, szefowa East Stratcom Task Force, która prowadzi projekt "EUvsDisinfo", pokazujący i odpowiadający na dezinformację Kremla.
- Od kilku miesięcy widzieliśmy już jak cała machina dezinformacyjna Kremla szuka pretekstu do wojny - mówiła. Stwierdziła także, że "Ukraina jest stałym celem dezinformacji Kremla, jest najbardziej atakowana ze wszystkich krajów". - To, co widzieliśmy już od kilku miesięcy, to intensywniejsza narracja dotycząca tego, że Ukrainą rządzą naziści, bardzo swobodne i drastyczne operowanie słowem "ludobójstwo" i coraz więcej takich narracji, które pokazywały, że Rosja musi stanąć po stronie rosyjskich obywateli, którzy mieszkają na Ukrainie i są pod opresją ze strony Ukrainy - wskazywała.
Jak mówiła dalej Martyna Bildziukiewicz, zanim nastąpiła inwazja, "machina dezinformacyjna próbowała zamydlić sam atak i stworzyć zasłonę dymną".
Pełczyńska-Nałęcz: Putin uznał, że to jest moment słabości Zachodu
W kolejnej części programu gośćmi byli: Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie, profesor Andrzej Szeptycki z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Iwana Franki oraz Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich. Rozmówcy Anity Werner odpowiadali na pytanie czemu Putin zdecydował się na atak właśnie teraz i czemu celem jest Ukraina.
- Rozpętał tę wojnę dlatego, że uznał, że to jest moment słabości Zachodu, siły Chin, z którymi jest w strategicznym sojuszu, (...), że to jest moment, w którym mu będzie łatwo przejąć Ukrainę - wyliczała Pełczyńska-Nałęcz. Dodała, że przywódca Rosji "nie doszacował tożsamości ukraińskiej, woli oporu i siły, zdolności obronnej". - Dodatkowym czynnikiem siły było opanowanie Białorusi, de facto to, że Białoruś stała się przedłużeniem Rosji, dzisiaj widzimy, że jest to także element inwazji - dodała.
Prof. Szeptycki: Ukraina już dwa razy pokazała Putinowi, że nie chce jego świata
Również profesor Szeptycki odpowiadał na pytanie, dlaczego Putin obrał za cel Ukrainę. - W dłuższej perspektywie to jest kluczowy element tego rosyjskiego świata, o którym Putin marzy, takiej trójjedności słowiańskiej - wskazywał. - Ukraina już dwa razy pokazała Putinowi, że tego jego świata nie chce, (...), on takich rzeczy nie zapomina - mówił dalej. - Dlatego z tą bardzo strategiczną z jego perspektywy Ukrainą chce się rozprawić, chce z niej zrobić drugą Białoruś - dodał.
- Mam wrażenie, że duża część decydentów politycznych na Zachodzie, także społeczeństw, nie wierzyła, że to się może wydarzyć. Co więcej, kilka dni przed inwazją właściwie to władze ukraińskie w samym Kijowie wysyłały uspokajające sygnały, mówiące, że "siły rosyjskie nie są jeszcze gotowe, że to wcale tak nie musi być, że to jest straszenie". Więc mimo tego, że ten scenariusz był na różnych analizach, to nie był wskazywany jako ten kluczowy. Prawdopodobny, aczkolwiek nie ten na pierwszym planie - mówił Wojciech Konończuk.
"Ukraina się nie cofnie, Ukraina będzie dalej trwać"
W ostatniej części debaty gośćmi byli Wacław Radziwinowicz, wieloletni korespondent "Gazety Wyborczej" w Rosji, Krystyna Kurczab-Redlich, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji oraz Jurij Banachewycz, korespondent ukraińskiej agencji informacyjnej Ukrinform.
Radziwinowicz zwracał uwagę na to, że część rosyjskiego społeczeństwa otwarcie sprzeciwia się działaniom Kremla. - Odważyli się, wychodzą, dzisiaj w Rosji zostało zatrzymanych ponad 2,5 tysiąca ludzi, w czasie tych demonstracji. Ale nie sądzę, żeby to było to, co w tej chwili najbardziej trwoży Putina - powiedział. Jego zdaniem największym problemem mogą być straty gospodarcze spowodowane sankcjami i to, w jaki sposób to się przełoży na życie Rosjan.
- Za każdym człowiekiem w Rosji, który wychodzi na manifestację i który się nie boi, są setki tych, którzy się boją. Bo my nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się potem dzieje. (Ci ludzie - red.) są potwornie bici w więźniarkach, są torturowani przy pomocy prądu na posterunkach policyjnych - mówiła Krystyna Kurczab-Redlich.
- My nie zdajemy sobie sprawy, do jakiego stopnia straszliwie policyjnym państwem jest Rosja - dodała.
- Ukraina się nie cofnie, Ukraina będzie dalej trwać. Nie wyobrażam sobie tego, że Ukraina obróci się nagle o 180 stopni i pójdzie z powrotem do Rosji - mówił Jurij Banachewycz.
TVN24 na żywo - oglądaj w TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24