Kijów nadal się broni. "Rosjanie mają potężne problemy logistyczne"TVN 24
Armii rosyjskiej nadal nie udało się okrążyć stolicy Ukrainy. Ciężarówki dostarczające zapasy żywności mogą wjeżdżać do Kijowa autostradami od południowej strony miasta. - Polski ambasador przekonuje, że ta sytuacja na przestrzeni ostatniego tygodnia się bardzo nie zmieniła. Wydaje się, że rosyjskie wojska koncentrują się na działaniach na południu Ukrainy - relacjonował Wojciech Bojanowski, reporter TVN24. 64-kilometrowa kolumna wojsk najeźdźcy, o której informowaliśmy 1 marca, utknęła w błocie na północ od Kijowa. - Są bez paliwa, żadnych ruchów nie widać - dodawał Bojanowski.
Wojciech Bojanowski przebywa aktualnie w miejscowości Humań, około 200 kilometrów na południe od Kijowa. Na antenie TVN24 relacjonował w środę to, co wydarzyło się ostatniej doby w okolicznych miejscowościach. - Ochtyrka, Sumy, Żytomierz - w tych miastach wczoraj [we wtorek - red.] było raczej spokojnie, ale dzisiaj już od rana słyszymy informacje o tym, że doszło do kolejnych ostrzałów, między innymi właśnie w obwodzie żytomierskim - mówił.
Po raz kolejny rakiety spadły na osiedle mieszkalne. Zginęło pięć osób, w tym dwójka rocznych dzieci. - Sytuacja w Humaniu jest raczej spokojna, choć rano dwukrotnie słyszeliśmy alarmy przeciwlotnicze, takie same alarmy słychać też w Kijowie i Żytomierzu - opisywał. Mówi też, że wtorek przebiegł pod znakiem pomyślnych ewakuacji mieszkańców z tej okolicy. - Udało się ewakuować kilkaset osób z Irpienia, z kolei w Ochtyrce udało się doprowadzić do kilkugodzinnego zawieszenia broni. Pięć tysięcy osób zostało ewakuowanych - wyliczał Bojanowski.
Z jego rozmów z mieszkańcami okolic stolicy wynika, że ci, którzy chcieli opuścić te tereny, już to zrobili. Reszta jest gotowa stawić czoła najeźdźcy. - Odnoszę wrażenie, że w okolicy kilkudziesięciu kilometrów od Kijowa, ci ludzie, którzy zdecydowali się opuścić domy, już wyjechali. Ci, którzy zostali, chcą tu dalej pracować i walczyć. Wiele osób zdecydowało się dołączyć do ochotniczych oddziałów, są na barykadach, są tam z bronią i są przygotowani na to, że sytuacja szybko się nie skończy - podawał reporter TVN24.
- Co noc dochodzi do ostrzałów. Większość osób pogodziła się z tym, że ta wojna nie potrwa kilka dni, ani tygodni. Ta wojna może zdestabilizować Ukrainę na bardzo długi czas - ocenił.
- Wiemy, że ta kolumna utknęła w błocie, bez paliwa, żadnych ruchów nie widać - mówił Wojciech Bojanowski. - Cały czas [są otwarte - red.] południowe autostrady prowadzące do Kijowa, są tam dowożone zapasy żywności, ciężarówki jeżdżą tam i z powrotem, z rozmów z mieszkańcami wiem, że przez te check pointy [punkty kontrolne - red.] da się przejechać - opisywał.
Potwierdził to w rozmowie z Bartoszem Cichockim, polskim ambasadorem w Kijowie. - Przekonuje on, że ta sytuacja na przestrzeni ostatniego tygodnia się bardzo nie zmieniła. Wydaje się, że rosyjskie wojska koncentrują się na działaniach na południu Ukrainy - relacjonował Bojanowski. Dodał, że mimo tego, że każdego dnia w Makarowie czy Irpieniu słychać strzały, taktycznie Rosjanie nie poczynili dużych postępów. - Nie ma ich nawet na przedmieściach Kijowa, nie mówiąc o tym, że byliby już w mieście - zakończył.