Rosjanom wciąż nie udało się okrążyć Kijowa. Wjazd, wyjazd i dostawy żywności są nadal możliwe
Link skopiowany do schowka.
Kijów nadal się broni. "Rosjanie mają potężne problemy logistyczne" (09.03.2022)
Źródło: TVN 24
Armii rosyjskiej nadal nie udało się okrążyć stolicy Ukrainy. Ciężarówki dostarczające zapasy żywności mogą wjeżdżać do Kijowa autostradami od południowej strony miasta. - Polski ambasador przekonuje, że ta sytuacja na przestrzeni ostatniego tygodnia się bardzo nie zmieniła. Wydaje się, że rosyjskie wojska koncentrują się na działaniach na południu Ukrainy - relacjonował Wojciech Bojanowski, reporter TVN24. 64-kilometrowa kolumna wojsk najeźdźcy, o której informowaliśmy 1 marca, utknęła w błocie na północ od Kijowa. - Są bez paliwa, żadnych ruchów nie widać - dodawał Bojanowski.
Wojciech Bojanowski przebywa aktualnie w miejscowości Humań, około 200 kilometrów na południe od Kijowa. Na antenie TVN24 relacjonował w środę to, co wydarzyło się ostatniej doby w okolicznych miejscowościach. - Ochtyrka, Sumy, Żytomierz - w tych miastach wczoraj [we wtorek - red.] było raczej spokojnie, ale dzisiaj już od rana słyszymy informacje o tym, że doszło do kolejnych ostrzałów, między innymi właśnie w obwodzie żytomierskim - mówił.
Po raz kolejny rakiety spadły na osiedle mieszkalne. Zginęło pięć osób, w tym dwójka rocznych dzieci. - Sytuacja w Humaniu jest raczej spokojna, choć rano dwukrotnie słyszeliśmy alarmy przeciwlotnicze, takie same alarmy słychać też w Kijowie i Żytomierzu - opisywał. Mówi też, że wtorek przebiegł pod znakiem pomyślnych ewakuacji mieszkańców z tej okolicy. - Udało się ewakuować kilkaset osób z Irpienia, z kolei w Ochtyrce udało się doprowadzić do kilkugodzinnego zawieszenia broni. Pięć tysięcy osób zostało ewakuowanych - wyliczał Bojanowski.
Z jego rozmów z mieszkańcami okolic stolicy wynika, że ci, którzy chcieli opuścić te tereny, już to zrobili. Reszta jest gotowa stawić czoła najeźdźcy. - Odnoszę wrażenie, że w okolicy kilkudziesięciu kilometrów od Kijowa, ci ludzie, którzy zdecydowali się opuścić domy, już wyjechali. Ci, którzy zostali, chcą tu dalej pracować i walczyć. Wiele osób zdecydowało się dołączyć do ochotniczych oddziałów, są na barykadach, są tam z bronią i są przygotowani na to, że sytuacja szybko się nie skończy - podawał reporter TVN24.
- Co noc dochodzi do ostrzałów. Większość osób pogodziła się z tym, że ta wojna nie potrwa kilka dni, ani tygodni. Ta wojna może zdestabilizować Ukrainę na bardzo długi czas - ocenił.
14. dzień inwazji na Ukrainę. Wjazd i wyjazd z Kijowa wciąż jest możliwy
- Wiemy, że ta kolumna utknęła w błocie, bez paliwa, żadnych ruchów nie widać - mówił Wojciech Bojanowski. - Cały czas [są otwarte - red.] południowe autostrady prowadzące do Kijowa, są tam dowożone zapasy żywności, ciężarówki jeżdżą tam i z powrotem, z rozmów z mieszkańcami wiem, że przez te check pointy [punkty kontrolne - red.] da się przejechać - opisywał.
Potwierdził to w rozmowie z Bartoszem Cichockim, polskim ambasadorem w Kijowie. - Przekonuje on, że ta sytuacja na przestrzeni ostatniego tygodnia się bardzo nie zmieniła. Wydaje się, że rosyjskie wojska koncentrują się na działaniach na południu Ukrainy - relacjonował Bojanowski. Dodał, że mimo tego, że każdego dnia w Makarowie czy Irpieniu słychać strzały, taktycznie Rosjanie nie poczynili dużych postępów. - Nie ma ich nawet na przedmieściach Kijowa, nie mówiąc o tym, że byliby już w mieście - zakończył.