"Ukraińska elektrownia jądrowa w Zaporożu utraciła połączenie z ostatnią pozostałą główną linią energetyczną na prawie 5 godzin w związku z doniesieniami o szeroko zakrojonych działaniach wojskowych w Ukrainie, co po raz kolejny podkreśliło stale obecne zagrożenia dla bezpieczeństwa jądrowego podczas konfliktu" - napisała w piątek w komunikacie na platformie X Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA).
CZYTAJ TAKŻE: "Cel został zniszczony". Kijów potwierdza atak na rosyjski prom
Jak wyjaśniał wcześniej w piątek państwowy koncern Enerhoatom, powodem tego, że elektrownia znów znalazła się na granicy blackoutu był przeprowadzony w czwartek rosyjski ostrzał, który uszkodził zewnętrzną linię napowietrzną elektrociepłowni, która dostarczała energię elektryczną z ukraińskiej sieci energetycznej do tymczasowo okupowanej siłowni.
Odnowiono uszkodzoną linię
Później tego samego dnia Enerhoatom przekazał na Telegramie, że ukraińscy energetycy odnowili uszkodzoną linię. Jak podano, okupowana elektrownia jądrowa w Zaporożu "jest ponownie podłączana do zintegrowanego systemu energetycznego Ukrainy za pomocą dwóch linii energetycznych". "Są one wykorzystywane do zasilania potrzeb własnych elektrowni" - podano.
"Tymczasowo okupowana elektrownia jądrowa w Zaporożu była bliska kolejnego wyłączenia w ciągu dnia" - zaznaczono.
ZOBACZ TEŻ: "Widzimy eskalację". Apelują o "maksymalną powściągliwość" wokół elektrowni atomowej
Oceniono też, że placówka musi natychmiast przejść pod pełną kontrolę Ukrainy, jej prawowitego operatora - Enerhoatomu, a Rosja musi wycofać z jej terenu swoje wojsko i sprzęt wojskowy. "To jedyny sposób na przywrócenie bezpieczeństwa jądrowego i radiacyjnego na całym kontynencie" - dodał ukraiński koncern.
Autorka/Autor: akr/adso
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Ihor Bondarenko/Shutterstock