Tysiące wściekłych na USA ciągle na ulicach


Tysiące Afgańczyków demonstruje piąty dzień przeciwko spaleniu przez amerykańskich żołnierzy w bazie wojskowej pod Kabulem egzemplarzy Koranu. Demonstracje miały miejsce w czterech prowincjach kraju. W zamieszkach zginęło już 25 osób. Demonstracje odbywają się też w sąsiednim Pakistanie.

Sobotnie protesty mają w większości charakter pokojowy. Odbywają się w prowincji Logar i Nangarhar na wschodzie oraz Sar-e Pol w środkowej części kraju.

Niespokojny kraj

Do przemocy doszło natomiast w prowincji Laghman na północnym wschodzie. W stolicy prowincji, mieście Mihtarlam, protestowało około dwóch tysięcy osób. - Demonstranci rzucali kamieniami w siedzibę gubernatora, podczas gdy siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać - powiedział jeden z manifestantów o imieniu Abdullah.

Z kolei przedstawiciel lokalnej policji Abdul Rahman Sardżang powiedział, że rano demonstracja była pokojowa, lecz szybko przerodziła się w bardziej agresywny protest. Według niego, policja usiłowała opanować tłum demonstrantów. Nie strzelano nawet w powietrze w obawie, że wystrzały mogłyby podburzyć protestujących.

Około pięciu tysięcy ludzi, przybyłych z różnych okręgów, demonstrowało również przed meczetem w Sar-e Pol, stolicy prowincji o tej samem nazwie. W Logar manifestowali w większości studenci, wznosząc okrzyki: "Śmierć Ameryce!, "Śmierć (prezydentowi Hamidowi) Karzajowi!."

Krwawy protest religijny

W trakcie piątkowych manifestacji przeciwko Amerykanom w Afganistanie zginęło co najmniej 12 osób. Przez cztery dni protestów śmierć poniosło 25 osób, a kilkaset zostało rannych.

Źródłem agresji Afgańczyków jest incydent, który miał miejsce w nocy z poniedziałku na wtorek w bazie Bagram pod Kabulem. Amerykańscy żołnierze spalili egzemplarze Koranu skonfiskowane więźniom. Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości.

Za incydent przepraszał Afgańczyków dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie, amerykański generał John Allen, a także minister obrony USA Leon Panetta. List z przeprosinami do prezydenta Karzaja przesłał też prezydent USA Barack Obama. Afganistan chce, by odpowiedzialni za spalenie Koranu stanęli przed sądem.

Źródło: PAP