Ankara wezwała do kraju na konsultacje swojego ambasadora w Waszyngtonie po tym, jak Izba Reprezentantów USA przyjęła rezolucję uznającą masakrę Ormian na początku XX wieku za ludobójstwo i potępiła za nią Turcję.
- Nie powinno to być rozumiane w ten sposób, że odwołujemy go na stale - podkreślił rzecznik tureckiego MSZ Levent Bilman. Bilman powiedział, że ambasador zostanie w Turcji około 10 dni.
Wcześniej prezydent Bush bezskutecznie przekonywał kongresmenów, by nie przyjmowali rezolucji, która może zagrozić stosunkom z Turcją, czyli z "kluczowym sojusznikiem w NATO w globalnej wojnie z terroryzmem". Nie mylił się, odpowiedź Turcji była bardzo ostra. W Istambule doszło też do wielotysięcznych demonstracji przeciwko amerykańskiej rezolucji.
- Władze amerykańskie mają nadzieję na rychły powrót tureckiego dyplomaty i dalszą współpracę w podtrzymywaniu dobrych relacji między dwoma krajami - powiedział rzecznik Białego Domu John Gondroe. Zaznaczył, że rząd USA był przeciwny rezolucji.
Turcja ma problem
Masakra Ormian z lat 1915-1917 pochłonęła ponad półtora miliona ofiar. Turcja zawsze odrzucała oskarżenia, że było to ludobójstwo i wiele razy zdarzało się, że podnoszenie tej kwestii było przyczyną napięć (m.in. w ubiegłym roku na linii Turcja - Francja). Ludobójstwo to jest też poważnym problemem na drodze Turcji do UE, a przedstawiciele diaspory ormiańskiej w Europie, skutecznie lobbują przeciw tureckiej akcesji.
Turcja argumentuje, że wydarzenia miały miejsce podczas wojny domowej i ofiary były po obu stronach. Ankara wyraża też zastrzeżenia co do szacowanej liczby ofiar uważając ją za zawyżoną.
Rozwiązanie tzw. kwestii ormiańskiej
Rzeź Ormian zapoczątkowało wydane w 1915 roku rozporządzenie o deportacji wszystkich Ormian z Anatolii do Syrii i Eufratu. Rządzący wtedy krajem Komitetu Jedności i Postępu (tzw. "Młodzi Turcy") realizował w ten sposób swoją ideę panturkizmu, chcąc zjednoczyć wszystkie ludy tureckie "od Bosforu po Mongolię".
Cytowany przez portal opoka.pl. brytyjski historyk David Marshall Lang pisał o tych deportacjach: "Niemowlęta zabierano do 'sierocińców', które okazywały się jamami wykopanymi w ziemi: wrzucane tam dzieci żywcem grzebano pod stosem kamieni. Z kobiet i starców formowano karawany i zmuszano do pieszego wielosetkilometrowego marszu w kierunku Aleppo i innych punktów zbiorczych na terenie Syrii. Po drodze napadały na nie bandy, którym władze pozwalały na mordowanie deportowanych i grabież ich dobytku".
Największym cmentarzyskiem Ormian stała się pustynia Del-el-Dzor, gdzie zmarło z głodu, pragnienia i epidemii chorób kilkaset tysięcy spędzonych tam pod przymusem osób. Wiele tysięcy Ormian, ratując życie, uciekło za granicę.
Źródło: BBC, AP, Reuters, CNN