Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że wszczęło postępowanie dyscyplinarne ws. wulgarnych słów polskiego konsula z Dublina, zarejestrowanych po rozmowie telefonicznej z Polką, która prosiła ambasadę o pomoc. Okazało się, że urzędnik nie rozłączył się po zakończonej rozmowie.
Sprawa ma swój początek w czerwcu 2012 roku. Pies mieszkającej w irlandzkim mieście Carlow Polki ugryzł wtedy jej sąsiadkę. Kobieta tłumaczyła, że zwierzę najpierw zostało uderzone w głowę i w ten sposób się broniło. Z kolei sąsiadka przekonywała, że pies skoczył na nią bez powodu. Sprawa trafiła przed miejscowy sąd, a ten zdecydował, że zwierzę należy uśpić. Polka z prośbą o pomoc skierowała się do Ambasady RP w Dublinie. Początkowo odpowiedzi na swoje listy nie otrzymała, postanowiła więc zadzwonić. Konsul w trakcie rozmowy obiecał jej pomoc i rozłączył się, a przynajmniej tak myślał.
Gdy skończył rozmowę z kobietą, rozpoczął rozmowę na jej temat z inną osobą przebywającą w pokoju, nie żałując przy tym sporej dawki przekleństw.
Padły m.in. następujące wyrażenia: "nie będę teraz napier***** i jej tłumaczył, tylko wyślę jej (maila)", "ona nas kur** olewała, a potem jak tu przylazła...", "przecież to jest kur** jakaś je**** paranoja".
Nie wiadomo, kto nagrał rozmowę. Polka się do tego nie przyznaje.
MSZ ingeruje
W sprawę zaangażowało się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Przekazało, że w opisanej sprawie "zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne". "Ambasador RP w Dublinie wystąpił do Dyrektora Generalnego Służby Zagranicznej o wymierzenie kary zgodnej z regulaminem Służby Zagranicznej" - poinformował rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.
Autor: nsz//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MSZ