W rocznicę walk o Debalcewe prokurator wojskowy Ukrainy Anatolij Matios doszedł do wniosku, że szukanie winnych tej tragedii nie ma sensu. W walkach o ten strategiczny węzeł kolejowy na wschodzie Ukrainy zginęło według różnych źródeł od 159 do 205 żołnierzy ukraińskich, zamkniętych w okrążeniu. 18 lutego 2015 r. miasto przeszło w ręce rebeliantów wspieranych przez oddziały rosyjskiej armii.
- Gdyby nie zasługi ukraińskich obrońców w Debalcewem, wróg doszedłby do Kijowa – powiedział dziennikarzom prokurator wojskowy Anatolij Matios. Mówił, że walki o miasto powstrzymały rosyjską inwazję na pełną skalę na Ukrainę.
- Rosyjskie oddziały pancerne znajdowały się w odległości 15 metrów od ukraińskich granic. Zostały powstrzymane. Chwała obrońcom, którzy tego dokonali – mówił prokurator.
W czwartym dniu rozejmu
18 lutego 2015 r., w czwartym dniu obowiązywania rozejmu po podpisanym planie pokojowym w białoruskim Mińsku, sztab generalny w Kijowie podjął decyzję o wycofaniu wojsk z Debalcewego, najważniejszego węzła kolejowego na wschodzie Ukrainy.
Walki w tym rejonie trwały od stycznia do lutego. Zginęło w nich według różnych źródeł od 159 do 205 żołnierzy ukraińskich. Kilkuset zostało rannych. W okrążeniu rebeliantów znalazło się ponad 8 tysięcy wojskowych. - Społeczeństwo teraz chce za to kogoś ukarać. Ale kogo? I za co? Za to, że obrońcy utrzymali Ukrainę? - mówił prokurator Matios.
Sprawa walk o Debalcewe, uznanych za jedną z największych porażek armii ukraińskiej w wojnie z prorosyjskimi rebeliantami w Donbasie, nadal wzbudza kontrowersje. Analitycy wojskowi twierdzą, że winni porażki nie zostali ukarani, a kulisy bitwy nie zostały do końca wyjaśnione.
"Rok temu wojska ukraińskie wycofały się z Debalcewego. Ukraińscy dowódcy wojskowi uznali to wydarzenie za [sukces]. U wielu takie stwierdzenie nadal wywołuje reakcje sceptyczne. Przed Debalcewem Ukraina poniosła szereg porażek w walce z rebeliantami, w tym pod Iłowajskiem. Dotychczas osoby odpowiedzialne za błędy, które doprowadziły do setek i tysięcy ofiar, a także utratę ukraińskich terytoriów, nie zostały nazwane. Mówienie, że wycofanie z Debalcewa było [sukcesem] wykluczyło możliwość publicznego dochodzenia w sprawie przyczyn tej tragedii" – komentowała kijowska gazeta "Deń".
"40. batalion"
W zeszłym roku, szef sztabu generalnego Wiktor Mużenko, którego dymisji żąda wielu wojskowych walczących z rebeliantami w Donbasie, obarczył winą za klęskę w Debalcewem 40. batalion zmechanizowany. Mużenko dowodził, że jego żołnierze poddali się rebeliantom, "otwierając im drogę do miasta".
Komisja śledcza w ukraińskim parlamencie, która próbowała ustalić, czy dowódcy armii ukraińskiej nie popełnili błędów taktycznych, przyznali, że Ukraińcy ponieśli klęskę, ponieważ rebeliantów wspierały oddziały wojsk rosyjskich.
Rebelianci wkroczyli do Debalcewego 18 lutego 2015 r. Przejęli strategiczny węzeł kolejowy, łączący okupowany obecnie przez rebeliantów Donieck z Ługańskim, a także rosyjskim Rostowem.
Grupa Informacyjny Sprzeciw, która zrzesza m.in. byłych pracowników służb ukraińskich, relacjonowała 18 lutego 2015 r., że "do ataku na Debalcewe rebelianci rzucili wszystkie swoje siły i rezerwy": ok. 25 czołgów, 35 bojowych wozów piechoty, ok. 40 jednostek artyleryjskich i 12 wyrzutni rakietowych.
Autor: tas//gak / Źródło: Liga.net, day.kiev.ua, nv.ua
Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo Obrony Ukrainy